O 13:55 usłyszałem samochód wjeżdżający na mój podjazd. Spojrzałem przez przednią szybę i zobaczyłem sedana Kevina.
Tyler i Emma wysiedli, nerwowo i podekscytowani, ściskając małe plecaki. Kevin został w samochodzie z rękami na kierownicy.
Otworzyłem drzwi wejściowe zanim zdążyli zapukać.
„Babciu!” krzyknęła Emma, biegnąc ścieżką.
Tyler był tuż za nią.
Oboje rzucili mi się w ramiona i przytulili mnie tak mocno, że prawie straciłem równowagę.
„Tak bardzo za tobą tęskniłam” – powiedziała Emma, płacząc mi w koszulę.
„Myśleliśmy, że już nas nie kochasz” – powiedział Tyler.
Uklęknąłem na ganku i przytuliłem ich oboje.
„Nigdy nie przestałem cię kochać” – powiedziałem. „Ani przez sekundę. Byłem zły na twoich rodziców, ale zawsze cię kochałem”.
„Czy możemy wrócić?” zapytała Emma, patrząc mi w oczy. „Proszę?”
„Tak” – powiedziałem. „Możesz przychodzić w każdą niedzielę, jeśli chcesz”.
„W każdą niedzielę?” powtórzył Tyler.
„W każdą niedzielę” – odpowiedziałem.
Przytulili mnie ponownie.
Spojrzałam w górę i zobaczyłam Kevina obserwującego nas z samochodu, a po jego twarzy spływały łzy.
Nasze oczy spotkały się na moment.
Potem wstałem, zabrałem wnuki do środka i zamknąłem drzwi.
Kevin został po drugiej stronie, tam gdzie jego miejsce.
To było osiem miesięcy temu.
Mam teraz sześćdziesiąt osiem lat.
Tyler i Emma przychodzą co niedzielę, bez wyjątku.
Pieczemy ciasteczka w mojej chicagowskiej kuchni, a piec ogrzewa całe piętro nawet zimą. Gramy w gry planszowe przy stole w jadalni. Gdy pogoda dopisuje, idziemy do parku na końcu ulicy, a dzieci biegną przed nami, mijając ceglane domy szeregowe i stare drzewa dające cień.
Opowiadają mi o swojej nowej szkole, którą kochają bardziej niż drogie prywatne szkoły. Opowiadają o swoich przyjaciołach, nauczycielach, targach naukowych. Pokazują mi rysunki, testy i opowiadania, które napisali.
Znów mogę być ich babcią.
Ale na moich warunkach.
Kevin je przynosi i odbiera. Za każdym razem wymieniamy może dziesięć słów.
„Dziękuję, że je przyniosłeś” – powiem.
„Dobrze się bawili” – odpowie.
Nic więcej.
Nie widziałem Jessiki od czasu lotniska.
Tyler twierdzi, że obecnie pracuje w domu towarowym i jest ciągle zmęczona i w złym humorze.
Według Emmy „Mama i Tata często kłócą się o pieniądze”.
Nie czuję z tego powodu winy.
Dokonali wyboru.
Mój majątek nadal wszystko przekazuje na cele charytatywne. Pięć i osiem milionów dolarów, których Kevin nigdy nie zobaczy.
To pewnie go dręczy każdego dnia.
Dobry.
Rozwijam się także na inne sposoby.
Podróż do Paryża była niesamowita. Dwa tygodnie muzeów i kawiarni, spacerów wzdłuż Sekwany o zachodzie słońca, wędrowania po Musée d’Orsay bez martwienia się o drzemki czy napady złości. Wybrałam się w rejs rzeczny, zjadłam za dużo ciastek i siedziałam w małej kawiarni niedaleko Sorbony, czytając francuskie powieści z zapartym tchem, ale z entuzjazmem.
Od tamtej pory byłam z Robertem na trzech kolejnych randkach. Nie spieszymy się, ale lubię jego towarzystwo. Przynosi mi książki, które jego zdaniem mogą mi się spodobać, i słucha, kiedy opowiadam o latach spędzonych w Chicago Memorial. Nigdy nie daje mi odczuć, że jestem mu winna.
Schudłam siedem kilogramów, nie ze stresu, ale dzięki odprężeniu i regularnym ćwiczeniom. Przeczytałam w tym roku trzydzieści cztery książki. Zaczęłam malować olejem. Odnowiłam kontakt z kolegami, z którymi straciłam kontakt. W ciągu ostatnich ośmiu miesięcy żyłam pełniej niż przez poprzednie osiem lat, ponieważ nie poświęcam już całej swojej energii na bycie idealną matką i babcią.
Po prostu jestem Margaret.
W zeszłą niedzielę, gdy piekliśmy ciasteczka z kawałkami czekolady, Emma zadała mi pytanie.
„Babciu, nadal jesteś zła na tatę?” zapytała, wałkując ciasto w swoich małych rączkach.
Zastanawiałem się, co na to odpowiedzieć.
„Już nie jestem zła, kochanie” – powiedziałam. „Złość to złość, ale później możesz komuś wybaczyć. To, co czuję, jest inne”.
„Co czujesz?” zapytała.
„Czuję się wykończony” – powiedziałem. „Twój tata podjął decyzję, żeby mnie zranić. I to pokazało mi, że nasza relacja nie jest zdrowa. Więc ją zmieniłem. Teraz mamy inną relację. W której widzę ciebie i twojego brata, ale chronię się przed ponownym zranieniem”.
„Czy kiedyś znów będziesz przyjaciółką taty?” zapytała Emma.
„Nie wiem” – powiedziałem. „Może kiedyś. Ale pewnie nie tak, jak kiedyś”.
„Z powodu tego, co mama powiedziała na lotnisku?” – zapytała.
Oczywiście, że o tym wiedzieli.
„Z tego powodu” – powiedziałem – „i z powodu reakcji twojego taty. Czasami ludzie pokazują ci, kim naprawdę są, a kiedy to robią, musisz im uwierzyć”.
Emma myślała o tym, wciskając kawałki czekolady w ciasto.
„Cieszę się jednak, że nadal nas kochasz” – powiedziała.
„Zawsze, kochanie” – powiedziałem. „Zawsze”.
Tyler, który dotąd milczał, tym razem zabrał głos.
„Tata czasami płacze” – powiedział. „W nocy. Słyszę go”.
Poczułem ucisk w klatce piersiowej.
„Przykro mi, że musisz to słyszeć, Tyler” – powiedziałem.
„Mówi, że za tobą tęskni” – dodał Tyler. „Że chciałby cofnąć to, co się stało”.
„Jestem pewien, że tak” – powiedziałem.
„Nie możesz mu po prostu wybaczyć?” – zapytał Tyler.
Usiadłem z nimi oboma przy stole.
„Otóż chodzi o wybaczenie” – powiedziałem. „Wybaczenie nie oznacza, że wszystko wraca do normy. Nie oznacza, że muszę wpuścić twojego tatę z powrotem do swojego życia w ten sam sposób. Wybaczenie oznacza, że już nie jestem zły – i nie jestem. Ale to nie oznacza, że ufam mu tak jak kiedyś”.
„Zaufanie jest jak szklany wazon” – kontynuowałem. „Kiedy się rozbije, można go skleić z powrotem, ale nigdy nie będzie taki sam. Zawsze są jakieś pęknięcia”.
„Więc nie możesz już ufać tacie?” zapytała Emma.
„Nie tak jak kiedyś” – powiedziałem.
Tyler powoli skinął głową, jakby rozumiał więcej, niż powinien rozumieć dziewięciolatek.
„To ma sens” – powiedział.
Zawahał się.
„Mama mówi, że jesteś wredny, bo już nam nie pomagasz” – dodał. „Ale ja nie uważam, że jesteś wredny. Myślę, że mama i tata zrobili coś złego i teraz ponoszą tego konsekwencje”.
Z ust dzieci.
„Zgadza się, Tyler” – powiedziałem cicho. „Czyny mają konsekwencje, nawet gdy jesteś dorosły. Zwłaszcza gdy jesteś dorosły”.
„Nie będę źle traktować ludzi, kiedy dorosnę” – powiedziała Emma poważnie. „Bo nie chcę, żeby zniknęli tak jak ty”.
„Dobry plan, kochanie” – powiedziałem. „Dobry plan”.
O godzinie piątej Kevin przyszedł ich odebrać.
Dzieci pożegnały się ze mną uściskiem i pobiegły ścieżką do samochodu, machając mi, gdy wsiadali.
Kevin stanął na chwilę na moim ganku.
„Mamo, czy mogę…” – zaczął.
„Nie” – powiedziałem łagodnie. „Cokolwiek chcesz powiedzieć, odpowiedź brzmi: nie. Mamy umowę. Działa. Nie komplikujmy tego”.
„Chciałem tylko podziękować” – powiedział. „Za to, że ich spotkałem. Za to, że wciąż jestem częścią ich życia”.
„Nie robię tego dla ciebie” – powiedziałem.
„Wiem” – odpowiedział. „Ale mimo wszystko. Dziękuję.”
Skinąłem głową i zamknąłem drzwi.
Obserwowałem przez okno, jak wsiadł do samochodu i odjechał.
W zeszłym tygodniu po raz pierwszy od czasu wyjazdu z lotniska zobaczyłem Jessicę.
Byłem w dziale warzywno-owocowym sklepu spożywczego w mieście — dużego sklepu sieciowego z jasnymi świetlówkami i wystawą jabłek Honeycrisp przy wejściu — wybierając awokado.
Odwróciłem się i zobaczyłem ją.
Wyglądała na wyczerpaną. Bez makijażu. Włosy związane w niedbały kucyk. Miała na sobie uniform sprzedawcy z przypiętą z przodu plakietką z nazwiskiem. Musiała przyjść prosto z pracy w domu towarowym.
Zamarła, gdy mnie zobaczyła.
Przez chwilę żadne z nas się nie poruszyło.
Potem podeszła.
„Margaret” – powiedziała.
„Jessica” – odpowiedziałem.


Yo Make również polubił
Nana robiła to co niedzielę przed kościołem. Nadal moje ulubione!
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski: Putin wkrótce umrze
Stary Południowy Schab Pieczony w Coca-Coli
Wrzucanie Gąbki do Zmywarki: Magiczna Sztuczka, Która Rozwiązuje Częsty Problem