Na przyjęciu emerytalnym mojego ojca, pochwalił moich braci, powiedział, że „nigdy nie miałem tego, czego on potrzebował”… Potem jeden e-mail od jego prawnika sprawił, że jego przemówienie stało się dowodem. – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Na przyjęciu emerytalnym mojego ojca, pochwalił moich braci, powiedział, że „nigdy nie miałem tego, czego on potrzebował”… Potem jeden e-mail od jego prawnika sprawił, że jego przemówienie stało się dowodem.

Nadal drukował wszystkie e-maile i trzymał je w segregatorach oznaczonych kolorami. Wszystko, co wykraczało poza podstawowe normy energetyczne, nazywał „kalifornijską bzdurą”, nawet gdy Ohio zaczęło po cichu przyjmować te same standardy. Potrzebował kogoś, kto rozumiałby nowe przepisy.

Tą osobą byłam ja.

W drugim roku pracy w firmie zdobyłem kontrakt z Riverside Museum.

Jeśli dorastałeś tam, gdzie ja, znasz Muzeum Riverside. To czerwony ceglany budynek nad rzeką, ze szkieletem dinozaura w holu i kolejką na wycieczki przed wejściem każdego maja. Zarząd chciał gruntownego remontu – nowych systemów mechanicznych, lepszej izolacji, zintegrowanej instalacji solarnej, unowocześnionych galerii – a wszystko to przy zachowaniu historycznej bryły budynku.

Wartość projektu wynosiła trzy miliony dolarów w czasie, gdy mój ojciec ledwo wiązał koniec z końcem.

Spędziłem sześć miesięcy, żyjąc i oddychając tą propozycją. Uczestniczyłem w przesłuchaniach w sprawie podziału stref. Siedziałem na posiedzeniach rady miasta do 23:00, jedząc czerstwe ciasteczka z plastikowych talerzyków kościelnych. Nauczyłem się języka ulg podatkowych i dotacji federalnych, jak łączyć zachęty ze strony stanu, miasta i Departamentu Energii, aby liczby działały na naszą korzyść.

Tyler pobieżnie przeczytał RFP i stwierdził, że jest „zbyt skomplikowane”.

Greg przewrócił oczami i stwierdził, że muzea nigdy nie płacą na czas i nie są wystarczająco „seksowne”, aby zrobić wrażenie na inwestorach.

Mój ojciec zasugerował, żebyśmy trzymali się tego, co znamy.

Tak czy inaczej zawarłem umowę.

Kiedy Riverside nas wybrało, umowa nie tylko opłaciła nasze rachunki. Ona również odmieniła naszą markę.

Nagle Hughes Construction przestało być firmą budującą domy z szablonów przy zjazdach z autostrad międzystanowych. Staliśmy się firmą, która potrafiła obsługiwać skomplikowane renowacje komercyjne, przestrzegając nowoczesnych standardów zrównoważonego rozwoju. Zaczęli dzwonić inni klienci – małe uczelnie, systemy opieki zdrowotnej, deweloperzy z niedopracowanymi pomysłami na projekty wielofunkcyjne na starych parkingach.

W tym roku tata awansował Tylera na stanowisko starszego kierownika projektu.

Greg dostał firmowego SUV-a wraz z kartą paliwową „w ramach rozrywki dla klientów”.

Dostałam mocny uścisk dłoni na korytarzu i przypomnienie, żebym „ubrała się bardziej profesjonalnie”, bo „teraz gramy w wielkiej lidze, Val”.

Trzy lata później zaprojektowałem Oakwood Estates.

Sześćdziesiąt ekologicznych domów na skraju miasta, wybudowanych na terenie dawnego pola kukurydzy — rzędy nowoczesnych domów szeregowych z dachami z blachy na rąbek stojący, panelami słonecznymi skierowanymi na południe, zbiornikami na deszczówkę i pętlami geotermalnymi pracującymi pod starannie posadzonymi krzewami.

Oakwood Estates zdobyło stanową nagrodę za zrównoważony budynek. Zdobyło regionalną nagrodę za doskonałość projektu. Zdobyło również nagrodę gubernatora za innowacyjność ekologiczną. Miesięcznik „Architecture Monthly” opublikował pięciostronicową rozkładówkę z błyszczącymi zdjęciami dzieci bawiących się na dziedzińcach bez samochodów i par pijących kawę na balkonach z widokiem na ogrody społecznościowe.

W artykule Oakwood Estates nazwano projektem przyszłości amerykańskiego budownictwa mieszkaniowego.

Przeprowadzili wywiad z moim ojcem.

Mówił o swojej „wizji” i „zaangażowaniu w innowacje”. Moje nazwisko pojawiło się kiedyś pod zdjęciem, w 9-punktowej czcionce, w napisach końcowych: Projekt: V. Hayes.

Po tym projekcie Greg został wiceprezesem ds. rozwoju biznesu. Jego głównymi kwalifikacjami było to, że był synem mojego ojca i wiedział, którą stekownię w centrum preferują bankierzy z Huntington.

Tyler został przeniesiony do zespołu kierowniczego. Zarządzał swoją nową rolą, przekazując moje e-maile podwykonawcom i powtarzając moje argumenty na spotkaniach.

Poproszono mnie o przeszkolenie ich obu w zakresie oprogramowania do zarządzania projektami, z którego do dziś nie potrafią korzystać bez kontaktu ze mną.

Przez długi czas powtarzałem sobie, że to nie ma znaczenia.

Praca miała znaczenie. Budynki miały znaczenie. Rodziny, które będą mieszkać w wydajnych, zdrowych domach przez całe zimy w Ohio, miały znaczenie. Muzea, szpitale i szkoły, które zmodernizowaliśmy, miały znaczenie.

Powtarzałem sobie, że jeśli będę się przykładał do pracy i będę wykonywał ją wzorowo, to w końcu mój ojciec będzie musiał mnie zobaczyć.

Trzymałem się tej fantazji przez dziesięć lat.

Ostatnie Święto Dziękczynienia powinno było położyć kres temu zjawisku.

Mieszkaliśmy w domu wielopoziomowym moich rodziców na przedmieściach, na których dorastałem. Ulica była pełna skrzynek pocztowych w kształcie okoni i plastikowych dyń, których nigdy nie odkładano na miejsce.

Z telewizora w salonie dobiegał szum meczu Buckeyes. Na blacie leżało nietknięte ciasto dyniowe kupione w sklepie. W domu pachniało indykiem, szałwią i świecą, którą mama kupiła w Targecie dla „nastroju”.

Wszyscy siedzieliśmy przy stole – mama na jednym końcu, tata na drugim, Tyler z żoną po jednej stronie, Greg ze swoją żoną po drugiej, a moi dwaj siostrzeńcy siedzieli zza swoich iPadów.

Ćwiczyłem przemówienie od tygodni. Dziesięć lat w firmie. Udokumentowane osiągnięcia. Nagrody, patenty, klienci. Czas sformalizować swoją rolę.

Poczekałem, aż talerze będą w połowie puste i napięcie świąteczne minie.

„Tato” – zacząłem, wygładzając palcami róg serwetki – „pracuję w firmie od dziesięciu lat. Chciałbym porozmawiać o moim stanowisku – może o awansie na starszego partnera”.

Nie podniósł wzroku znad talerza.

Odwrócił głowę, nie w moją stronę, lecz w stronę Tylera.

„A skoro już o golfie mowa” – powiedział, jakbym przed chwilą zapytał o pogodę – „jaki masz ostatnio handicap? Mówiłem Jimowi w klubie, że wkładasz w to dużo pracy”.

W pokoju zapadła cisza, którą można było poczuć, ale nie usłyszeć.

Tyler przerwał w pół zdania o swoim kiju dziewiątkowym. Greg wpatrywał się intensywniej w telefon. Moi siostrzeńcy podgłośnili grę o poziom wyżej.

„Tato, mówię poważnie” – powiedziałem. „Możemy o tym porozmawiać?”

Nadal na mnie nie patrzył.

„Omówimy sprawy biznesowe w biurze” – powiedział. „To czas dla rodziny”.

Rzecz w tym, że rozmawialiśmy o interesach na każdym spotkaniu rodzinnym. Tata wypytywał Tylera i Grega o interesy, projekty i klientów przy indyku, przy świątecznej szynce, przy burgerach w lipcu. Dla nich biznes zawsze był czasem spędzonym z rodziną.

Jedyną różnicą tej nocy było to, że prosiłam o coś, zamiast po cichu przyjmować to, co on uznał za warte mojej ceny.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Najsmaczniejsze, najdelikatniejsze, nasączone ciasto „Mulatoczka”

Krem: Ser śmietankowy krótko ubić mikserem na gładką masę. Dodawać gotowane mleko skondensowane w dwóch etapach. 150 g, to około ...

10 końcówek z folią aluminiową

Tępe nożyczki? Sprytny trik, żeby je znów naostrzyć Wszyscy mamy szufladę pełną nożyczek, które już nie tną zbyt dobrze. Zanim ...

Biały blok czekoladowy z herbatnikami

Masło przełożyć do rondelka, postawić na gaz i rozpuścić. Dodać cukier i mleko, mieszać do momentu połączenia składników. Rondelek zdjąć ...

Ciasto z Ricottą i Kruszonką: Pyszna Harmonia Smaków w Jednym Deserze

Sposób przyrządzenia: Przygotowanie ciasta: Piekarnik nagrzej do 180°C (góra-dół) i przygotuj formę do pieczenia (najlepiej o średnicy 23 cm), wyłóż ...

Leave a Comment