Mocniej ścisnęłam Kenzo, próbując wymyślić cokolwiek, jakikolwiek ruch, jakikolwiek cud.
I nagle z zewnątrz przez noc przetoczył się krzyk, wysoki, ostry, pełen paniki.
„Co do ”
Mężczyźni szarpnęli się w kierunku, z którego dochodziły dźwięki.
Marcus wyskoczył pierwszy, kroki dudniły na schodach. Drugi poszedł za nim, mamrocząc przekleństwo.
W chwili, gdy biuro opustoszało, wstrzymałem oddech. Ruszyłem.
Podniosłem Kenzo, otworzyłem drzwi szafy i pobiegłem.
Zbiegliśmy po schodach, potykając się o gruzy. Tylne drzwi były otwarte. Wypadliśmy na zewnątrz i pobiegliśmy przez podwórko, jakby od tego zależało nasze życie – bo tak właśnie było.
Przy ścianie czekał Okafor, ciężko dysząc i patrząc groźnie.
„Ten krzyk” – wykrztusiłam, podnosząc Kenzo – „to ty?”
Usta Okafora wykrzywiły się w czymś na kształt uśmiechu.
„Potrzebowałam, żeby ci ich nie było” – powiedziała. „Zrozumiałeś?”
Wsunąłem plecak w jej stronę.
“Wszystko.”
Skinęła głową raz.
„Dobrze” – powiedziała. „Ruszaj się”.
Pobiegliśmy do jej samochodu zaparkowanego kilka przecznic dalej, wślizgnęliśmy się na siedzenia, trzasnęliśmy drzwiami i zamknęliśmy je automatycznie, instynktownie. Okafor odjechał szybko, ale z opanowaniem, a miasto znów nas pochłonęło.
Dopiero gdy światła okolicy zniknęły za nami, zdałem sobie sprawę, że wstrzymywałem oddech.
„Widzieli sejf” – wyszeptałem. „Wiedzą, że ktoś tam był. Powiedzą Quasiemu”.
Wzrok Okafora powędrował ku mnie, w lusterku wstecznym.
“Doskonały.”
Spojrzałem na nią.
„Co masz na myśli mówiąc „doskonale”?”
Jechała tak, jakby była dziesięć kroków do przodu.
„Bo teraz wie, że żyjesz” – powiedziała spokojnie. „Teraz wie, że coś masz. Teraz wpada w panikę”.
Przełknęłam ślinę.
„A panika powoduje błędy” – wyszeptałem.
Okafor skinął głową.
“Dokładnie.”
W biurze wysypaliśmy zawartość plecaka na jej biurko, jakbyśmy opróżniali skrzynię skarbów, której nikt nie chciał. Gotówka, dokumenty, dwa telefony jednorazowe, gruba koperta i czarny notes, który wyglądał, jakby od lat tkwił w ciemności.
Okafor otworzył pierwszy notatnik.
Jej wzrok przesuwał się po stronie, a im dłużej czytała, tym bardziej wyostrzał się jej wyraz twarzy.
„Co?” zapytałem napiętym głosem.
Obróciła notatnik w moją stronę.
To było pismo. Pismo Quasiego.
Schludny. Zorganizowany. Pewny siebie.
Daty. Kwoty. Nazwy. Notatki.
Pożyczka za pożyczką. Harmonogramy spłat. Groźby spisane jak przypomnienia.
Następnie, z tyłu, fragment opisany jego starannym pismem:
ROZWIĄZANIE KOŃCOWE
Poczułem skurcz w żołądku.
Pod tym:
Polisa Ayiry: 2,5 mln.
Musi być na wyjeździe (solidne alibi).
Rodzaj wypadku: pożar.
Skontaktuj się z Marcusem. Usługa: 50 tys. zł. Połowa z góry.
Data: 2 listopada.
Moje ręce drżały, gdy czytałem to jeszcze raz, a wzrok mi się zwężał.
„On to zapisał” – wyszeptałam z niedowierzaniem w gardle. „Dlaczego miałby to zapisywać?”
Głos Okafora był pozbawiony wyrazu.
„Bo tacy mężczyźni jak on myślą, że są nietykalni” – powiedziała. „I dlatego, że potrzebował nacisku na ludzi, których zatrudniał. Przestępcy uwielbiają paragony, kiedy to oni je trzymają”.
Okafor kupił jeden telefon komórkowy.
„Teraz je odblokujemy” – powiedziała.
„Jak?” zapytałem.
Okafor uśmiechnął się i już wybierał numer.
„Mam faceta” – powiedziała.
I w tym momencie zrozumiałem coś, co zmieniło kształt mojego strachu.
Quasi nie był jedynym, który potrafił planować.
Facet od technologii pojawił się po północy, typ człowieka, który nie zadaje pytań, bo pytania to obciążenie. Był młody, z kapturem na głowie, bystrym wzrokiem i poruszał się jak ktoś, kto wcześnie nauczył się, że szybkość liczy się bardziej niż uprzejmość. Zunara nie przedstawiła go po imieniu, tylko podając funkcję, jakby w jej świecie ludzie byli narzędziami, a zaufanie zdobywało się, pojawiając się, gdy było to potrzebne.
Kenzo obserwował z kanapy, otulając się mocniej kocem, śledząc wzrokiem każdy ruch. Chciałem odesłać go z powrotem do małego pokoju, żeby oczyścił umysł z tego, co zaraz zobaczymy, ale było już za późno na oczyszczenie. Ogień wypalił tę opcję z naszego życia. Usiadłem więc obok niego, z jedną ręką na jego kolanie, uziemiając nas oboje, podczas gdy Zunara rozłożyła telefony na biurku niczym chirurg układający instrumenty.
Technik podłączył jeden palnik do małego urządzenia, potem drugi. Nie mówił wiele, ale jego palce poruszały się w wyćwiczonym rytmie, który przyprawiał mnie o skurcz żołądka. Każda sekunda zdawała się pękać na pół i przecinać nas, jakby sam czas był cienką szklaną nicią.
Zunara popijała kawę i patrzyła na niego ze spokojem, który wydawał się niemożliwy do osiągnięcia.
„Jesteś pewien, że to niczego nie usunie?” zapytała.
Pokręcił głową raz.
„Tylko do odczytu” – mruknął. „Chcesz prawdy, nie dotykaj prawdy”.
Te słowa spadły na mnie jak ciężar. Prawda. Myślałam, że ją mam od lat. Myślałam, że małżeństwo oznacza wiedzę. Myślałam, że miłość jest dowodem.
Ekran w końcu rozświetlił się wątkiem wiadomości i poczułem ucisk w gardle, zanim jeszcze przeczytałem pierwszą linijkę. Nazwa kontaktu nie brzmiała „Marcus”, nie w tym telefonie. To było coś neutralnego, coś, co wyglądało na kontakt biznesowy.
„Usługi MJ”.
Czyste kłamstwo w sprawie brudu.
Zunara przewijał bez emocji. Ja nie mogłem. Mój wzrok utkwił w każdym wierszu jak w drucie kolczastym.
„Muszę to zrobić, póki jestem poza stanem. Solidne alibi.”
„Klucz do domu jest w moim biurku. Weź go, zrób kopię i oddaj.”


Yo Make również polubił
Do czego służą dwa przyciski toaletowe?
Mam 60 lat i dzięki temu pokarmowi poprawił się mój wzrok, zniknął tłuszcz w wątrobie, a jelito grube zostało oczyszczone.
Przepis na organiczny nawóz z soczewicy koralowej
Fajne sekrety domowe, o których nawet nie wiedziałeś!