„Doceniam to” – odpowiedziałem.
Weszła do środka i rozejrzała się po pokoju. Jej oczy lekko się rozszerzyły.
„Zamieniasz to miejsce w salę sądową”.
„Nie sala sądowa” – poprawiłam ją. „Lustro”.
Podeszła do stołu i zaczęła przeglądać dokumenty.
„Oni nie będą na to gotowi”.
„Nigdy nie są”, odpowiedziałem.
Odstawiła zakupy i zwróciła się w moją stronę.
„Jesteś pewien, że nie chcesz, żebyśmy tu dziś wieczorem przyszli?”
„Jutro wystarczy” – odpowiedziałem. „Dziś wieczorem się organizuję. Jutro będą musieli zmierzyć się z tym, co stworzyli”.
Rose skinęła głową, ścisnęła mocno moje ramię i po krótkim uścisku odeszła.
Zamknąłem drzwi i je przekręciłem. Potem wróciłem do stołu i jeszcze raz sprawdziłem każdy dokument.
Sam i Clarissa chcieli się spotkać. Chcieli przedstawić swój fikcyjny interes. Chcieli przekonać mnie do przekazania 250 000 dolarów. Chcieli dokończyć jakiś przekręt, który zaczęli kilka tygodni temu.
Jutro mieli się spotkać, ale nie tak, jak planowali.
Położyłem Teczkę Prawdy na środku stołu i zgasiłem światło.
Sam przyjechał dokładnie o 15:00. Jego samochód wjechał na mój podjazd z impetem, jakby wchodził w negocjacje, które uważał za wygrane. Clarissa wysiadła od strony pasażera w jasnym płaszczu, trzymając butelkę szampana ze złotym wykończeniem. Uniosła ją w górę, jakby przyjeżdżała na jakąś uroczystość.
Otworzyłem drzwi zanim zapukali.
“Proszę wejść.”
Clarissa podniosła butelkę z szerokim uśmiechem.
„Przywieźliśmy coś wyjątkowego. Pomyśleliśmy, że to ułatwi sprawę.”
„Połóż to na stole” – poleciłem.
Salon był urządzony dokładnie tak, jak zaplanowałem. Trzy fotele naprzeciwko mnie, długi stół pusty, z wyjątkiem schludnego stosu dokumentów, a złociste damy siedzące cicho na sofie za mną. Ich obecność sprawiła, że Sam się zatrzymał. Przyjrzał im się zmieszany, a potem wymusił uśmiech.
„Nie wiedziałem, że będziemy mieli publiczność”.
„Zaprosiłeś ich” – odpowiedziała spokojnie Rose. „Tylko nie słowami”.
Sam zmarszczył brwi, ale nie odpowiedział. Clarissa wzięła go za ramię.
„Zaczynajmy. Mamy dużo do omówienia.”
Poszli za mną do stolika. Clarissa otworzyła szampana, nalała trzy kieliszki: jeden dla siebie, jeden dla Sama i jeden dla mnie. Nie tknęłam swojego.
Sam podniósł szklankę.
„Ku nowym początkom”.
Ja nie wychowałem swojego.
„Porozmawiajmy o tym, dlaczego tu jesteś.”
Clarissa usiadła, wyciągnęła laptopa i otworzyła prezentację.
„Postawimy na prostotę. Sieć sklepów z dekoracjami świątecznymi jest gotowa do startu. Mamy już dostawców, zabezpieczone zapasy i model prognozy. Wystarczy zainwestować 250 000”.
Przeskakiwała slajdy z zawrotną prędkością. Fałszywe liczby, fałszywe prognozy, fałszywe listy inwentarzowe. Na pierwszy rzut oka wszystko wyglądało na dopracowane, ale nie było żadnych pozwoleń, licencji, planu operacyjnego, niczego konkretnego.
Sam pochylił się do przodu.
„To sytuacja korzystna dla obu stron. Pomagasz nam zacząć, a gdy firma się rozwinie, zobaczysz korzyści już w pierwszym roku”.
Obserwowałem obydwa bez mrugnięcia okiem.
„Gdzie jest twoja analiza rynku?”
Clarissa zamarła na pół sekundy, ale zaraz się ocknęła.
„Cóż, przeprowadziliśmy nasze badania.”
„Pokaż mi” – odpowiedziałem.
Ponownie przejrzała slajdy, szukając czegoś, co nie istniało.
„To jest w naszych notatkach.”
„Twój plan ubezpieczeniowy” – kontynuowałem. „Twoje licencje, umowy najmu, lokalizacja sklepu, ubezpieczenie od odpowiedzialności cywilnej, zezwolenia operacyjne”.
Sam poruszył się na siedzeniu.
„Finalizujemy tę sprawę”.
„A mimo to dzisiaj żądasz 250 000 dolarów” – zauważyłem.
Clarissa uniosła brodę.
„Jest tydzień Bożego Narodzenia. Biura są zamknięte. Dostaniemy wszystko po świętach. Wiesz, jak działa biznes”.
„Wiem, jak działa legalny biznes” – odpowiedziałem.
Sam zacisnął usta. Odchylił się do tyłu i skrzyżował ramiona.
„Mamo, próbujemy coś zbudować. Zawsze mówisz o odpowiedzialności i inicjatywie. My bierzemy inicjatywę”.
Otworzyłem Teczkę Prawdy. Dźwięk sprawił, że Sam szarpnął się do przodu.
„Zanim pójdziemy dalej”, zacząłem, „chcę wyjaśnień”.
„O czym?” – zapytała Clarissa, a jej głos już tracił pewność siebie.
„Dlaczego użyłeś mojego nazwiska w banku bez pozwolenia.”
Twarz Sama zbladła. Kieliszek szampana Clarissy zamarł w połowie drogi do jej ust. Złote damy siedziały za mną zupełnie nieruchomo.
Sam wymusił śmiech.
„Co? Mamo, to chyba jakieś nieporozumienie.”
Położyłem na stole poświadczone wyciągi bankowe. Trzy wizyty, trzy próby, jeden fałszywy wniosek kredytowy.
Clarissa szybko mrugnęła.
„Sam, jaki wniosek kredytowy?”
Rzucił jej ostrzegawcze spojrzenie, ale ona je zignorowała i zwróciła się do złotych dam, jakby liczyła na ich pomoc. Nie ruszyły się.
Kontynuowałem,
„A oto zapis tego, jak powiedziałeś rodzinie, że jutro dostarczę te 250 000.”
Policzki Clarissy straciły wszelki kolor.
„Kto ci to powiedział?”
„Twoje własne zachowanie to potwierdziło” – odpowiedziałem, przesuwając do przodu notatki Evy.
Sam przeczesał włosy dłonią.
„Mamo, wyolbrzymiasz to. Planowaliśmy biznes. Potrzebowaliśmy twojego wsparcia”.
„Potrzebowałeś mojego podpisu” – poprawiłem go. „I moich aktywów”.
Clarissa pochyliła się.
„Słuchaj, wszyscy jesteśmy rodziną. I tak potrzebowaliśmy twojego domu. Po co to wszystko tak dramatyzować?”
W pokoju zapadła cisza. Sam zamknął oczy, jakby od razu wiedział, że te słowa są śmiertelne. Brwi Rose uniosły się. Mary wymieniła spojrzenia z Anne.
Clarissa zbyt późno zdała sobie sprawę z tego, do czego się przyznała.


Yo Make również polubił
Zapach ścieków z rur – jak się go pozbyć na stałe: porady hydraulika
Smażony Kurczak Z Ziemniakami
Przestań kupować imbir w sklepie: postępuj zgodnie z tym przewodnikiem, aby mieć nieograniczony zapas w domu
To rodzaj raka, który powoduje ból w dłoniach