„Był ktoś” – powiedziałem powoli. „Trevor. Był w moim dziale – zawsze ambitny, zawsze szukający przewagi. Pracowaliśmy razem nad kilkoma projektami. Znał moje metody. Nadal tam jest?”
„O ile wiem. Sprawdzę” – powiedziała Wiktoria.
Zalogowałem się na LinkedIn po raz pierwszy od tygodni. Profil Trevora wskazywał, że nadal pracuje u mojego poprzedniego pracodawcy, ale awansował.
Dyrektor ds. strategii międzynarodowego łańcucha dostaw.
Moja praca.
Awans, na który po cichu pracowałem przez sześć lat.
„Victoria, on ma moją starą pracę – a raczej pracę, którą ja powinnam dostać” – powiedziałam.
„Prześlij mi jego dane” – odpowiedziała. „Musimy ustalić, czy śledzi twoją pracę”.
Przez następny tydzień zespół Victorii prowadził dochodzenie. To, co odkryli, było zarówno pochlebne, jak i irytujące.
Trevor rzeczywiście monitorował mój profil na LinkedIn, moją działalność konsultingową, a nawet moje nawyki podróżnicze. Traktował mój sukces jako mapę drogową, nadążając za trzema miesiącami, kontaktując się z tymi samymi dostawcami, z którymi współpracowałem, i próbując podważyć relacje, które zbudowałem.
Ale on nie był w tym tak dobry jak ja.
Brakowało mu wrażliwości kulturowej, cierpliwości i autentycznych umiejętności budowania relacji. Większość dostawców, do których się zwrócił, odrzuciła jego oferty lub dawała mu ograniczony dostęp, pozostając lojalnym wobec nawiązanych przeze mnie partnerstw.
Mimo to jego próby stwarzały problemy. Dostawcy byli zdezorientowani, dlaczego dwie różne amerykańskie firmy stosowały wobec nich podobne strategie. Niektórzy zaczęli nie ufać obu firmom, obawiając się, że zostaną wciągnięci w korporacyjne gierki.
„Musimy to położyć kres” – powiedziała Victoria podczas naszej rozmowy strategicznej. „Samantho, wiem, że to dużo, ale czy zgodziłabyś się wrócić do Denver? Apex chce otworzyć biuro regionalne w Stanach Zjednoczonych i uważamy, że twoja obecność tam byłaby silnym sygnałem. Poza tym mogłabyś bezpośrednio przeciwdziałać temu, co robi Trevor”.
Zastanowiłem się nad tym.
Denver.
Dom.
Miejsce, z którego uciekłem rok temu.
„Kiedy?” zapytałem.
„Trzy miesiące” – powiedziała. „To daje wam czas na dokończenie projektów w Europie Wschodniej i przekazanie ich komuś innemu. Chcemy, żebyście skupili się na rynku amerykańskim i bezpośrednio konkurowali ze swoją starą firmą”.
„Zrozumieją, że mam na myśli właśnie ich” – powiedziałem.
„Dobrze” – odpowiedziała Wiktoria. „Niech to zrozumieją. Jesteś w tym lepsza niż ktokolwiek, kogo mają, i czas, żeby to zrozumieli”.
Po rozmowie siedziałem w swoim mieszkaniu w Pradze i patrzyłem na światła miasta odbijające się w rzece.
Rok temu byłem niewidzialny, zapomniany, pozostawiony w tyle w boksie w Denver.
Teraz poproszono mnie o powrót jako broń strategiczną.
Ironia była niemal zbyt doskonała.
Zadzwoniłem do mojej matki.
Nadszedł czas.
„Mamo, wracam do Denver” – powiedziałem.
Dźwięk, który wydała, był czymś pomiędzy westchnieniem a szlochem.
„Naprawdę? Och, Samantho, tak się cieszę. Kiedy?”
„Za trzy miesiące. Do pracy. Apex otwiera tam biuro regionalne i ja będę nim zarządzał” – powiedziałem.
„Będziesz prowadził biuro?” powtórzyła. „Ale myślałam, że tylko doradzasz”.
„Byłem. Teraz awansuję na stanowisko Dyrektora Regionalnego. To ważne stanowisko” – powiedziałem.
„Ja… nie wiedziałam, że tak dobrze ci idzie” – powiedziała cicho.
„Nie pytałeś” – odpowiedziałem.
Zapadła cisza.
„Masz rację” – powiedziała. „Nie zrobiłam tego. Przepraszam za to, kochanie. Naprawdę.”
„Wiem” – powiedziałem i ku mojemu zaskoczeniu, mówiłem poważnie.
„Ale nie wracam, żeby być dawną Samanthą” – dodałam. „Ta osoba już nie istnieje. Wracam na własnych warunkach, z własnym życiem, własną karierą. Jeśli ty, tata, Jessica i Danny chcecie być częścią tego życia, musicie to zaakceptować”.
„Oczywiście, że tak” – powiedziała szybko. „Po prostu chcemy, żebyś wrócił do naszego życia”.
„Zobaczymy” – powiedziałem. „Dam ci znać, kiedy wyląduję”.
Trzy miesiące minęły szybko. Zakończyłem moje projekty w Europie Wschodniej, przeszkoliłem mojego następcę i przygotowałem się do przeprowadzki z powrotem do Denver. Apex wynajął powierzchnię biurową w nowym budynku w centrum miasta – eleganckim i nowoczesnym, z oknami od podłogi do sufitu i widokiem na Góry Skaliste i stadion Coors Field.
Przyznali mi hojny budżet na zatrudnienie małego zespołu i umożliwili samodzielne podejmowanie strategicznych decyzji.
Nie wracałem tylko do Denver.
Wracałem jako ktoś, kto się liczy.
Wieczorem przed moim lotem odbyłem ostatnią rozmowę wideo z Victorią.
„Samantho, chcę, żebyś coś wiedziała” – powiedziała. „Kiedy pierwszy raz się z tobą skontaktowałam rok temu, podjęłam ryzyko. Nie miałaś formalnego doświadczenia w konsultingu, tylko kilka projektów, które skleciłaś podczas podróży, ale coś mi mówiło, że jesteś wyjątkowa. Udowodniłaś, że jesteś kimś więcej niż się spodziewałam”.
„Dziękuję” – powiedziałem. „To wiele dla mnie znaczy”.
„To nowe stanowisko nie polega tylko na konkurowaniu z twoim starym pracodawcą” – kontynuowała. „Liczymy na to, że zbudujesz coś znaczącego. Apex chce zdominować rynek dystrybucji farmaceutycznej w USA w ciągu pięciu lat. Pomożesz nam to osiągnąć”.
„W takim razie nie ma presji” – powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Ona się zaśmiała.
„Dobrze sobie radzisz pod presją. Dlatego cię zatrudniliśmy. Ale jeszcze jedno” – powiedziała. „Twój poprzedni pracodawca wie, że przychodzisz. Wieść się rozeszła. Spodziewaj się reakcji”.
„Niech zareagują” – powiedziałem. „Jestem gotowy”.
Wylądowałem w Denver w rześkie październikowe popołudnie, dokładnie rok i miesiąc po moim wyjeździe. Miasto wyglądało tak samo – flagi Broncos zwisające z ganków, reklamy kraftowego piwa na billboardach, znajoma panorama na tle gór – ale czułem się zupełnie inaczej.
Zameldowałem się w hotelu w centrum miasta. Apex płacił za tymczasowe zakwaterowanie, dopóki nie znalazłem mieszkania. Wieczór spędziłem na rozpakowywaniu się, wieszaniu kilku zdjęć z podróży – tokijskie zaułki, tajskie targi, praski most o świcie – i przygotowywaniu się do pierwszego dnia w nowym biurze.
Jeszcze nie skontaktowałem się z rodziną.
To może poczekać.
Biuro regionalne Apex znajdowało się na czternastym piętrze budynku w dzielnicy LoDo. Okna sięgające od podłogi do sufitu oferowały widok na ośnieżone szczyty górskie i boisko baseballowe, gdzie drużyna Rockies każdego lata łamała serca kibiców.
Na drzwiach mojego biura z matowego szkła widniało moje nazwisko: „Samantha – Dyrektor Regionalny”.
Stanęłam na chwilę w drzwiach, chłonąc to wszystko. Rok temu pracowałam jako analityk w boksie, a moje nazwisko widniało na plastikowej plakietce przypiętej do kardiganu.
Teraz miałem biuro ze swoim nazwiskiem na drzwiach i zespół, który mogłem zbudować.
Mój pierwszy nabytek był kluczowy. Potrzebowałem kogoś, kto rozumiałby lokalny rynek, ale nie byłby powiązany z żadnym z obecnych graczy.
Poświęciłem dwa tygodnie na przeprowadzanie rozmów z kandydatami i ją znalazłem.
Patricia – nie moja dawna przełożona, inna Patricia. Ta Patricia była byłym kierownikiem operacyjnym w firmie produkującej sprzęt medyczny w Denver Tech Center. Bystra, ambitna i nie bojąca się sprzeciwiać.
„Będę szczera” – powiedziała podczas wywiadu. „Wiem, kim jesteś. Wiem, że pracowałeś w firmie, z którą konkurujemy. To sprawia, że to jest interesujące”.
„Ciekawe jak?” zapytałem.
„Bo wszyscy w branży o tobie mówią” – powiedziała. „Analityczka, która zniknęła i wróciła jako konsultantka, która zbudowała reputację w Azji szybciej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać – i która teraz jest przygotowywana do walki ze swoim byłym pracodawcą. To wspaniała historia”.
„To nie jest opowieść” – powiedziałem. „To moje życie”.
„Jeszcze lepiej” – powiedziała Patricia z uśmiechem. „Chcę być tego częścią. Kiedy zacznę?”
Zaczęła w następny poniedziałek. Razem zaczęliśmy budować firmę. Potem zatrudniono jeszcze dwie osoby – koordynatora logistyki i analityka biznesowego. Mały, ale skuteczny zespół.
Tymczasem moja rodzina stawała się coraz bardziej wytrwała.
Wiedzieli, że wróciłem do Denver. Zamieściłem informację o moim nowym stanowisku na LinkedIn, a wieści szybko się rozchodzą w amerykańskich rodzinach, które cenią sobie grupowe czaty i przesyłane zrzuty ekranu.
W końcu, po dwóch tygodniach unikania zaproszeń, zgodziłem się zjeść z nimi kolację.
Nie w domu.
W restauracji.
Grunt neutralny.
Wszyscy byli tam, kiedy weszłam do przytulnej amerykańskiej bistro niedaleko przedmieścia moich rodziców: mama, tata, Jessica z mężem Brandonem i Danny. Wyglądali na starszych, bardziej zmęczonych.
Albo może po prostu widziałam je wyraźnie po raz pierwszy.
Kolacja zaczęła się niezręcznie. Wszyscy starali się zachowywać normalnie, udawać, że miniony rok w ogóle się nie wydarzył. Kelner przyniósł mrożoną herbatę i chleb. Rozmawialiśmy o korkach, pogodzie i fatalnym sezonie Broncos.
Na koniec mój ojciec odchrząknął.
„Samantho, jesteśmy ci winni przeprosiny” – powiedział. „Szczere. To, co zrobiliśmy – pominięcie cię na ślubie Jessiki – było niewybaczalne. Zaabsorbowało nas podniecenie i planowanie, a zapomnieliśmy o najważniejszym. O Tobie”.
„Nie zapomnieliśmy o niej” – zaprotestowała mama. „Po prostu…”
„Zapomnieliśmy o niej” – powiedział stanowczo tata. „Bądźmy szczerzy. Samantha zawsze była łatwym dzieckiem, takim, które nie potrzebowało uwagi, nie domagało się blasku fleszy, a my to wykorzystaliśmy. Pozwoliliśmy jej zejść na dalszy plan, bo tak było wygodnie”.
Jessica cicho płakała. Danny wpatrywał się w swój talerz.
„Przepraszam” – kontynuował tata. „Zasługiwałeś na coś lepszego z naszej strony. Zasługujesz na coś lepszego z naszej strony. Jeśli dasz nam szansę, chcemy być lepsi”.
Przyjrzałem się każdemu z nich.
Moja rodzina.
Ludzie, którzy mnie ukształtowali, zapomnieli o mnie i nieświadomie popchnęli mnie w stronę stania się silniejszym.
„Doceniam to” – powiedziałam ostrożnie. „Doceniam. Ale muszę ci coś uświadomić. Nie jestem już tą samą osobą, która odeszła. Nie potrzebuję już twojej aprobaty. Nie muszę brać udziału w rodzinnych wydarzeniach, żeby czuć się doceniana. Zbudowałam życie, które ma dla mnie znaczenie – z tobą w nim czy bez ciebie”.
„Rozumiemy” – powiedziała szybko mama. „Po prostu chcemy być częścią twojego życia, jakkolwiek ono wygląda”.
„W takim razie musisz zaakceptować, że moje życie jest tu, w Denver, ale także w Pradze, Bangkoku i gdziekolwiek zaprowadzi mnie praca” – powiedziałam. „Musisz zaakceptować, że odniosłam sukces i jestem niezależna. Musisz przestać traktować mnie jak rzetelną, nudną Samanthę, która istnieje tylko po to, by wszyscy inni czuli się komfortowo”.
„Nigdy nie uważaliśmy, że jesteś nudny” – szepnęła Jessica.
Spojrzałem na nią – na moją siostrę, tę, którą kiedyś ubóstwiałem.
„Tak, tak” – powiedziałem cicho. „Wszyscy tak. Ale to nic. Nauczyło mnie to czegoś ważnego”.
„Co?” zapytał Danny.
„To, że bycie zapomnianym może być największym darem” – powiedziałem. „Zmusiło mnie to do odkrycia, kim jestem bez ciebie. I podoba mi się to, kogo znalazłem”.
Kolacja zakończyła się wstępnymi planami pozostania w kontakcie. Obiecałem, że będę od czasu do czasu przychodził na niedzielne obiady. Obiecali, że będą pamiętać o moich urodzinach w przyszłym roku.
Małe kroki w kierunku czegoś, co ostatecznie może przypominać zdrowy związek.
Ale nie wstrzymywałem oddechu.
Prawdziwy sprawdzian nastąpił dwa tygodnie później, gdy Trevor zwrócił się do mnie z prośbą o pomoc.
Jego wiadomość na LinkedIn była krótka.
„Słyszałem, że wróciłeś do miasta. Powinniśmy się umówić na kawę. Chętnie posłucham o twoich podróżach.”
Długo wpatrywałem się w wiadomość. Śledził moją pracę, kopiował moje strategie, próbował skorzystać z mojego sukcesu, podczas gdy ja byłem dla niego niewidoczny, gdy pracowaliśmy w tym samym biurze.
Odpowiedziałem: „Jasne. Może we wtorek o 10:00?”
Zasugerował kawiarnię niedaleko mojego starego biura.
W odpowiedzi podałem jeden niedaleko mojego nowego biura w centrum miasta.
Zgodził się.
Nadszedł czas, aby przypomnieć wszystkim, kto nauczył ich najlepszych ruchów.
Trevor wyglądał dokładnie tak, jak go zapamiętałam – pewny siebie, elegancki, typ człowieka, który zawsze był zauważany, podczas gdy ja znikałam w tle. Wyprasowana koszula, idealny zegarek, ten swobodny, korporacyjny uśmiech, którego używał w salach konferencyjnych.
Wstał, gdy wszedłem do kawiarni i obdarzył mnie swoim uśmiechem.
„Samantho, wyglądasz świetnie” – powiedział. „Europa wyraźnie się z tobą zgadzała”.
„Tak” – odpowiedziałem, ściskając mu krótko dłoń, po czym usiadłem.
Zamówiliśmy kawę i zamieniliśmy kilka słów o rozwoju Denver, boomie technologicznym w RiNo, rynku nieruchomości, zwykłym amerykańskim scenariuszu.
Nic konkretnego.
Krążył, próbując wymyślić, jak podejść do tematu, który naprawdę chciał omówić.
W końcu pochylił się do przodu.
„Muszę przyznać, że śledziłem twoją pracę” – powiedział. „To naprawdę imponujące, co zrobiłeś w tak krótkim czasie. Ta umowa wietnamska, o której wszyscy mówią – genialna”.
„Dziękuję” powiedziałem.
„Zawsze byłeś dobry w szczegółach” – dodał. „Pamiętam, jak pracowaliśmy razem nad tym projektem w Tajlandii. Miałeś takie metodyczne podejście”.
Lekko się uśmiechnąłem.
„Pamiętam ten projekt” – powiedziałem. „Przedstawiłeś moją analizę kierownictwu i przypisałeś sobie zasługi”.
Miał na tyle przyzwoitości, żeby wyglądać na zakłopotanego.
„Tak to wtedy działało” – powiedział słabo. „Współpraca, wiesz”.
„Oczywiście” – odpowiedziałem, upijając łyk kawy. „Więc dlaczego chciałeś się spotkać?”
Trevor się odprężył, być może myśląc, że udało mu się skutecznie zapomnieć o przeszłości.
„Chciałem zapytać cię o rynki azjatyckie” – powiedział. „Rozwijamy się tam i szczerze mówiąc, przydałaby nam się wiedza kogoś, kto zna rynek”.
„Chcesz, żebym pomógł mojemu konkurentowi?” – zapytałem.
„Nie musimy być konkurentami” – powiedział szybko. „Na tym rynku jest miejsce dla wielu graczy. Może moglibyśmy nawet współpracować przy niektórych projektach”.
Ostrożnie odstawiłem filiżankę z kawą.
„Trevor, obserwujesz mój profil na LinkedIn od roku” – powiedziałem. „Zwracałeś się do tych samych dostawców, których ja pozyskałem, stosując te same strategie, które ja opracowałem, próbując powtórzyć mój sukces, a teraz chcesz ze mną współpracować”.
Na jego twarzy pojawiło się kilka wyrazów, zanim przyjął postawę obronną.
„Nie wiem, o czym mówisz” – powiedział.
„Tak, masz” – odpowiedziałem. „Pytanie brzmi dlaczego. Dostałeś awans, na który ja zasługiwałem. Zajmujesz stanowisko, na które pracowałem sześć lat. Dlaczego tak cię interesuje to, co robię?”
Przez chwilę milczał, a ja dostrzegłem, że na jego twarzy pojawił się jakiś grymas – nie było to poczucie winy.
Zazdrość.
„Bo jesteś w tym dobry” – powiedział w końcu. „Może nawet lepszy ode mnie. Zawsze byłeś. Widzisz rzeczy, których inni nie dostrzegają. Budujesz trwałe relacje. A teraz jesteś w Apex, a oni pokonują nas na każdym rynku, z którym się stykasz”.
„A czyja to wina?” – zapytałem spokojnie. „Nie zmuszałem cię, żebyś trzymał mnie w cieniu”.
„Co mam powiedzieć, Samantho? Że mi przykro? Że chciałbym, żeby wszystko potoczyło się inaczej?” – zapytał.
„Nie chcę, żebyś cokolwiek mówił” – powiedziałem. „Chciałem, żebyś wiedział, że dokładnie wiem, co robisz – i że to nie działa. Dostawcy, do których się zwróciłeś, powiedzieli mi o twoich ofertach. Śmiali się z tego, jak słabo rozumiesz ich kulturę biznesową i jak próbujesz forsować umowy zamiast budować partnerstwa”.
Zacisnął szczękę.
„Radzimy sobie dobrze” – powiedział sztywno.
„Tracisz udziały w rynku na rzecz Apex” – odpowiedziałem. „W ciągu sześciu miesięcy zdobyliśmy piętnaście procent rynku dystrybucji farmaceutycznej w Azji Południowo-Wschodniej. W tym samym okresie twoja firma straciła dwanaście procent. Te liczby są publiczne, Trevor. Każdy może je zobaczyć”.
„Więc wróciłeś tu, żeby się napawać?” – zapytał.
„Nie” – powiedziałem, wstając. „Wróciłem tu, żeby dokończyć to, co zacząłem”.
Trevor spojrzał na mnie i po raz pierwszy od lat, odkąd go znam, dostrzegłam niepewność w jego oczach.
„Smacznego kawy” – powiedziałem. „A Trevor, przestań obserwować mój profil na LinkedIn. To trochę żałosne”.
Wyszedłem nie oglądając się za siebie.
Tego wieczoru rozmawiałem przez wideo z Victorią. Uśmiechała się, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
„Słyszałam o twoim spotkaniu z Trevorem” – powiedziała.
„Jak ty…” zacząłem.
„Branża jest mniejsza, niż myślisz, a ludzie gadają” – powiedziała. „Zwłaszcza gdy ktoś publicznie ucisza złotego chłopca konkurencji. Dobra robota”.
„Właśnie powiedziałem mu prawdę” – powiedziałem. „Właśnie tego potrzebował usłyszeć”.
„Samantho, mam wieści” – powiedziała. „Zespół zarządzający analizował prognozy kwartalne, a twój wpływ na nasz rozwój jest nie do przecenienia. Chcemy ponownie rozszerzyć twoje obowiązki. Już przekroczyłaś wszystkie wyznaczone przez nas cele. Gregory chce, żebyś została wiceprezesem ds. operacji międzynarodowych. Będziesz nadzorować wszystkie nasze globalne inicjatywy w zakresie łańcucha dostaw, nie tylko w regionie USA”.
Usiadłem powoli.
„Wiceprezydencie?” powtórzyłem.
Tytuł, który w mojej starej firmie osiągnąłbym za dekady, o ile w ogóle kiedykolwiek. Byłem z powrotem w Denver niecałe dwa miesiące.
„To znaczące” – powiedziała Victoria. „Zasłużyłeś na to. Zebranie zarządu jest w przyszłym tygodniu. Chcą, żebyś przedstawił swoją strategię na kolejne dwa lata. Pokaż im, co pokazałeś nam w Wietnamie i Pradze. Przekonaj ich, że możesz osiągnąć ten sukces na skalę globalną”.
Po rozmowie siedziałem w swoim mieszkaniu i patrzyłem na panoramę Denver, a światła migotały na tle ciemnych zarysów gór.
Rok temu opuściłam to miasto czując się bezwartościowa, zapomniana i niewidzialna.
Teraz zaproponowano mi stanowisko wiceprezesa w firmie, która naprawdę doceniła moją pracę.
Ale to jeszcze nie był koniec.
Prezentacja zarządu miała się odbyć w następny czwartek w siedzibie Apex w Chicago. Spędziłem tydzień na przygotowaniach – zbierałem dane, prognozy, studia przypadków, spędzałem noce nad arkuszami kalkulacyjnymi i slajdami.
Patricia pomogła mi dopracować prezentację, wyeliminować słabe punkty i wzmocnić narrację.
„Musisz im pokazać, że jesteś nie tylko dobry w taktyce” – powiedziała. „Musisz udowodnić, że myślisz strategicznie i rozumiesz szerszy kontekst”.
Miała rację.
Przebudowałem prezentację, aby opowiedzieć historię — gdzie obecnie znajduje się Apex, w jakim kierunku zmierza rynek i w jaki sposób moje podejście może pomóc im w zdominowaniu rynku za pięć lat.
Wieczorem przed prezentacją zadzwoniła moja mama.
„Kochanie, chciałam ci powiedzieć, jak bardzo jestem z ciebie dumna” – powiedziała. „Jessica wspomniała, że widziała na LinkedInie coś o potencjalnym awansie”.
„Jutro mam prezentację przed zarządem” – powiedziałem. „Rozważają mianowanie mnie wiceprezesem ds. operacji międzynarodowych”.
„To wspaniale” – powiedziała. „Co będziesz prezentować?”
Przyłapałem się na tym, że jej to wyjaśniałem – omawiając moją strategię, moją wizję. Słuchała, zadając od czasu do czasu pytania, które świadczyły o tym, że naprawdę stara się zrozumieć.
„Samantho, nie miałam pojęcia, że pracujesz na takim poziomie” – powiedziała cicho. „To niezwykłe”.
„To jest to, do czego dążyłem” – powiedziałem.
„Wiem, że już to mówiłam, ale naprawdę żałuję, że tego nie widzieliśmy” – powiedziała. „Nie widzieliśmy ciebie. Zawsze byłeś obecny, zawsze niezawodny, a my to braliśmy za pewnik”.
„Tak”, zgodziłem się.
„Czy mogę przyjechać do Denver w przyszłym miesiącu?” – zapytała. „Tylko ja, nie cała rodzina. Chciałabym zaprosić cię na kolację i porozmawiać. Naprawdę porozmawiać. O twoim życiu, pracy, o wszystkim, co przegapiliśmy”.
Zastanowiłem się nad tym.
„Może” – powiedziałem. „Najpierw pozwól mi przejść przez tę prezentację”.
„Oczywiście” – powiedziała. „Powodzenia jutro, kochanie. Nie żebyś tego potrzebowała. Mam przeczucie, że zrobisz na wszystkich wrażenie”.
Prezentacja miała się odbyć o 9:00 rano w Chicago. Przyleciałem poprzedniego wieczoru, odbyłem ostatnią próbę w pokoju hotelowym i dotarłem do biura o 8:30.
Gregory osobiście mnie powitał w holu.
„Zdenerwowany?” zapytał.
„Skupiony” – powiedziałem.
„Dobra odpowiedź” – odpowiedział. „Zarząd jest surowy, ale sprawiedliwy. Pokaż im to, co pokazałeś nam, a będzie dobrze”.
Sala konferencyjna była onieśmielająca – długi stół, skórzane fotele, siedmiu członków zarządu, plus Gregory i Victoria. Okna od podłogi do sufitu wychodziły na miasto i jezioro Michigan w oddali.
Spojrzeli na mnie z wyrazem twarzy od zaciekawienia po sceptycyzm. Byłem młody jak na stanowisko wiceprezesa. Pracowałem w firmie niecały rok. Rozumiałem ich wątpliwości.
Zacząłem od studium przypadku Wietnamu, opowiadając im, jak zidentyfikowałem szansę, zbudowałem relacje i zabezpieczyłem kontrakty, które teraz pozwalają firmie Apex oszczędzać miliony dolarów rocznie.


Yo Make również polubił
Panko: przepis na panierkę w płatkach do przygotowania w domu w kilku krokach
Oto pięć nietypowych objawów stóp
Dla mnie to nowość!
Wegetariańskie ciasto na słono: pyszny pomysł dla całej rodziny!