Potem otworzyłem kontakty Bentleya, znalazłem numer Trevora i wysłałem go do siebie. Jeśli będą chcieli grać, to ja będę grał. Ale będę grał, żeby wygrać.
Jutro Gemma chciała mojej rady w ważnej sprawie. Czułem, że dokładnie wiem, o czym chce rozmawiać. Może czuła się winna. Może chciała się wyspowiadać. Może myślała, że jestem wciąż na tyle głupi, żeby ją pocieszyć w kryzysie sumienia.
Wkrótce miała się przekonać, jak bardzo się myliła.
Wpełzłam do łóżka w ubraniu i wpatrywałam się w sufit, słuchając, jak mój mąż śpiewa pod gorącym strumieniem naszego prysznica. Był szczęśliwy. Oboje, wiodąc podwójne życie, przekonani, że im się upiekło.
Ale zasady gry właśnie się zmieniły.
I zamierzałem dopilnować, żeby oboje żałowali, że mnie kiedykolwiek niedocenili.
Nie spałam. Jak mogłabym? Za każdym razem, gdy zamykałam oczy, widziałam te zdjęcia. Dłoń Bentleya na talii Gemmy. Promienny uśmiech Gemmy – taki sam, jakim mi posyłała, gdy dzieliłyśmy się sekretami przy pinot noir w małej winiarni w centrum miasta. Sposób, w jaki patrzyły na siebie na tych zdjęciach, jakby były jedynymi osobami na świecie.
O piątej rano dałam sobie spokój z udawaniem i zeszłam na dół. Bentley wciąż chrapał w naszym łóżku, nieczuły na świat. Zrobiłam kawę z mechaniczną precyzją, trzymając ręce pewnie, teraz, gdy szok skrystalizował się w coś twardszego, zimniejszego.
Determinacja.
Spędziłam bezsenne godziny na myśleniu i planowaniu. Nie mogłam się jeszcze z nimi skonfrontować – nie bez zrozumienia pełnego zakresu tego, z czym się zmagam. Jak długo to trwało? Czy to małżeństwo w ogóle było legalne? Co planowali ze mną zrobić?
Najważniejsze: co mogę stracić, a co zyskać?
O 9:30 siedziałam w naszej ulubionej kawiarni, małym, niezależnym lokalu o nazwie The Daily Grind, wciśniętym między sklep rowerowy a studio jogi, w typie miejsca z niedopasowanymi kubkami i menu na tablicy. Chodziłyśmy tam z Gemmą od sześciu lat. Ubrałam się starannie – dżinsy, miękki, niebieski sweter, minimalistyczny makijaż. Musiałam wyglądać jak ja. Jak ufna przyjaciółka, którą Gemma się spodziewała.
Występ musiał być idealny.
Przybyła z dziesięciominutowym opóźnieniem, zdyszana i piękna jak zawsze. Gemma miała w sobie niewymuszoną elegancję, która przyciągała wzrok bez wysiłku – długie czarne włosy, które odbijały światło, delikatne rysy twarzy i uśmiech, który mógł rozbroić każdego. Dziś miała na sobie kremowy sweter z kaszmiru i ciemne, markowe dżinsy, które prawdopodobnie kosztowały więcej niż cały mój strój.
„O mój Boże, strasznie przepraszam za spóźnienie” – powiedziała, siadając na krześle naprzeciwko mnie. „Na autostradzie I-5 był istny chaos”.
„Nie ma problemu. Zamówiłem to, co zwykle”. Przesunąłem waniliowe latte przez stół, absurdalnie dumny z tego, jak normalnie brzmiał mój głos.
„Jesteś najlepszy”. Wzięła łyk i westchnęła. „Naprawdę tego potrzebowałam”.
„Ciężki tydzień?” zapytałem, przyglądając się jej twarzy w poszukiwaniu choćby cienia winy, najmniejszego pęknięcia na masce.
„Nie masz pojęcia”. Odstawiła filiżankę i pochyliła się do przodu, a jej wyraz twarzy zmienił się na poważniejszy. „Właśnie o tym chciałam z tobą porozmawiać. Potrzebuję twojej rady i obiecaj, że mnie nie osądzisz”.
Tętno mi podskoczyło, ale zachowałam łagodny wyraz twarzy, zaniepokojona. Dobry przyjaciel. Bezpieczne miejsce.
„Oczywiście” – powiedziałem. „Wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko”.
Wzięła głęboki oddech i przez chwilę myślałem, że naprawdę się przyzna – powie mi wszystko, będzie błagać o wybaczenie.
„Myślę o przeprowadzce do Seattle” – powiedziała zamiast tego.
Te słowa uderzyły mnie jak policzek. „Co? Dlaczego?”
„Dostałam ofertę pracy. Niesamowita okazja, ogromny wzrost pensji, ale to oznaczałoby, że muszę zostawić tu wszystko”. Urwała, mrugając rzęsami, jakby nie spaliła mi już całego życia. „Zostawić cię”.
Sięgnęła przez stół i ścisnęła moją dłoń. Jej obrączka – nie ta, którą Bentley wsunął jej na palec w Nevadzie, inna, pewnie podróbka – przycisnęła się do mojej skóry.
„Nie wiem, czy dam radę” – wyszeptała. „Jesteś moją osobą, wiesz? Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie”.
Jej bezczelność zaparła mi dech w piersiach. Kłamała mi prosto w twarz, mówiąc o wyjeździe z miasta – prawdopodobnie po to, żeby ona i Bentley mogli rozpocząć wspólne życie bez moich niedogodności – i kazała mi ją pocieszać.
„Kiedy wyjeżdżasz?” zapytałem ostrożnie.
„Posada zaczyna się w styczniu. Dwa miesiące”. Cofnęła rękę i objęła obiema dłońmi filiżankę. „Jeszcze nie podjęłam decyzji. Jest… jest tu ktoś, na kim mi zależy. Ktoś, z kim się spotykam”.
Puls huczał mi w uszach.
„Spotykasz się z kimś, Gemma”. Wymusiłam uśmiech. „To wspaniale. Czemu mi nie powiedziałaś?”
Przygryzła wargę, wyglądając na autentycznie skonfliktowaną. Występ był imponujący.
„To skomplikowane. On jest… cóż”. Zawahała się. „Nie jest specjalnie dostępny”.
„On jest żonaty” – powiedziałem cicho. Nie było to pytanie.
Jej oczy się rozszerzyły. „Jak ty… Boże, aż tak mnie to rzuca w oczy?”
„Znam cię, Gemmo” – powiedziałem łagodnie. „I widzę, że się męczysz”.
Pochyliłem się do przodu, perfekcyjnie odgrywając rolę zatroskanego przyjaciela.
„Od jak dawna to trwa?”
„Mniej więcej rok”. Wpatrywała się w kawę, a na jej twarzy malował się wstyd. Prawdziwy czy udawany – nie potrafiłam już tego stwierdzić. „Nigdy nie chciałam, żeby to się stało. Pracowaliśmy razem nad projektem i po prostu… nawiązaliśmy kontakt. Mówi, że odejdzie od żony, ale to skomplikowane. Ona nie rozumie go tak jak ja”.
To stwierdzenie mogłoby być śmieszne, gdyby nie to, że ona niszczyła mi życie.
„Czy on cię kocha?” zapytałem.
„Mówi, że tak. Mówi, że ona jest tylko obowiązkiem, nawykiem, że to, co mamy, jest prawdziwe”. Spojrzała na mnie, a w jej oczach zebrały się łzy. „Uważasz, że jestem okropną osobą?”
Miałem ochotę chlusnąć jej kawą w twarz. Zamiast tego sięgnąłem przez stół i owinąłem palce wokół jej dłoni, zmuszając się do pocieszającego uścisku.
„Myślę, że jesteś człowiekiem” – powiedziałem. „Nie wybieramy, w kim się zakochujemy”.
„Wiedziałam, że zrozumiesz”. Uśmiechnęła się przez łzy. „Dlatego nie mogę odejść. Jeszcze nie. Dopóki on nie podejmie decyzji”.
„Jaka jest jego oś czasu?” zapytałem spokojnym głosem, mimo że wściekłość paliła mnie w piersi.
„Obiecał do końca roku. Czeka na odpowiedni moment, żeby jej powiedzieć”. Gemma otarła oczy serwetką. „Mam tylko nadzieję, że nie zachowuję się głupio, wiesz? Czekając, aż żonaty mężczyzna zostawi żonę”.
„Zasługujesz na szczęście” – powiedziałem i powiedziałem to w sposób, którego ona nigdy nie zrozumie.
Zasługiwała na szczęście, zanim zniszczyłem jej życie.
Rozmawialiśmy jeszcze godzinę. Nasypała mi kolejnych kłamstw owiniętych w półprawdy – jak bardzo troskliwy był jej tajemniczy mężczyzna, jak bardzo dawał jej poczucie życia, jak bardzo czuła się winna, jak bardzo nie mogła przestać. Nigdy nie wspomniała o Bentleyu z imienia, pewnie myślała, że jest sprytna. Ale każdy szczegół, którym się podzieliła, był kolejną bronią, której mogłam użyć.
Kiedy w końcu pożegnaliśmy się przed kawiarnią, mocno mnie przytuliła.
„Dziękuję ci, że jesteś sobą” – wyszeptała. „Za to, że nigdy mnie nie oceniasz. Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła”.
„Nigdy nie będziesz musiała się o tym przekonać” – obiecałem, odwzajemniając jej uścisk.
Ponad jej ramieniem dostrzegłam nasze odbicie w szybie. Dwie kobiety w objęciach. Najlepsze przyjaciółki, siostry serca.
Jeden z nas był kłamcą.
Drugi planował zemstę.
Jechałem do domu w milczeniu, a znajome uliczki naszej spokojnej, północno-zachodniej dzielnicy rozmywały się w oddali – klony, amerykańskie flagi na gankach, rowery dzieci porzucone na podjazdach. Gemma nie wiedziała, że wiem o ślubie, co oznaczało, że Bentley też nie wiedział.
Dobry.
Element zaskoczenia był moim największym atutem.
Ale potrzebowałem więcej informacji. Musiałem wiedzieć, czy małżeństwo w Nevadzie w ogóle jest legalne. Musiałem zrozumieć, co planują. I musiałem dowiedzieć się, kto jeszcze jest w to zaangażowany.
Trevor.


Yo Make również polubił
Zwalcz bakterie powodujące wzdęcia i zgagę
Powiedziałem synowi, że straciłem prawie wszystko — to, co zobaczyłem na jego podwórku następnego ranka, niemal rzuciło mnie na kolana.
Jak utrzymać aktywność na stronie internetowej? Skuteczne strategie dla użytkowników, którzy chcą pozostać zaangażowani
Bardzo biała toaleta, nie potrzebujesz octu ani sody oczyszczonej: ten składnik wystarczy.