Mój ojczym kazał mi ustąpić miejsca w Boże Narodzenie jego „prawdziwej córce” — następnego ranka 47 nieodebranych połączeń pokazało mu, kim naprawdę jestem. – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój ojczym kazał mi ustąpić miejsca w Boże Narodzenie jego „prawdziwej córce” — następnego ranka 47 nieodebranych połączeń pokazało mu, kim naprawdę jestem.

Frank „zatrudnił firmę PR”.

Tłumaczenie: facet o imieniu Doug, który prowadził firmę zajmującą się zarządzaniem reputacją w piwnicy swojej mamy w Aurorze i większość czasu spędzał na kłótniach z nieznajomymi w Internecie.

Był zaskakująco skuteczny.

Hashtag #FalselyAccused stał się popularny na poziomie lokalnym.

Ktoś tak zmontował filmik wujka Teda, że ​​wyglądało to tak, jakbym rzucił się na ziemię, żeby zwrócić na siebie uwagę.

Jak się okazuje, internet uwielbia teorie spiskowe, zwłaszcza te, w których jedną z ofiar jest ładna blondynka, a drugą ciemnowłosa „zazdrosna przyrodnia siostra”.

Czwartego dnia moje wiadomości prywatne były pełne wiadomości od nieznajomych, którzy nazywali mnie potworem, naciągaczką i kłamczuchą.

Groźby śmierci. Drastyczne.

Moja firma wysłała mnie na urlop administracyjny „w oczekiwaniu na dochodzenie”, gdy tylko sprawa trafiła na ich radar.

Moja sąsiadka z mieszkania 4B powiedziała zarządcy budynku, że „martwi się o moje zdrowie psychiczne”.

Nawet niektórzy członkowie dalszej rodziny zaczęli się wahać.

Może Frank miał rację.

Może posunąłem się za daleko.

Najgorszy moment nadszedł, gdy zadzwoniła moja mama.

Jej głos był cichy i urywany.

„Simona” – powiedziała cicho. „Prawnik Franka pokazał mi dokumenty. Wyglądają… prawdziwie. Czy ty…” Przełknęła ślinę. „Podrzuciłaś dowód?”

To pytanie bolało bardziej, niż upadek.

Więcej niż siniak na biodrze. Więcej niż cisza.

To było jak ponowne zepchnięcie w dół – tym razem ze schodów.

Dzień później Frank wystąpił w lokalnym programie porannym – w takim, który zazwyczaj pokazuje zaginione psy, sprzedaż ciast i szkolne orkiestry marszowe.

Miał na sobie swój najlepszy granatowy garnitur, starannie uczesane włosy i wyraz twarzy przypominający „zranionego jelenia”.

Opowiedział prowadzącemu, jak „wychowywał mnie jak własną córkę”, jak był „załamany”, jak cała ta sytuacja była „tragicznym nieporozumieniem” i jak bardzo pragnął tylko „aby jego rodzina była znów razem”.

Prowadząca, która najwyraźniej nigdy w życiu nie sprawdzała faktów, skinęła głową ze zrozumieniem i poklepała go po dłoni.

Gdybym nie znał prawdy, pewnie bym mu uwierzył.

Tymczasem Richard robił to, co wychodziło mu najlepiej: wykorzystywał techniczne szczegóły jako broń.

Zaczął się dowiadywać, w jaki sposób uzyskałem dostęp do telefonu Franka.

Najwyraźniej samo patrzenie na odblokowany telefon mogłoby, według ścisłej interpretacji prawa stanowego, zostać uznane za „nieautoryzowany dostęp do urządzenia elektronicznego”.

Przekształcił moją dokumentację w dowód „obsesyjnej wendety”.

Zasugerował nawet, że to ja zmanipulowałem moją starszą babcię, żeby wzięła udział w moim spisku, przedstawiając ją jako zagubioną kobietę, którą wykorzystałem.

Rozprawę wyznaczono na 30 grudnia.

Sędzia: Harold Feinstein, znany w kręgach prawniczych Denver z zaskakujących rozstrzygnięć i dramatycznych wyroków.

Zespół Franka nabrał rozpędu.

Współczucie mediów.

Starannie opracowana narracja.

Tej nocy siedziałam po turecku na kanapie, przed sobą miałam laptop mojego ojca, a za oknem migały światła miasta. Zastanawiałam się, czy nie zagrałam kartami za wcześnie.

Gdyby Frank miał zamiar wywrócić cały stół.

29 grudnia, dzień przed rozprawą, wszystko znów się zmieniło.

Tym razem jednak starannie skonstruowana kontrnarracja Franka nie pękła.

Zawaliło się niczym domek z kart podczas huraganu.

Wszystko zaczęło się od Douga, „eksperta” od zarządzania reputacją.

Okazuje się, że prowadzenie kampanii PR w piwnicy mamy ma jedną zasadniczą wadę.

Twoja mama.

Matka Douga, Barbara, skądś znała Franka.

Nie z wiadomości.

Z jej starego klubu książki.

Nie chodzi o jej obecny klub książki w Kolorado, ale o ten, do którego należała piętnaście lat temu w Phoenix w Arizonie.

Frank posługiwał się wówczas nazwiskiem Francis Morrison Walsh.

Oszukał sześć wdów z jej grupy, ukradł im oszczędności, a potem zniknął.

Barbara nie tylko zadzwoniła na policję.

Zadzwoniła do wszystkich.

Jej stare przyjaciółki. Ich przyjaciółki. Ich siostry. Ich kuzynki.

Do południa czternaście kobiet z trzech stanów opowiedziało o Franku.

Różne nazwy.

To samo oszustwo.

Jego łagodna, zraniona osobowość ojca rodziny, którą promował w telewizji, rozpłynęła się szybciej niż kariera modelki Britney.

Wtedy Kelly i Marcus, moi byli współpracownicy, którzy zgodzili się zeznawać przeciwko mnie, doznali nagłego, dramatycznego ataku sumienia.

Zainspirowało ich pojawienie się u ich drzwi agentów FBI.

Okazuje się, że kłamstwo podczas śledztwa federalnego nadal jest nielegalne, nawet jeśli znany prawnik powie ci, że to „tylko lekka przesada”.

Przewracali się szybciej niż naleśniki w IHOP, przyznając, że Frank zapłacił każdemu z nich po pięć tysięcy dolarów za kłamstwo.

Ale prawdziwa sensacja nadeszła z zupełnie nieoczekiwanego miejsca.

Asystent prawny Richarda Steinberga.

Miała na imię Dorothy. Była cicha, sprawna, zawsze w tle robiła notatki.

Ona wszystko nagrywała.

Prawnie.

Nasz stan jest stanem, w którym obowiązuje zasada zgody jednej partii, a ona zdecydowała, że ​​to ona jest partią.

Frank, nie wiedząc o tym, zachowywał się niezwykle szczerze za zamkniętymi drzwiami.

Mówił o fabrykowaniu dowodów.

O przekupywaniu świadków.

O jego planie ucieczki do Kostaryki, gdy tylko uzyska ode mnie odszkodowanie.

Dorothy nie zrezygnowała.

Weszła do biura prokuratora okręgowego z sześcioma godzinami nagrań, transkryptami oznaczonymi kolorami i tym, co nazywała „teczkę sumienia”.

Wszystkie brudne sztuczki, jakie zaplanowali Richard i Frank, ułożone niczym mapa drogowa prowadząca do ich własnej zagłady.

Okazało się, że córka Dorothy również padła ofiarą oszustwa ojczyma.

Czekała dokładnie na taki przypadek.

Tymczasem Chad — dokumentalista zatrudniony przez Britney — nieumyślnie stał się bohaterem, o którym nikt z nas nie wiedział, że go potrzebuje.

Wiele swoich nagrań transmitował na żywo, licząc, że dzięki temu jego kanał zyska popularność.

W rzeczywistości film uchwycił Britney na kamerze, z zaskoczenia i bez żadnych filtrów, przewracającą oczami i mówiącą: „Oczywiście, że tata jest winny. Ale kogo to obchodzi? Potrzebujemy pieniędzy”.

Ponownie wspomniała o działalności dodatkowej, tym razem podając szczegóły.

Frank sprzedawał podróbki dóbr luksusowych w Internecie, wykorzystując magazyn firmy do przechowywania towarów i konta firmowe do prania pieniędzy.

Wieczorem Frank znów zapukał do moich drzwi.

Tym razem bez kamer.

Bez prawnika.

Tylko on.

Wyglądał jakoś na mniejszego, jakby garnitur, który miał na sobie, nagle stał się o rozmiar za duży na tego mężczyznę.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Sekret Babci na Idealne Naleśniki: Omas Pfannkuchen z Tajemniczym Składnikiem, Który Masz w Kuchni

Przygotowanie ciasta: W dużej misce wymieszaj mąkę, cukier i sól. W osobnej misce ubij jajka z mlekiem, a następnie powoli ...

Skorupki jajek – nie wyrzucaj ich: namocz je w gorącej wodzie i zobacz, co się stanie

W ten sposób dostarczane są rośliny, które są zasilane, przez skorupki jaj, znajdujące się na wysokim poziomie procentowym węglanu, tego ...

Ludzie są zaniepokojeni, gdy uświadamiają sobie, co to za żółta substancja w oczach po przebudzeniu

Aby złagodzić objawy zapalenia spojówek, NHS zaleca: – Umyj powieki czystą wodą. Zagotuj wodę i odstaw do ostygnięcia, a następnie ...

Ciasto fanta z mandarynkami i kwaśną śmietaną: Tak pieczesz klasyk na tortownicy

Rozgrzej piekarnik do 180°C i natłuść formę do pieczenia (o średnicy ok. 26 cm) lub wyłóż ją papierem do pieczenia ...

Leave a Comment