„Riverside” – powiedziałem. „Blisko Riverside Park”.
„Jakie to urocze” – odpowiedziała.
„Urocze” – tak niektórzy ludzie nazywają „zakażenie”.
Jessica obdarzyła mnie wymuszonym uśmiechem.
„Miło mi w końcu pana poznać, panie Mitchell. Mark ciągle o panu mówi.”
„Naprawdę?” – zapytałem, patrząc na mojego syna, który nagle zaczął przejawiać głęboką fascynację szklanką z wodą.
Potem był Thomas. Pod koniec dwudziestki, z wiotką talią, która sugerowała raczej koktajle niż cardio. Miał na sobie koszulkę Harvard Business School pod luźną, luźną marynarką, jakby samo logo nie było wystarczająco głośne. Nie wstał. Po prostu lekko pomachał.
„Tommy właśnie wrócił z Aspen” – oznajmiła Victoria. „Nawiązał kontakty z kilkoma fascynującymi inwestorami venture capital”.
Tłumaczenie: jeździł na nartach za pieniądze Harolda i wciskał swój „koncept” każdemu, kto siedział obok niego w barze.
Układ miejsc siedzących powiedział mi wszystko, co musiałem wiedzieć. Harold na czele, Victoria na przeciwległym końcu, Jessica i Thomas po bokach matki, Mark obok Jessiki. Potem byłem ja – na krześle, które przyciągnęli do rogu stołu. Nie do końca w środku, nie do końca na zewnątrz. Uprzejmy wygnaniec.
„Czy mogę zaproponować ci coś do picia?” zapytał Harold. „Mamy doskonały oddech Montrachet”.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, wtrącił się Mark.
„Tata zazwyczaj pije tylko piwo.”
„Piwo?” powtórzyła Victoria, jakby powiedział „olej silnikowy”. „Jakie… orzeźwiające. Chyba nie mamy. Może obsługa mogłaby sprawdzić warsztat”.
„Woda jest dobra” – powiedziałem. „Kranówka też jest dobra”.
Odrobinę się rozluźnili. Biedny krewny zaakceptował swoje miejsce.
Podano pierwsze danie: zdekonstruowaną sałatkę – trzy liście, dwie tajemnicze rośliny i odrobina czegoś, co wyglądało, jakby zostało nałożone pędzlem. Victoria wyjaśniła, że ich osobisty szef kuchni szkolił się w Paryżu. Powiedziała „Paryż” tak samo, jak „Riverside”, tylko z większą czułością.
Skinąłem głową, licząc w myślach, ile prawdopodobnie kosztuje ten talerz. Gdzieś w Bronksie rodzina żywiła cztery osoby tą samą ilością jedzenia.
„Więc, Davidzie” – powiedział Harold, piłując pomidora koktajlowego z większym skupieniem, niż rynek prawdopodobnie kiedykolwiek widział. „Mark powiedział nam, że jesteś konsultantem”.
„To prawda.”
„Jakież to interesujące”. Jego ton sugerował, że nie. „Mali klienci, jak sądzę. Lokalne firmy. Różnej wielkości”.
„Różne rozmiary” – zgodziłem się. „Zależy od miesiąca”.
Thomas parsknął śmiechem do wina.
„W tej gospodarce musi być ciężko. Wszystkie prawdziwe pieniądze krążą w rewolucjach technologicznych. Teraz pracuję nad rewolucyjną aplikacją, która zmieni sposób, w jaki ludzie myślą o myśleniu”.
Wziąłem łyk wody, żeby się nie śmiać.
„Jak ludzie myślą o myśleniu?” powtórzyłem.
„To skomplikowane” – powiedział. „Prawdopodobnie nie zrozumiałbyś aspektów technicznych”.
Chłopak, który oblał kodowanie na pierwszym roku, miał wyjaśniać „aspekty techniczne” człowiekowi, który zbudował bezpieczną infrastrukturę dla agencji federalnych. Prawie rozważałem zapłacenie za resztę kolacji.
„Thomas ma taką wizję” – powiedziała z dumą Victoria. „Rozwija tę koncepcję już od trzech lat”.
Trzy lata „koncepcji”. W tym czasie zbudowałem i sprzedałem dwie firmy.
Zanim zagłębię się w ten program komediowy, chcę poświęcić chwilę i powiedzieć: jeśli podoba Ci się ta historia, rozważ zasubskrybowanie kanału i kliknięcie przycisku „Lubię to”. To naprawdę pomaga mi opowiadać Ci takie historie. Twoje wsparcie znaczy dla mnie więcej, niż myślisz.
Harold, zadowolony, że „wizja” jego syna została właściwie zaprezentowana, znów skupił całą uwagę na sobie.
„Właśnie mówiłem Thomasowi, żeby porozmawiał z moimi znajomymi w klubie. Prawdziwymi graczami. Nie takimi jak ci początkujący przedsiębiorcy, którzy teraz tłoczą się na boisku. Bez urazy, David.”
„Nie ma sprawy” – odpowiedziałem swobodnie, myśląc o ostatnim e-mailu, którego wysłał mi mój dyrektor finansowy z wynikami za kwartał.
„Problem z dzisiejszymi ludźmi” – kontynuował Harold – „polega na tym, że nie rozumieją wartości rodowodu. Myślą, że każdy może po prostu założyć firmę, zarabiać pieniądze i odnosić sukcesy. Ale hodowla ma znaczenie. Pochodzenie ma znaczenie”.
„Absolutnie” – zgodziła się Victoria. „Właśnie dlatego byliśmy tak zaskoczeni, kiedy Jessica przyprowadziła Marka do domu”.
Odwróciła się do mojego syna, uśmiechając się szeroko.
„Bez urazy, kochanie. Jak na swoje okoliczności, spisałaś się znakomicie.”
„Jego okoliczności?” – zapytałem, starając się zachować lekki ton.
„No wiesz.” Victoria machnęła niepewnie ręką. „Dorastanie bez żadnych przywilejów. Musiało być ci bardzo ciężko, Davidzie, samotnie wychowywać dziecko z tak skromnych dochodów.”
„Tata świetnie sobie poradził” – powiedział cicho Mark.
Ale w tych słowach było coś gorzkiego – wstyd. Wstyd z powodu jego pochodzenia. Wstyd z mojego powodu.


Yo Make również polubił
Eksperci ostrzegają przed niebezpieczeństwem „płuc popcornowych”, wskazując na dowody, że uszkodzeń płuc wywołanych wapowaniem nie można odwrócić.
11 domowych sposobów na opuchnięte stopy i kostki Oto
Mój dziadek wiedział, co robi!
Dlaczego warto masować stopy przed snem?