Użyła cudzysłowu w powietrzu wokół słowa „schludnie”. Nie musiałam jej widzieć, żeby wiedzieć. Słyszałam je w jej głosie.
Wspomniała też – tak nonszalancko, że to był niemal teatr – że może nie powinnam za dużo mówić o moim małym „biznesie online”, bo Ashfordowie to starzy bogacze i „nie do końca rozumieją internetowe prace”.
Jasne. Tego właśnie by nie zrozumieli.
W teraźniejszości radio ochroniarza trzeszczało, jakby podawało aktualizacje bezpieczeństwa narodowego zamiast informacji o zmianie stolika i prośbach o pomoc parkingowego. Mogłabym wyciągnąć identyfikator. Mogłabym wykonać jeden telefon, który odmieniłby całą jego noc. Ale gdzie w tym wszystkim zabawa?
Zamiast tego, uśmiechnęłam się, jakbym miała mnóstwo czasu, i ruszyłam w stronę wejścia dla obsługi, a moje znoszone trampki skrzypiały na chodniku.
Ledwo skręciłam za róg, gdy z parkingu rozległ się krzyk.
„Kinsley?”
Oczywiście Madison.
Przeszła przez asfalt, stukając nogami jak uciekająca modelka z wybiegu, olśniewając w czymś, co wyglądało na suknię haute couture, kosztującą więcej niż czynsz większości mieszkańców miasta. Jej obcasy nie były przeznaczone do chodzenia, a jedynie do tego, żeby je widzieć. Szklana fasada Grand Meridian idealnie ją odzwierciedlała: wypolerowana, idealna i przerażona, że może się okazać kimś gorszym.
Jej wyraz twarzy był arcydziełem konsternacji i ledwo skrywanego przerażenia. Spojrzała prosto na mnie… potem przeze mnie… a potem na ochroniarza.
„Proszę pana” – powiedziała, lekko zdyszana – „mówiłam panu, że dostawca powinien iść od tyłu. Goście korzystają z głównego wejścia”.
Skinął głową, dumny z siebie.


Yo Make również polubił
10 rzeczy, których mężczyźni nigdy nie mówią kobietom
Sok z selera: naturalny środek oczyszczający nerki, wątrobę i płuca oraz zwalczający bakterie
Deser jabłkowy bez pieczenia na bazie ciasteczek
PRZEPIS NA CHLEB JABŁKOWY