Ostatni folder nosi nazwę INSTRUKCJE.
W środku znajduje się pojedynczy list napisany ręką Austina na jego osobistym papierze firmowym.
Moja najdroższa Callie,
Jeśli to czytasz, widziałeś to samo, co ja. Wiesz, co dla ciebie zaplanowali.
Tak mi przykro, kochanie. Przepraszam, że musiałam zostawić cię samą, żebyś mogła się z tym zmierzyć. Przepraszam, że nasza rodzina nie jest taka, jaką ją sobie wyobrażaliśmy. Przepraszam, że ludzie, którzy powinni cię chronić, próbują cię zniszczyć.
Ale nie jesteś bezbronny.
Nie jesteś tą kruchą wdową, za jaką cię uważają.
Jesteś Callie Fletcher, jedną z najlepszych malarek swojego pokolenia, i jesteś twardsza, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Oto co zaaranżowałem.
Pieniądze ze sprzedaży moich dzieł znajdują się na koncie, do którego dostęp masz tylko Ty. Dane bankowe znajdują się na dole tego listu. Są całkowicie Twoje. Wykorzystaj je, jak chcesz.
Kupiłem też coś dla ciebie. Właściwie dla nas, choć mnie tam nie będzie, żeby się tym cieszyć. Akt własności i klucze są w tym pudełku. Otwórz niebieską kopertę.
Niemieccy inwestorzy wciąż czekają na twoją decyzję w sprawie kolekcji. Nie musisz jej sprzedawać, jeśli nie chcesz, ale jeśli to zrobisz, to kolejne osiemnaście milionów dolarów, których Anthony i Ariana nigdy nie tkną.
A co do nich – to twój wybór. Możesz się z nimi skonfrontować, ujawnić ich, oskarżyć.
Albo możesz zrobić to, na co mam nadzieję.
Zniknąć.
Weź swoje pieniądze, weź swoją sztukę i zacznij od nowa gdzieś, gdzie nikt nie będzie mógł cię tknąć.
Przez pięćdziesiąt lat byłaś tym, kim wszyscy od ciebie oczekiwali. Żoną. Matką. Babcią. Tą wspierającą. Tą wyrozumiałą.
Teraz bądź sobą. Po prostu sobą.
Następny wpis w dzienniku wszystko wyjaśni. Ale najpierw otwórz niebieską kopertę i zobacz, co dla nas kupiłem.
Kocham cię na zawsze,
Austin.
Moje ręce trzęsą się tak bardzo, że ledwo mogę otworzyć niebieską kopertę.
W środku znajduje się akt własności nieruchomości. Adres: Central Park West, Apartament 14C.
Znajdują się tam również klucze i błyszczące zdjęcia mieszkań – wysokie sufity, ogromne okna, podłogi z twardego drewna, które błyszczą w naturalnym świetle.
Zdjęcia przedstawiają puste pokoje czekające na zapełnienie, czekające, by stać się domem. Jedno ze zdjęć ukazuje widok: rozciągający się w dole Central Park, morze zimowych drzew i biały śnieg, a za nim rozciągające się miasto.
Wpatruję się w zdjęcia, próbując pojąć, co zrobił Austin.
Kupił nam mieszkanie. Miejsce, w którym mogliśmy zacząć od nowa, tworzyć, żyć życiem, o jakim marzyliśmy, będąc młodymi artystami, którzy jeszcze nie wiedzieli, że życie ugnie nas w kształty, których sami nie wybraliśmy.
Cena widnieje w akcie notarialnym: 4,2 miliona dolarów, zapłacono w całości.
Wydał na to pieniądze zarobione na sztuce — na zapewnienie mi przyszłości, azylu, miejsca, w którym mógłbym być bezpieczny przed ludźmi, którzy planują mnie okraść i umieścić w ośrodku opieki nad osobami z zaburzeniami pamięci.
Siedzę w tym małym pokoju w bankowym skarbcu, otoczony dowodami zdrady i miłości, trzymając w ręku akt własności życia, o którym nie wiedziałem, że mogę je mieć.
I po raz pierwszy odkąd Austin zmarł, czuję coś więcej niż tylko smutek.
Czuję wściekłość. Czystą, oczyszczającą wściekłość na to, co planowali mi zrobić. Na to, jak mnie zlekceważyli. Na to, że uważali mnie za po prostu wygodną staruszkę, której majątek mogli ograbić, której autonomię mogli odebrać, której głos mogli uciszyć.
Zbieram wszystkie teczki, pendrive’a, zdjęcia. Biorę akt własności i kluczyki. Wrzucam wszystko do torby oprócz jednej rzeczy: zdjęcia Anthony’ego i Ariany całujących się na parkingu.
Ten schowałem do kieszeni płaszcza.
Potem wychodzę z banku w zimny grudniowy poranek i podejmuję decyzję.
Nie zamierzam się z nimi konfrontować. Jeszcze nie.
Pozwolę im myśleć, że wygrywają. Będę tą kruchą, zagubioną wdową, jakiej się spodziewają. A kiedy będą sobie gratulować, jak łatwo mną manipulować, ja zniknę w życiu, które Austin dla mnie zbudował.
Zanim zorientują się, co się stało, mnie już nie będzie, a oni nie zostaną z niczym.
Wracam do mieszkania i robię coś, czego nigdy bym się nie spodziewał.
Staję się aktorką w swoim własnym życiu.
Wpis w dzienniku z 27 grudnia jest krótki.
Teraz znasz prawdę. Jutro idź obejrzeć mieszkanie. Przespaceruj się po tym, co będzie twoim nowym domem. Potem wróć i przeczytaj kolejny wpis. A Callie – zacznij po cichu przenosić swoje najcenniejsze rzeczy do magazynu, po jednym lub dwóch na raz. Wszystko już załatwiłem. Szczegóły w jutrzejszym wpisie.
Więc to właśnie robię.
Ale najpierw muszę odegrać swoją rolę.
Dzwonię do Lauren w południe. Głos mi drży, kiedy mówię, ale nie z żalu. Z wściekłości muszę się maskować kruchością.
„Mamo” – mówi Lauren z ulgą. „Wszystko w porządku? Wczoraj strasznie nas przestraszyliśmy”.
„Przepraszam, kochanie” – mówię. „Po prostu… Tak trudno było mi być w kościele bez twojego ojca. Musiałam się przejść. Pomyśleć. Powinnam była ci powiedzieć, dokąd idę”.
„Rozumiemy. Po prostu martwimy się o ciebie, jakbyś była sama w tym dużym mieszkaniu”. Waha się. „Anthony i ja myśleliśmy, że może w nowym roku moglibyśmy pomóc ci obejrzeć jakieś mniejsze mieszkania. Coś bardziej przystępnego”.
Myślę, że to coś, co można łatwiej splądrować.
„To miłe” – mówię ostrożnie. „Może. Daj mi najpierw przetrwać święta”.
„Oczywiście. Bez presji. Jesz? Potrzebujesz czegoś?”
„Nic mi nie jest. Naprawdę.”
Rozmawiamy jeszcze przez kilka minut — powierzchowne uprzejmości, ale czuję w ustach jak rozbite szkło.
Po rozłączeniu się od razu dzwonię do Brandona.
„Mamo. Jezu. Nie możesz tak po prostu zniknąć” – mówi.
Jego ton jest zirytowany, a nie zaniepokojony.
Kiedy mój syn zaczął do mnie mówić jak do dziecka?
„Wiem. Przepraszam. Nie myślałem jasno.”
„To nas martwi” – mówi Brandon. „Ariana i ja myślimy, że może powinnaś z kimś porozmawiać. Z terapeutą albo…”
„Ja się tym zajmuję” – mówię.
„Naprawdę? Bo z mojego punktu widzenia izolujesz się, ignorujesz rodzinę w święta, włóczysz się po mieście…”
„Poszedłem do kościoła i poszedłem na spacer. To nie jest żadne wędrowanie.”
„Wiesz, o co mi chodzi”. Wzdycha. „Słuchaj, kochamy cię. Chcemy pomóc, ale musisz nas do siebie dopuścić”.
Wpuszczą cię, żebyś mógł zrobić inwentaryzację tego, co planujesz ukraść, tak myślę.
„Zrobię to” – kłamię. „Po Nowym Roku usiądziemy i porozmawiamy o wszystkim. O mieszkaniu, o posiadłości, o wszystkim”.
Wygląda na to, że go to satysfakcjonuje. Kończymy rozmowę z obustronną, fałszywą serdecznością.
Czuję się chory.
To moje dzieci. Urodziłam je, wychowałam, poświęciłam się dla nich, a teraz je okłamuję, bo ich małżonkowie to przestępcy, a ja nie wiem, czy moje dzieci są współwinne, czy po prostu ślepe.
Myśl, że Brandon i Lauren mogliby wiedzieć, że mogliby być częścią tego wszystkiego, jest niemal gorsza niż romans i kradzież.
Prawie.
Ale teraz nie mogę o tym myśleć.
Teraz muszę się ruszyć.
28 grudnia nadchodzi z świeżym śniegiem i ostrym zimnem.
Ubieram się „na cebulkę”, wsiadam do metra i idę pod adres podany w akcie własności — przedwojenny budynek przy Central Park West z elegancką fasadą z wapienia i portierem, który uprzejmie kiwa głową, gdy podchodzę.
„Jestem Callie Fletcher” – mówię, pokazując mu kluczyki. „Myślę, że mój mąż to załatwił…”
„Pani Fletcher, tak” – mówi.
Jest starszy, może ma sześćdziesiąt lat, i ma życzliwe spojrzenie. „Pan Fletcher spotykał się z zarządcą budynku kilka razy. Czekaliśmy na pana. Jestem Robert. Proszę wejść.”
Hol jest cały z marmuru i mosiądzu, pięknie utrzymany, ale nie ostentacyjny. W rogu wciąż stoi mała choinka, ozdobiona białymi światełkami i złotymi ozdobami. Jest gustownie i elegancko – dokładnie o takim budynku marzyliśmy z Austinem, gdy byliśmy młodzi i biedni, a sukces oznaczał mieszkanie blisko parku.
Robert odprowadza mnie do windy i wciska czternaście.
„Pan Fletcher chciał, żeby pan wiedział, że wszystko jest już przygotowane” – mówi. „Media są włączone, mieszkanie posprzątane, a w kuchni czeka na pana pakiet powitalny od zarządu budynku”.
Winda jedzie gładko. Moje serce unosi się razem z nią.
Mieszkanie 14C znajduje się na końcu cichego korytarza. Moje ręce drżą, gdy otwieram drzwi.
Mieszkanie jest puste, ale pełne światła. Ogromne okna wychodzą na park, zalewając przestrzeń zimowym słońcem. Salon jest przestronny, z sztukaterią i oryginalną drewnianą podłogą, która w naturalnym świetle lśni miodowym kolorem.
Kuchnia została odnowiona, ale z poszanowaniem charakteru budynku — białe płytki typu metro, marmurowe blaty, profesjonalne urządzenia AGD, które lśnią w świetle wpuszczanym.
Są dwie sypialnie, obie przestronne. Główna sypialnia ma przylegającą łazienkę z wanną na nóżkach i oknem, przez które widać idealny kwadrat nieba. Druga sypialnia jest nieco mniejsza, ale wciąż przestronna, z tym samym pięknym światłem.
A potem jest trzeci pokój.


Yo Make również polubił
Pyszne roladki z kurczaka od babci
Koktajl z ananasa i banana, który spala tłuszcz z brzucha i pozwala schudnąć 4 kilogramy tygodniowo
Jabłkowe Pierożki z 150 g Twarogu – Nigdy Nie Jest Ich Za Mało!
„Niepozorne piękno ogrodu – które rośliny warto usunąć, by uniknąć owadów w domu