“Dziś wieczorem?”
„Jest prawie północ” – powiedział. „Carol, próbował otworzyć twoje drzwi dziś wieczorem, kiedy byłaś w pracy. Co, jeśli wróci? Co, jeśli jakimś cudem znajdzie klucz? Co, jeśli uzna, że czekanie trwa za długo?”
Jego pilność przecięła moją panikę niczym ostrze.
Miał rację.
Wiedziałem, że ma rację.
Dwadzieścia minut później siedzieliśmy w komisariacie policji w Medford.
W holu unosił się zapach starej kawy i środka dezynfekującego, a świetlówki sprawiały, że wszystko wyglądało nieco nierealnie, jakbym wszedł do miejsca, które nie miało kontaktu z normalnym życiem. Młody policjant spisywał nasze zeznania, podczas gdy starszy detektyw słuchał z coraz większym skupieniem.
Mój głos drżał, gdy wyjaśniałam mu swój plan dnia, swój harmonogram i to, że poza uśmiechem i machnięciem ręki znałam Thomasa Brennana.
Raymond wyciągnął swoje dzienniki — każdą jazdę, każdą datę, każdą wpisaną linijkę tekstu.
„I jesteś pewien, że powiedział „załatw to”?” – zapytał detektyw. Jego siwe brwi zmarszczyły się.
„Tak”, odpowiedział Raymond. „Po drugim razie zacząłem nagrywać przejazdy. Tylko dźwięk. Dla własnego bezpieczeństwa. Na wypadek, gdyby w moim samochodzie wydarzył się jakiś incydent”.
Wzrok detektywa stał się bardziej wyostrzony.
„Masz nagrania?”
„Tak, proszę pana” – powiedział Raymond. Zacisnął szczękę. „Pasażerowie wyrażają zgodę, zamawiając przejazd. Jest to w regulaminie aplikacji”.
Nie wiedziałem tego.
Detektyw wyciągnął laptopa i Raymond przesłał pliki audio.
Potem słuchaliśmy.
Bełkotliwy głos Thomasa Brennana wypełnił mały pokój, a słysząc moje przemówienie wypowiedziane niczym potencjalny cel, poczułam ciarki na plecach. Za każdym razem, gdy mówił „stara pani”, czułam się, jakbym dostała policzek. Za każdym razem, gdy mówił „załatw to”, mój żołądek zaciskał się jeszcze mocniej.
Z każdym kolejnym dokumentem twarz detektywa robiła się coraz bardziej ponura.
Kiedy ostatnie nagranie się skończyło, pochylił się do przodu.
„Pani Carol” – powiedział – „czy ma pani pojęcie, co pan Brennan mógłby pomyśleć, że pani widziała? Albo że pani wie?”
„Nic” – upierałem się. Słowo padło zbyt szybko, zbyt rozpaczliwie. „Pracuję w szpitalu trzy noce w tygodniu. Wracam do domu i śpię. To całe moje życie. Nawet nie wiem, czym ten człowiek się zajmuje”.
Detektyw wymienił spojrzenia z młodszym oficerem.
„Pracuje w Riverside Medical Center” – powiedział powoli detektyw. „Konserwacja. Nocna zmiana”.
Krew mi zamarła.
“Co?”
„Nigdy go tam nie widziałeś?”
„W szpitalu pracują setki osób” – wyjąkałem. „Pracuję w piwnicy, rozliczając faktury. Ledwo widuję kogokolwiek poza moimi najbliższymi współpracownikami”.
Ale gdy to powiedziałem, coś gdzieś w głębi mojej pamięci drgnęło.
Sprzątaczkę, którą czasami mijałem na korytarzu – zawsze około 11:15, kiedy wychodziłem. Mężczyzna z wózkiem na kółkach, w czapce z daszkiem nisko naciągniętej.
Nigdy nie spojrzałem na jego twarz.
Nigdy nie zwracałem uwagi.
„W piwnicy” – powiedziałem powoli. „Tam, gdzie są rachunki”.
Detektyw skinął głową.
„Zgodnie z jego harmonogramem, jest przydzielony do piwnicy. Biura administracyjne. Magazyn dokumentacji.”
„Przechowywanie dokumentacji” – powtórzyłem.
A potem coś kliknęło tak mocno, że odczułem to jak szok.
„O mój Boże” – wyszeptałam.
Wszyscy w pokoju zwrócili się w moją stronę.
„Trzy tygodnie temu” – powiedziałem, ledwo wymawiając słowa – „mój przełożony zauważył rozbieżności. Akta pacjentów zostały rozliczone, ale brakowało dokumentacji medycznej. Losowe akta – nic, co wydawałoby się powiązane. Myśleliśmy, że to błąd w dokumentacji. Ktoś je źle wpisał”.
Poczułem mdłości.
„Przeprowadziliśmy audyt” – powiedziałem. „Sprawdzamy wszystko ręcznie”.
Detektyw pochylił się do przodu.


Yo Make również polubił
POWIERZCHNIE DREWNIANE, JAK JE WYCZYŚCIĆ I WYPOSAŻYĆ W JEDNĄ CZYNNOŚĆ: BĘDĄ JAK NOWE
BOGATY CHLEB BANANOWY JANET
Ciasto brzoskwiniowe było bardzo łatwe do zrobienia!
Puszysty Miodownik z Kremem Kaszowym – Słodka Przyjemność na Każdą Okazję