„Jeszcze nie” – poradził Thomas. „Dzieci w jego wieku mają problem z zachowaniem poufności poufnych informacji. Na razie zachowujmy normalny tryb życia. Jeśli sędzia wyda orzeczenie na naszą korzyść, poprosimy specjalistę ds. dzieci o pomoc w odpowiednim wyjaśnieniu mu sytuacji”.
Tej nocy spałam niespokojnie, rozdarta między nadzieją, że Lucas będzie chroniony przed zaniedbaniem Sophii, a lękiem przed konfliktem, który nieuchronnie wybuchnie. Rano moja determinacja się umocniła. Nie chodziło już o moje preferencje ani nawet o uszanowanie życzeń Jamesa. Chodziło o bezbronne dziecko, którego matka podejmowała decyzje, które pogłębiały jego żałobę, zamiast ją łagodzić.
Thomas zadzwonił o 10:17
„Petycja została złożona. Sędzia Carlton zaplanował pilną rozprawę na jutro o dziewiątej rano. Sophia otrzyma zawiadomienie dziś po południu”.
„Tak szybko” – szepnęłam. Nie spodziewałam się, że wszystko potoczy się tak szybko.
„Sędzia Carlton traktuje sprawy dotyczące opieki nad dziećmi poważnie, zwłaszcza gdy istnieją dowody na potencjalne ryzyko ucieczki rodziców. Plany Sophii dotyczące Arizony wzbudziły podejrzenia”.
Myślałem o zaplanowanym na godzinę 19:00 spotkaniu z prawnikiem Sophii i Richarda tego wieczoru.
„Czy nadal mam spotkać się z Sophią dziś wieczorem, tak jak planowałem?”
„Absolutnie nie” – powiedział stanowczo Thomas. „Po doręczeniu jej dokumentów sądowych nie powinniście się z nią kontaktować bezpośrednio, chyba że za pośrednictwem przedstawicieli prawnych. W razie potrzeby proszę dziś wieczorem pojechać do hotelu. Prawdopodobnie będzie bardzo niestabilna emocjonalnie, kiedy zorientuje się, co się dzieje”.
„A co z Lucasem?” Martwienie się o wnuka wzięło górę nad wszystkimi innymi obawami.
„Petycja zawiera zapis, zgodnie z którym Lucas ma pozostać w swoim obecnym miejscu zamieszkania pod twoją obecnością do czasu rozprawy. Doręczyciel wyjaśni to Sophii”. Thomas zrobił pauzę. „Eleanor, to się szybko skomplikuje. Czy jesteś absolutnie pewna, że jesteś przygotowana?”
Pomyślałam o liście Jamesa, o jego zaufaniu do mnie i o coraz bardziej niespokojnym zachowaniu Lucasa.
„Nigdy w życiu nie byłem niczego bardziej pewien.”
Manipulacyjna propozycja Sophii stała się ostatecznym dowodem, którego potrzebowaliśmy, uruchamiając protokół awaryjny Jamesa – wniosek o opiekę, którego nigdy nie wyobrażałam sobie złożyć. Gdy postępowanie sądowe się rozpoczęło, przygotowywałam się na burzę, która miała wybuchnąć, gdy Sophia odkryje, że jej plany są kwestionowane. Thomas ostrzegał mnie, że walka będzie zacięta, ale moja determinacja była niezachwiana. Dla Jamesa. Dla Lucasa. Stawiłam czoła wszystkiemu, co miało nadejść, zastanawiając się jednocześnie, jak mój pogrążony w żałobie wnuk przetrwa ten dodatkowy wstrząs w swoim młodym życiu.
„Ty intrygancka, manipulująca wiedźmo!”
Głos Sophii eksplodował w moim telefonie kilka godzin po tym, jak otrzymała wniosek o przyznanie opieki w trybie nagłym. Odsunąłem telefon od ucha, a jej wściekłość była tak żarliwa, że zdawała się promieniować z głośnika.
„Jak śmiesz próbować ukraść mi syna po tym wszystkim, co dla ciebie zrobiłam?” – wrzasnęła. „Moi prawnicy cię zniszczą. Nigdy więcej nie zobaczysz Lucasa, kiedy to się skończy”.
Idąc za radą Thomasa, milczałem, pozwalając jej furii wyładować się bez zaangażowania. W końcu zdawała się zauważać mój brak reakcji.
„Jesteś tam? Powiedz coś” – zażądała.
„Zgodnie z radą adwokata, nie mogę rozmawiać z panem o tej sprawie bezpośrednio” – odpowiedziałem w końcu, starając się zachować spokój i neutralność. „Do zobaczenia jutro na rozprawie”.
„Będziesz tego żałować” – syknęła, zanim połączenie się rozłączyło.
Oparłem się o kuchenny blat, nagle wyczerpany. Kelner sądowy przybył dokładnie o 14:00, dostarczając Sophii dokumenty do biura. Thomas załatwił, żeby Lucas był ze mną po szkole, oszczędzając mu tym samym nieuniknionego wybuchu matki.
Teraz, gdy zbliżał się wieczór, stanąłem przed wyzwaniem zachowania normalności dla Lucasa, przygotowując się do jutrzejszej rozprawy. Siedział przy stole w jadalni, skupiony na arkuszu zadań matematycznych, w błogiej nieświadomości burzy prawnej, która go otaczała.
„Babciu, czy możemy zjeść spaghetti na kolację?” – zapytał, podnosząc wzrok znad zadań z mnożenia. „To z twoim specjalnym sosem”.
„Oczywiście, kochanie” – odpowiedziałam, wdzięczna za oderwanie się od codziennych obowiązków. „Chciałabyś mi pomóc?”
Siekając cebulę i mieszając sos, przyglądałam się twarzy wnuka, szukając oznak dodatkowego stresu. Sophia dzwoniła do niego wcześniej, głosem napiętym, ale opanowanym, wyjaśniając, że ma „nieoczekiwany wypadek w pracy” i że zostanie ze mną na noc. Lucas przyjął to wyjaśnienie bez wahania, przyzwyczajony do częstych nieobecności matki.
„Mama brzmiała na wściekłą przez telefon” – zauważył nagle, posypując serem swoją porcję spaghetti. „Czy ona jest na mnie zła?”
„Nie. Absolutnie nie” – zapewniłam go szybko. „Dorośli czasami frustrują się sprawami zawodowymi. To nie ma z tobą nic wspólnego”.
Skinął głową, sprawiając wrażenie uspokojonego, ale nie do końca przekonanego.
„Powiedziała, że zabierze mnie jutro na lody, żeby wynagrodzić sobie nieobecność na kolacji” – dodał – „ale zapomniała, że ostatnim razem to obiecała”.
Kolejny drobny dowód. Niespełnione obietnice stały się tak powszechne, że ośmiolatek nauczył się spodziewać rozczarowania. Dodawałem w myślach notatki do mojej dokumentacji, utrzymując jednocześnie zachęcający wyraz twarzy.
„Zjedzmy dziś kolację” – zaproponowałem łagodnie – „a jutro zobaczymy, co przyniesie”.
Nie mogłam zmusić się do składania obietnic odnośnie jutra, wiedząc, jak bardzo nasze życie może się zmienić po rozprawie.
Po tym, jak opowiedziałam Lucasowi dodatkowe historie i go uspokoiłam, zadzwoniłam do Thomasa w celu ostatnich przygotowań.
„Jak się czuje Lucas?” zapytał natychmiast.
„Zarządzam” – odpowiedziałem. „Nieświadomy tego, co się dzieje, o ile wiem. Sophia zadzwoniła do niego krótko, ale zachowała spokój”.
„Dobrze. Dzieci są spostrzegawcze, ale nie ma potrzeby, żeby on przejmował się sprawami dorosłych”. Głos Thomasa nabrał profesjonalnego tonu. „Na jutro przygotowałem dla sędziego Carltona podsumowanie wszystkich dowodów. Ocena psychologiczna zdecydowanie potwierdziła nasze stanowisko”.
„Czego mogę się spodziewać na rozprawie?” – zapytałem, próbując przygotować się psychicznie.
„Sędzia Carlton prowadzi napiętą atmosferę w sądzie. To wstępne przesłuchanie w trybie pilnym, więc zeznania będą ograniczone. Prawdopodobnie zostanie pani zapytana o swoje spostrzeżenia dotyczące stanu zdrowia Lucasa i o to, czy jest pani w stanie zapewnić mu tymczasową opiekę. Sophia będzie miała możliwość odniesienia się do zarzutów”.
„Czy Lucas będzie musiał się stawić?” Myśl o przesłuchaniu mojego wnuka w sądzie sprawiła, że ścisnęło mnie w żołądku.
„Nie. Sędzia Carlton zapoznał się z raportem psychologa i wyraźnie wykluczył Lucasa z tego wstępnego przesłuchania. Jeśli rozpocznie się pełne dochodzenie w sprawie opieki, może on w końcu porozmawiać z sędzią w gabinecie, ale to dopiero za kilka tygodni”.
Odetchnąłem z ulgą.
„A Richard Harlo? Czy będzie w to zamieszany?”
„Z prawnego punktu widzenia, nie ma podstaw prawnych” – powiedział Thomas. „W praktyce opłaca wpływowego prawnika Sophii, więc jego wpływ będzie obecny”. Zrobił pauzę. „Eleanor, przygotuj się. Te przesłuchania mogą być nieprzyjemne. Prawdopodobnie strategia Sophii będzie polegała na przedstawieniu cię jako pogrążonej w żałobie, despotycznej teściowej, która próbuje ukraść jej dziecko”.
„Rozumiem” – powiedziałem, choć serce zabiło mi mocniej na myśl o publicznych oskarżeniach.
„Liczy się Lucas” – przypomniał mi.
„Dokładnie” – zgodziłem się. „Skupię się na tym”.
Tej nocy sen okazał się nieuchwytny. Wielokrotnie sprawdzałem, co u Lucasa, obserwując jego spokojny oddech i zastanawiając się, jak jutrzejsza decyzja wpłynie na resztę jego dzieciństwa. Rano byłem wyczerpany, ale stanowczy, ubrany w konserwatywny granatowy garnitur, który według Thomasa miał być synonimem stabilności i zaufania na dworze.
„Dlaczego jesteś tak wystrojona, babciu?” – zapytał Lucas przy śniadaniu, zerkając na mój nietypowy, formalny strój.
„Mam ważne spotkanie” – wyjaśniłem, pomagając mu spakować plecak. „Pani Wilson z sąsiedztwa zawiezie cię dziś do szkoły, a mama albo ja cię odbierzemy dziś po południu”.
Przyjął to z dziecięcą elastycznością, bardziej martwiąc się o czystość ulubionej koszuli niż o nietypowe warunki tego dnia. Przytuliłam go bardzo mocno w drzwiach pani Wilson, pragnąc osłonić go przed czekającą go niepewnością.
Budynek sądu był imponująco formalny, cały z marmuru i z echem odbijającymi się korytarzami. Thomas powitał mnie przy wejściu, z profesjonalnie opanowanym wyrazem twarzy, ale z widocznymi zmarszczkami wokół oczu.
„Sophia jest już w środku ze swoim prawnikiem” – powiedział. „Gerald Winters z kancelarii Mitchell & Blackwell. Jeden z najbardziej energicznych prawników specjalizujących się w prawie rodzinnym w mieście”.
Skinąłem głową, nie zaskoczony faktem, że Richardowi udało się zapewnić sobie najlepszą reprezentację prawną.
„A jakie są nasze szanse?” zapytałem cicho.
„Sędzia Carlton jest sprawiedliwy, ale ostrożny” – odpowiedział Thomas. „Dowody są przekonujące, ale tymczasowe pozbawienie opieki to wciąż nadzwyczajne rozwiązanie”. Uspokajająco ścisnął mnie za ramię. „Pamiętaj, nie chodzi o wygraną czy przegraną. Chodzi o zapewnienie Lucasowi odpowiedniego wsparcia w tym krytycznym momencie”.
W sali sądowej Sophia siedziała przy stole z mężczyzną o ostrych rysach twarzy w drogim garniturze. Miała na sobie konserwatywną czarną sukienkę, a jej włosy były skromnie spięte, co stanowiło ostry kontrast z jej typowym, modnym wyglądem. Jej przemiana w pogrążoną w żałobie, oddaną wdowę i matkę była widoczna dzięki oprawionemu zdjęciu Jamesa i Lucasa, które umieściła przed sobą w widocznym miejscu.
Gdy wszedłem, jej oczy spotkały się z moimi z lodowatą nienawiścią, po czym szybko zmieniła wyraz twarzy na urażony i skonsternowany, pochylając się, by szepnąć coś do swojego adwokata. Przedstawienie się rozpoczęło.
Sędzia Carlton, surowa kobieta po sześćdziesiątce, weszła punktualnie o dziewiątej. Jej rzeczowa postawa świadczyła o braku cierpliwości do dramatyzmu podczas przeglądania akt.
„To pilne przesłuchanie w sprawie tymczasowej zmiany opieki nad małoletnim Lucasem Reynoldsem” – stwierdziła, patrząc znad okularów do czytania na oba stoły. „Zapoznałam się z petycją i dokumentacją. Działajmy sprawnie”.
Przez następną godzinę Thomas metodycznie przedstawiał naszą sprawę: udokumentowane przypadki zaniedbań, coraz częstsze nieobecności Sophii, incydenty podczas podróży do Miami, ocena psychologiczna i na koniec dokument pokazujący próbę wykorzystania Lucasa przez Sophię jako dźwigni.
„Nie twierdzimy, że pani Jensen stosuje przemoc” – podsumował Thomas. „Dowodzimy, że w krytycznym okresie żałoby, jej priorytety i decyzje wielokrotnie stawiały jej własne pragnienia ponad emocjonalną stabilność i dobrostan syna”.
Gerald Winters ripostował równie skutecznie, przedstawiając mnie jako wścibską teściową, wykorzystującą chwilowe zmagania pogrążonej w żałobie wdowy, sugerując, że moja obsesyjna dokumentacja jest przejawem niezdrowej obsesji i przedstawiając Sophię jako oddaną matkę, którą na chwilę przytłoczyły nadzwyczajne okoliczności.
„Wysoki Sądzie” – powiedział gładko Winters – „pani Reynolds przenocowała wnuka dokładnie siedemnaście razy od jego śmierci na prośbę pani Jensen, aby pomóc mu w tym okresie adaptacji. To nie jest dowód zaniedbania. To dowód na to, że matka mądrze przyjmuje wsparcie, jednocześnie zmagając się z żałobą. Szansa w Arizonie to nowy początek, a nie porzucenie systemów wsparcia”.
Kiedy nadeszła moja kolej, aby zabrać głos bezpośrednio, skupiłem się na Lucasie zamiast na Sophii, opisując konkretne przykłady jego lęku, trudności w nauce od czasu śmierci Jamesa oraz stabilność, jaką starałem się mu zapewnić.
„Wysoki Sądzie” – powiedziałem, napotykając badawcze spojrzenie sędziego – „nie zamierzam zastąpić Sophii w roli matki Lucasa. Zwracam się o tymczasowe środki, aby zapewnić priorytetowe traktowanie jego potrzeb w tym wyjątkowo trudnym okresie jego rozwoju. Dowody wskazują, że obecnie inne priorytety przeważają nad tymi potrzebami”.
Sędzia Carlton zadała obu stronom dosadne pytania, a jej wyraz twarzy nie zdradzał żadnych myśli. Na koniec oznajmiła, że zapozna się z dowodami w swojej kancelarii i wróci z decyzją za godzinę.
Sześćdziesięciominutowe oczekiwanie na korytarzu sądu wydawało się nie mieć końca. Sophia i jej adwokat naradzali się przyciszonym głosem na jednym końcu, podczas gdy Thomas i ja siedzieliśmy w milczeniu na drugim. Kiedy w końcu wezwał nas komornik, nogi miałem jak z ołowiu, gdy wstałem, by usłyszeć decyzję, która zadecyduje o najbliższej przyszłości Lucasa.
Sędzia Carlton nie tracił czasu na szczegóły wstępne.
„Po zapoznaniu się ze wszystkimi dowodami i zeznaniami” – powiedziała stanowczym i autorytatywnym głosem – „znajduję wystarczające podstawy do pilnej interwencji w obecnym systemie opieki. Tymczasowa opieka nad małoletnim dzieckiem Lucasem Reynoldsem zostaje niniejszym przyznana Eleanor Reynolds na okres sześćdziesięciu dni, w trakcie których specjaliści wyznaczeni przez sąd przeprowadzą pełną ocenę sytuacji rodzinnej”.
Drżąco wypuściłam powietrze, gdy kontynuowała omawianie szczegółów. Sophia miała nadzorować wizyty trzy razy w tygodniu. Żadna ze stron nie mogła usunąć Lucasa spod jurysdykcji. Kompleksowa ocena rodziny miała się rozpocząć natychmiast.
Po drugiej stronie sali sądowej opanowana fasada Sophii całkowicie pękła. Jej twarz wykrzywiła się z wściekłości, gdy zwróciła się do swojego adwokata, szepcząc oskarżenia i żądania apelacji. Sędzia Carlton obserwował tę reakcję z uniesioną brwią, zanim dodał ostateczny komentarz.
„Pani Jensen, Pani reakcja na to tymczasowe orzeczenie mnie niepokoi. Zdecydowanie radzę, aby wykorzystała Pani nadchodzący okres oceny do wykazania się dojrzałymi zdolnościami rodzicielskimi, jakich potrzebuje Pani syn, zamiast skupiać się na osobistych żalach”.
Mocnym uderzeniem młotka zakończyła: „Rozprawa zamknięta”.
Gdy wychodziliśmy z sali sądowej, drogę zagrodziła nam Sophia, a jej starannie nałożony makijaż był teraz pokryty smugami gniewnych łez.
„To jeszcze nie koniec” – syknęła, ignorując powstrzymującą ją dłoń adwokata na ramieniu. „Myślisz, że wygrałaś? Nie masz pojęcia, co cię czeka”.
Thomas stanął między nami.
„Pani Jensen, od tego momentu wszelka komunikacja powinna odbywać się za pośrednictwem radcy prawnego. Dzisiaj zorganizujemy odbiór Lucasa ze szkoły i pierwszą wizytę pod nadzorem”.
Gdy Sophię wyprowadzał coraz bardziej zaniepokojony adwokat, oparłem się o ścianę, a ogrom tego, co się właśnie wydarzyło, przeszył mnie na wskroś. Miałem tymczasową opiekę nad wnukiem. Obawy Jamesa zostały potwierdzone przez sąd. Lucas będzie chroniony, przynajmniej na razie.
„Co będzie dalej?” zapytałem Thomasa, a mój głos był ledwo słyszalny.
„Odbieramy Lucasa ze szkoły. Wyjaśniamy sytuację tak delikatnie, jak to możliwe, z pomocą jego pedagoga. I zaczynamy budować stały plan dnia”. Dotknął mnie wspierająco ramienia. „Najtrudniejsza część dopiero się zaczyna, Eleanor. Ale przynajmniej dziś Lucas jest bezpieczny”.
W napiętej rozprawie sądowej sędzia Carlton przyznał mi tymczasową opiekę nad Lucasem. Po zapoznaniu się z naszymi dowodami, maska oddanego macierzyństwa Sophii rozprysła się wraz z wyrokiem, ujawniając gniew kryjący się za jej wyrachowanym zachowaniem. Kiedy zagroziła, że „to jeszcze nie koniec”, przygotowałam się na trudne zadanie, jakie przede mną stało: pomóc mojemu pogrążonemu w żałobie wnukowi zrozumieć te nowe ustalenia, jednocześnie przygotowując się na ewentualny kontratak, który Sophia już planowała. Na razie jednak Lucas był chroniony, a dalekowzroczność Jamesa została potwierdzona.


Yo Make również polubił
100-letni przepis na domowy chleb: Po tym nie kupisz już chleba!
3 domowe sposoby na pozbycie się narośli skórnych
Dyskretny, pożyteczny, niezrozumiany: czy gekon naprawdę zasługuje na swoją złą reputację?
Kotlety jajeczne