„Nie obchodzisz mnie” – dodałem. „Jesteś narzędziem. Słabym, żałosnym narzędziem używanym przez kobietę mądrzejszą od ciebie. Chcę jej. Dajesz mi wszystko – SMS-y, e-maile, randki. Zeznajesz, że to ona kazała zwiększyć dawkę. Dajesz mi dowód, że ona była architektem, a ty murarzem”.
„A jeśli to zrobię?” wyszeptał.
„Jeśli to zrobisz” – powiedziałem – „zatrudnię najlepszego adwokata od spraw karnych w stanie, żeby wynegocjował ugodę w sprawie o zabójstwo. Posiedzisz w więzieniu, Vincent. Dziesięć lat, może piętnaście. Ale nie dostaniesz dożywocia bez możliwości zwolnienia warunkowego. I nie umrzesz od zastrzyku śmierci”.
Spojrzał na telefon leżący na siedzeniu pasażera.
Następnie drżącymi rękami podniósł ją i otworzył ukryty folder.
„Napisała do mnie” – powiedział oschle. „Dwa tygodnie temu. Powiedziała, że umiera za długo. Kazała mi podwoić tempo”.
Podał mi telefon.
Na ekranie wyświetlał się wątek tekstowy.
Megan: On jeszcze oddycha. Nie mogę się już doczekać. Staruszek węszy. Dokończ. Podwój dawkę z wkładu. Nie obchodzi mnie, czy będzie bolało. Po prostu zrób to.
Zimno rozlało się po mojej piersi i nie miało to nic wspólnego z wilgotnym powietrzem.
To było wszystko.
Niezbity dowód.
Jason nie został po prostu otruty.
Został stracony na rozkaz.
Wsunąłem telefon do kieszeni.
„Wsiadaj do furgonetki, Vincent” – powiedziałem. „Mamy spotkanie z prokuratorem okręgowym”.
Tusz na nakazie aresztowania ledwo wysechł, gdy wiadomość ta rozeszła się po całym kraju.
Megan nie była już tylko lokalnym przypadkiem oszustwa.
Była na pierwszych stronach gazet.
WDOWA Z BELLEVUE POSZUKIWANA ZA MORDERSTWO.
Prokurator okręgowy nie wahał się.
Biorąc pod uwagę zeznania Thorne’a, wiadomości tekstowe, księgę rachunkową, nagrania Jasona i raport toksykologiczny, zarzut nie dotyczył zabójstwa.
To było morderstwo pierwszego stopnia.
Zaplanowane. Przedłużone. Dla zysku finansowego.
Za to groziła obowiązkowa kara dożywotniego pozbawienia wolności.
Na każdym ekranie w mieście pokazywana była twarz Megan.
Telewizory w barach sportowych. Telefony w kawiarniach. Cyfrowe billboardy nad autostradą I-5.
Jej zdjęcie policyjne pojawiło się pomiędzy mapami przedstawiającymi jej ostatnie znane miejsce pobytu.
Siedziałem w magazynie na skraju miasta, który został przekształcony w taktyczne centrum dowodzenia. Na ekranach wyświetlały się mapy, obrazy z kamer i skany tablic rejestracyjnych.
Specjalny agent Reynolds z biura FBI w Seattle stał z przodu ze skrzyżowanymi ramionami.
Miller siedział obok mnie i popijał kiepską kawę.
Leo siedział po mojej drugiej stronie, blady, ale spokojny.
Przyglądaliśmy się cyfrowej mapie, czekając na sygnał — zauważono skradziony samochód, użyto karty kredytowej, rozpoznano twarz.
Megan zniknęła.
Porzuciła telefon.
Była zdesperowana.
Zdesperowane zwierzęta są trudne do wyśledzenia.
Wtedy zadzwonił telefon Leo.
Nieznany numer.
Palnik.
Leo spojrzał na mnie.
Skinąłem głową.
Reynolds dał znak technikom. Zaczęli śledzić.
Leo odpowiedział i nacisnął przycisk głośnika.
‘Halo?’ powiedział.
„Leo”. Głos Megan trzeszczał na linii. Był zachrypnięty, zdyszany. „Kochanie, musisz mi pomóc. Kłamią na mój temat. Twój dziadek… wszystko zmanipulował”.
Leo zacisnął szczękę.
„Gdzie jesteś, mamo?” zapytał.
„Nie mogę ci powiedzieć” – szlochała. „Słuchają. Wiem, że słuchają. Leo, muszę wyjść. Mam wyjście, ale potrzebuję gotówki. Musisz mi przynieść pieniądze z funduszu na studia. Wiem, że masz kod dostępu”.
Ona kłamała.
Nie było żadnej sterty gotówki, do której mógłby się dostać w ciągu godziny.
Ona nie chciała pieniędzy.
Ona go chciała.
Chciała mieć przewagę.
„Nie mam pieniędzy, mamo” – powiedział Leo spokojnym głosem. Kilka minut wcześniej napisaliśmy ten tekst na żółtym notesie. „Ale dziadek ma. Trzyma gotówkę na czarną godzinę w sejfie w biurze mariny. Teraz jest właścicielem stoczni. Mogę ją zdobyć”.
Zapadła cisza.
Megan zaczęła oddychać ciężko.
„Dawaj” – syknęła. „Tylko ty. Jeśli zobaczę choć jednego glinę, jeśli zobaczę tego staruszka, zniknę, Leo. Nigdy mnie już nie zobaczysz. Rozumiesz? Spotkajmy się na molo numer cztery za godzinę”.
Linia się urwała.
Mieliśmy lokalizację.
Mieliśmy problem.
Nie zgłosiła się na wezwanie SWAT-u.
Zrobiłaby to dla swojego syna.
„Nie mogę ci na to pozwolić” – powiedziałam Leo, obracając się na krześle. „To zbyt niebezpieczne. Ona nie jest teraz twoją matką. To osaczone zwierzę”.
Leo położył swoją dłoń na mojej.
To był pierwszy raz, kiedy zainicjował kontakt od czasu pogrzebu.
„Dziadku, zabiła tatę” – powiedział. „Próbowała cię zabić. Jeśli teraz ucieknie, zniknie. Muszę być przynętą. To jedyny sposób, żeby wydostała się z tej dziury”.
Reynolds ponuro skinął głową.
„Będziemy mieli snajperów na dźwigach” – powiedział. „Zespół taktyczny w wodzie. Będzie podłączeni. Nie zbliży się na dziesięć stóp bez naszej wiedzy”.
Każdy mój instynkt podpowiadał mi, żeby zamknąć Leo w sejfie i wyrzucić klucz.
Ale on był Bennettem.
Był synem Jasona.
Miał rację.
To musiało się skończyć tej nocy.
Mgła napływała od strony Puget Sound niczym żywa istota, pochłaniając stocznię szarą kołdrą.
W powietrzu unosił się zapach soli, oleju napędowego i rdzy.
Z wozu dowódczego obserwowałem obraz z maleńkiej kamery wszytej w guzik kurtki Leo.
Szedł po śliskich, drewnianych deskach Pier Four, trzymając w ręku czarną torbę podróżną.
W migoczącym świetle halogenowego światła wydawał się mały.
„Mamo!” zawołał. Jego głos odbił się echem od ustawionych w stosy kontenerów. „Jestem tutaj. Mam pieniądze”.
Nic.
Tylko wiatr gwiżdżący w kablach dźwigu.
Wtedy zza stosu palet wyłonił się cień.
Megan weszła w światło.
Gdybym nie wiedział, kim ona jest, pewnie bym jej nie rozpoznał.
Jej markowe ubrania były podarte i brudne. Włosy zwisały jej w tłustych kołtunach. Schudła; kości policzkowe sterczały jej jak ostrza.
Jej oczy biegały wszędzie, nerwowe i dzikie.
„Pokaż mi” – warknęła.
Leo rozpiął torbę.
Stosy banknotów — prawdziwe setki na wierzchu, pocięte gazety pod spodem — błyszczały w żółtym świetle.
Źrenice Megan się rozszerzyły.
„Daj mi to” – powiedziała, wyciągając rękę.
Leo odsunął torbę.
„Nie” – powiedział. „Najpierw musisz ze mną porozmawiać. Dlaczego to zrobiłaś, mamo? Dlaczego go zabiłaś?”
Wzdrygnęła się.
„Nie zabiłam go” – powiedziała szybko. „Był słaby. Straciłby wszystko, bo nie chciał się przeciwstawić twojemu dziadkowi. Zrobiłam to, co musiałam. Zrobiłam to dla nas”.
„Dla nas?” Głos Leo się załamał. „Widziałem nagranie. Widziałeś, jak się dusi i się uśmiechałeś”.
Głowa Megan gwałtownie powędrowała w stronę jego kurtki.
Zobaczyła, że przycisk jest odrobinę za duży.
Widziała pojemniki.
Zrozumiała.
„Ty mały zdrajco” – wyszeptała.
Ona nie uciekła.
Ona rzuciła się.
Zanim Reynolds zdążył rzucić mi do ucha jakiekolwiek polecenie, Megan chwyciła Leo za szyję, zacisnęła mu rękę i pociągnęła w stronę krawędzi molo.
W jej dłoni błysnął metal.
Mały rewolwer, tani i brzydki, schowany za paskiem jej dżinsów.
Wbiła lufę w miękkie miejsce za uchem Leo.
„Odwal się!” krzyknęła w mgłę. „Wiem, że tam jesteś. Odwal się, albo rozwalę mu łeb!”
Furgonetka dowodzenia eksplodowała hałasem.
„Podmiot ma zakładnika! Podmiot jest uzbrojony! Nie atakować!”


Yo Make również polubił
Wybierz ławkę, aby dowiedzieć się, po kim odziedziczyłeś swoją osobowość
Moja babcia przysięga na te 5 przepisów na napój cytrynowy, jeśli chodzi o detoksykację organizmu
Podczas gdy wszyscy piją kolagen ze słoików, ja gotuję udka z kurczaka – a moje stawy, więzadła i skóra są mi wdzięczne.
Odkryj zaskakujące korzyści z dodania cynamonu do papieru toaletowego!