Mój wnuk boi się swojej nowej macochy, ale nie chce mi powiedzieć dlaczego. Wczoraj wieczorem wsunął mi liścik: „Babciu, zajrzyj pod łódź w garażu. Wtedy zrozumiesz”. Poszłam więc sprawdzić – i zamarłam. – Page 7 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój wnuk boi się swojej nowej macochy, ale nie chce mi powiedzieć dlaczego. Wczoraj wieczorem wsunął mi liścik: „Babciu, zajrzyj pod łódź w garażu. Wtedy zrozumiesz”. Poszłam więc sprawdzić – i zamarłam.

„Muszę”, powiedziałem.

Frank podał mi małe urządzenie, nie większe od przycisku.

„Urządzenie nagrywające” – powiedział. „Włóż je do kieszeni koszuli. Będziemy na parkingu, podsłuchując wszystko. Jeśli coś pójdzie nie tak, natychmiast wezwiemy policję. Prawnik jest w pogotowiu. W momencie, gdy Victoria sama się obciąży, złożymy przeciwko niej wniosek o nakaz sądowy. W razie potrzeby doprowadzimy do umieszczenia Eugene’a w areszcie ochronnym, zapewnimy Tommy’emu bezpieczeństwo i zamrozimy wszystkie wspólne aktywa”.

W teorii brzmiało to dobrze.

W praktyce byłem przerażony.

Tej nocy prawie nie spałem.

Ciągle ćwiczyłem, co powiem i jak się zachowam.

Musiałam przekonująco zagrać załamaną, przepraszającą matkę, żeby Victoria przestała się pilnować.

Ale musiałem być gotowy do ataku, gdy nadejdzie odpowiedni moment.

Biuro doradcy mieściło się w małym budynku biurowym w centrum miasta, tuż obok gabinetu dentystycznego i sklepu z artykułami gospodarstwa rolnego State Farm. Przy drzwiach znajdowała się doniczka z kwiatami, w którą wbito małą amerykańską flagę.

Przyjechałem piętnaście minut wcześniej i siedziałem w samochodzie, obserwując wejście.

Rebecca i Frank zaparkowali trzy miejsca dalej w nieoznakowanym furgonie.

Ciężarówka Eugene’a przyjechała o pierwszej pięćdziesiąt pięć.

Wyszedł pierwszy, wyglądając na wyczerpanego. Miał ściągniętą twarz i schudł.

Serce mi pękało, gdy go tak widziałem.

Mój silny, zdrowy syn zamienił się w ten blady cień.

Victoria wyszła od strony pasażera, elegancka i opanowana, ubrana w kremowy kostium, z idealnie ułożonymi włosami.

Wyglądała promiennie.

Zwycięski.

Weszli razem do środka, a Victoria władczo trzymała rękę na ramieniu Eugene’a.

Poczekałem jeszcze minutę i poszedłem za nim.

W poczekalni unosił się delikatny zapach kawy i lawendy. Z ukrytych głośników wydobywała się cicha muzyka instrumentalna. Na jednej ze ścian wisiał oprawiony obraz Statuy Wolności.

Victoria uważnie rozejrzała się po pokoju, zanim usiadła, zatrzymując wzrok na kątach pomieszczenia, jakby sprawdzała, czy nie ma tam kamer.

Doradczyni, dr Hannah Price, była kobietą po pięćdziesiątce o miłym spojrzeniu i profesjonalnym usposobieniu. Wcześniej tego dnia Frank i Rebecca poinformowali ją o przebiegu terapii i zgodziła się pomóc.

„Nancy, proszę, usiądź” – powiedziała ciepło. „Eugene. Victoria. Dziękuję wam wszystkim za przybycie”.

Usiedliśmy przy małym stoliku. Victoria naprzeciwko mnie, Eugene obok niej, z ręką w jej dłoni. Dr Price siedziała na czele stołu z notatnikiem.

„Zacznijmy” – powiedział dr Price. „Nancy, Eugene mówi mi, że zmagasz się z problemami od śmierci męża. Czy zechciałabyś podzielić się swoimi odczuciami?”

To był mój sygnał.

Wziąłem drżący oddech, pozwalając, by mój głos się załamał.

„Byłam zagubiona” – powiedziałam. „Samotna. Kiedy Eugene tak szybko się ożenił, poczułam się zastąpiona. Jakbym traciła syna i wnuka na rzecz obcej osoby. Teraz wiem, że moje zachowanie było niewłaściwe – włamanie się do ich domu, rzucanie oskarżeń”.

Odwróciłam się do Victorii, zmuszając się do łez.

„Przepraszam bardzo” – powiedziałem. „Myliłem się co do ciebie”.

Uśmiech Victorii był uprzejmy, ale w jej oczach dostrzegłem błysk triumfu.

„Rozumiem, Nancy” – powiedziała cicho. „Naprawdę. Żal sprawia, że ​​robimy rzeczy, których normalnie byśmy nie zrobili. Wybaczam ci”.

„Naprawdę?” – zapytałam. „Bo chciałabym zacząć od nowa, jeśli to możliwe. Znów być rodziną. Dla dobra Tommy’ego”.

Wyraz twarzy Eugene’a złagodniał.

„Mamo, właśnie tego pragnąłem” – powiedział.

„W takim razie mam propozycję” – powiedziałem.

Wyciągnęłam z torebki teczkę z papieru manilowego.

„Myślałem o planowaniu majątku” – powiedziałem. „Farma jest całkiem sporo warta, a ja się nie starzeję. Chciałbym ją zapisać tobie, Eugene. Tobie i Victorii. W geście dobrej woli”.

Temperatura w pomieszczeniu uległa zmianie.

Eugene wyglądał na zszokowanego.

Oczy Victorii zabłysły.

„Mamo, nie musisz…” zaczął Eugene.

„Chcę” – powiedziałem. „Farma powinna pozostać w rodzinie. Ty i Victoria i tak ją w końcu odziedziczycie. Po co czekać?”

Przesunąłem papiery po stole.

„Mój prawnik to przygotował” – powiedziałem. „Jeśli wszyscy podpiszemy, będzie można je złożyć w celu przeniesienia własności farmy na ciebie i Victorię”.

Wiktoria podniosła papiery i szybko je przeczytała.

Widziałem jak pracuje jej umysł.

Obliczenie.

Wartość farmy wynosiła ponad osiemset tysięcy dolarów.

Łącznie z majątkiem Eugene’a, po jego śmierci mogłaby liczyć na wypłatę ponad dwóch milionów dolarów.

„To niesamowicie hojne” – powiedziała Victoria słodkim jak miód głosem. „Ale Nancy, jesteś pewna? To twój dom”.

„Jestem pewien” – powiedziałem. „Oczywiście, że nadal tam będę mieszkał. Ale prawo własności przechodzi na was oboje. To najmniej, co mogę zrobić po tym bólu, jaki wyrządziłem”.

Zatrzymałem się.

„Jest jeden mały warunek” – dodałem.

Oczy Victorii lekko się zwęziły.

„O?” zapytała.

„Chciałbym, żebyśmy jutro wieczorem zjedli rodzinną kolację na farmie” – powiedziałem. „Tylko we czwórkę – ty, Eugene, Tommy i ja. Nowy początek. Możemy?”

Eugene skinął głową z zapałem.

„Brzmi idealnie, mamo” – powiedział.

Wiktoria zawahała się.

Widziałem, jak trybiki się kręcą, a podejrzenia pozostają.

Jednak perspektywa odwiedzenia farmy była zbyt silna.

„W porządku” – powiedziała w końcu. „Jutro wieczorem”.

„Wspaniale” – powiedziałem.

Wstałem.

„Doktorze Price, dziękuję za pomoc” – powiedziałem. „Eugene. Victoria. Do zobaczenia jutro o szóstej”.

Gdy szedłem do samochodu, moje ręce trzęsły się tak bardzo, że ledwo mogłem utrzymać kluczyki.

W mojej słuchawce usłyszałem głos Franka, cienki, ale wyraźny.

„Pierwsza faza zakończona” – powiedział. „Połknęła przynętę”.

Potem rozległ się głos Rebekki.

„Papiery rejestracyjne są fałszywe, prawda?” wyszeptała.

„Całkowita bzdura” – potwierdziłem cicho, gdy już bezpiecznie siedziałem w samochodzie. „Ale ona o tym nie wie. Myśli, że zaraz dostanie wszystko, czego chce. A jutro wieczorem…”

„Jutro wieczorem zakończymy to” – powiedziała Rebecca.

Następny dzień zdawał się nie mieć końca.

Frank i Rebecca spędzili ranek na rozstawianiu sprzętu na farmie – małych kamer ukrytych w salonie i jadalni, urządzeń nagrywających w kluczowych miejscach, mikrofonów zamaskowanych jako elementy dekoracyjne oraz małej figurki amerykańskiego orła na kominku.

Wszystko, co powie Wiktoria, zostanie nagrane.

Rosa przybyła o czwartej z ulubionym ciastem Tommy’ego — gotowym ciastem pokrytym lukrem z miłości.

„Jak się trzymasz?” zapytała.

„Przerażona” – przyznałam. „Ale gotowa”.

Rozejrzałem się po moim domu – domu, który dzieliłem z George’em przez czterdzieści lat.

Tak czy inaczej, to wszystko skończy się dziś wieczorem.

O piątej trzydzieści zacząłem gotować.

Pieczony kurczak. Puree ziemniaczane. Zielona fasolka.

Ulubione danie Eugene’a.

Znajome czynności — przyprawianie mięsa, mieszanie ziemniaków, nakrywanie do stołu niebieskimi i białymi talerzami — nieco uspokoiły moje nerwy.

O piątej pięćdziesiąt pięć na podjeździe pojawiły się światła reflektorów.

Byli wcześnie.

Wygładziłem fartuch i poszedłem ich powitać.

Eugene wyglądał jeszcze gorzej niż wczoraj.

Jego skóra miała szarawy odcień, a on sam opierał się ciężko na ramieniu Victorii.

„Eugene, wszystko w porządku?” zapytałem.

„Jestem po prostu zmęczony, mamo” – powiedział. „Wiktoria mówi, że to stres”.

„Jestem pewna, że ​​to wszystko” – odpowiedziała gładko Wiktoria.

„Gdzie jest Tommy?” zapytałem.

„Spóźniam się z Rosą o kilka minut” – powiedziałem. „Zaraz tu będą”.

Zaprosiłem ich do środka.

„Proszę usiąść. Kolacja jest już prawie gotowa.”

Rozmawialiśmy o niczym niejasnym zdaniu, gdy podawałem posiłek.

Victoria obserwowała mnie jak jastrząb, jej oczy śledziły każdy mój ruch.

„To jest pyszne” – powiedziała w końcu, odgryzając kawałek kurczaka. „Jak za dawnych czasów”.

„Nie do końca” – powiedziałem cicho. „Sarah kiedyś siedziała na tym krześle”.

Eugene wzdrygnął się.

Wyraz twarzy Victorii stwardniał.

„Sarah odeszła, Nancy” – powiedziała. „Czas to zaakceptować i iść naprzód”.

„Masz rację” – powiedziałem. „Muszę zapomnieć o przeszłości”.

Odłożyłem widelec.

„Właśnie dlatego chciałem, żebyśmy byli dziś razem” – powiedziałem. „Mam coś do wyznania”.

Wiktoria zamarła.

„O?” zapytała.

„Wczoraj cię okłamałem” – powiedziałem. „W gabinecie doradcy. Nie żałuję, że cię sprawdzałem. Nie mylę się co do ciebie. I na pewno nie oddam ci mojej farmy”.

Eugene gwałtownie podniósł głowę.

„Mamo, co…”

„Daj mi dokończyć” – powiedziałem.

Wstałem, podszedłem do kredensu i wyjąłem teczkę.

„Victoria… czy może powinnam nazywać cię Veronicą Castano?” – zapytałam. „To twoje prawdziwe imię, prawda? To imię, które nosiłaś, kiedy osiem lat temu skazano cię za oszustwo”.

Twarz Victorii straciła kolor.

Potem powoli się uśmiechnęła.

„Nie możesz niczego udowodnić” – powiedziała.

„Właściwie mogę” – powiedziałem.

Otworzyłem folder i rozłożyłem zdjęcia na stole.

„To zdjęcia z monitoringu z ostatnich dwóch tygodni” – powiedziałem. „Spotykasz się z Marcusem Webbem, który sprzedaje leki na czarnym rynku. Kupujesz ekstrakt z oleandra od zielarza w sąsiednim hrabstwie. Odwiedzasz prawnika, żeby omówić testament Eugene’a”.

Wiktoria gwałtownie wstała.

„To nękanie” – warknęła. „Eugene, wychodzimy”.

„Usiądź” – powiedziałem zimnym, lecz pewnym głosem.

„Nie masz nade mną żadnej władzy” – powiedziała.

„Nie” – zgodziłem się. „Ale tak jest”.

Wskazałem okno, w którym na podjeździe migotały czerwone i niebieskie światła.

Samochody policyjne.

„Dzwoniłem do nich dwadzieścia minut temu” – powiedziałem. „Podsłuchiwali wszystko przez kabel, który mam na sobie”.

Oczy Victorii zrobiły się dzikie.

Rzuciła się do torebek, ale Eugene złapał ją za ramię.

„Puść mnie!” wrzasnęła, a starannie pielęgnowana słodycz zniknęła. „Ty głupi, nic niewarty człowieku. Masz pojęcie, ile czasu na ciebie zmarnowałem? Powinieneś już nie żyć”.

Twarz Eugene’a zbladła.

„Co?” wyszeptał.

„Ona cię truje” – powiedziałem cicho. „Małe dawki toksyn w twojej porannej herbacie kumulują się w twoim organizmie. Za kilka tygodni miałbyś coś, co wyglądałoby na zawał serca. Z przyczyn naturalnych. A ona odziedziczyłaby wszystko”.

Drzwi frontowe się otworzyły.

Detektyw Sandra Carson weszła do środka w towarzystwie dwóch umundurowanych funkcjonariuszy.

„Veronica Castano” – powiedziała stanowczym głosem – „jesteś aresztowana za usiłowanie zabójstwa, oszustwo i naruszenie warunków zwolnienia warunkowego. Masz prawo zachować milczenie…”

„To jest pułapka!” krzyknęła Victoria, szarpiąc się.

„Zaprosiłeś mnie tu. Wrobiłeś mnie.”

„Przyznał się pan do usiłowania zabójstwa mojego syna” – powiedziałem spokojnie. „Przed kamerą. W obecności świadków. To nie prowokacja. To sprawiedliwość”.

Kiedy zakładali Victorii kajdanki, odwróciła się do mnie z czystą nienawiścią w oczach.

„Myślisz, że wygrałeś?” – warknęła. „Wyjdę. Zawsze wychodzę. A kiedy to zrobię, wrócę po was wszystkich. Zaczynając od tego twojego bachora, wnuka.”

„Nie, nie zrobisz tego” – powiedziała Rebecca, wychodząc z korytarza, gdzie czekała z Frankiem. Jej głos brzmiał pewnie.

„Bo składam pozwy o zadośćuczynienie za śmierć z winy innej osoby w trzech stanach” – powiedziała. „Rodziny Kennetha Chambersa, Jamesa Morrisona i Roberta Drake’a zgłaszają się. Spędzisz resztę życia w sądzie, nawet jeśli jakimś cudem uda ci się uniknąć kary – a tego nie zrobisz”.

Detektyw Carson poprowadził Victorię w stronę drzwi, ale Victoria szarpnęła się po raz ostatni.

„Jesteś tylko żałosną staruszką, która kurczowo trzyma się pamięci o zmarłym mężu” – warknęła na mnie. „Jesteś nikim”.

„Jestem babcią” – powiedziałam cicho. „I to ja cię powstrzymałam”.

Drzwi zamknęły się za nią.

W domu zapadła cisza, słychać było jedynie nierówny oddech Eugene’a.

Odwrócił się do mnie, a jego twarz się skrzywiła.

„Mamo” – wyszeptał łamiącym się głosem. „Przepraszam bardzo. Powinienem był ci uwierzyć. Powinienem był cię posłuchać”.

„Cicho” – powiedziałam, przyciągając go w ramiona, czując, jak bardzo schudł. „Jesteś już bezpieczny. Tylko to się liczy”.

Dźwięk otwieranych drzwi samochodu sprawił, że wszyscy się odwróciliśmy.

“Babcia!”

Tommy wpadł przez drzwi, a Rosa tuż za nim, z szeroko otwartymi oczami.

„Widzieliśmy radiowozy” – powiedział. „Czy to już koniec? Czy ona odeszła?”

„Już jej nie ma, kochanie” – powiedziałem. „Nie może nas już skrzywdzić”.

Podbiegł do mnie i objął mnie w talii swoimi małymi rączkami.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Gâteau Poires Chocolat Ultra Fondant: Rozkosz dla Podniebienia

5. Montaż Ciasta Wlej połowę ciasta do wcześniej natłuszczonej i oprószonej mąką formy. Ułóż plasterki gruszek na cieście, a następnie ...

Muffinki ziemniaczane, bekonowe i serowe

Napełnij foremkę na muffinki: Wlej ciasto na muffinki do foremki, wypełniając każdą wnękę w około trzech czwartych. Pieczenie: Piecz przez ...

Tylko 4 składniki! Każdy może zrobić ten domowy chleb!

Drugie wyrastanie 🫧– przykryj i zostaw na 30 minut. W tym czasie nagrzewa się piekarnik do 230°C. Pieczenie 🔥– pieczenie ...

Stuletni przepis babci na domowy chleb

3. Formowanie i drugie wyrastanie: Wyjmij ciasto na powierzchnię wyłożoną papierem do pieczenia i ponownie je wyrób. Uformuj warkocz lub ...

Leave a Comment