W noc Bożego Narodzenia moja siostra przedstawiła mnie swojemu chłopakowi z szyderczym uśmiechem: „To ten, który nigdy nie zaznał sukcesu w naszej rodzinie”. Moi rodzice roześmiali się i skinęli głowami. On milczał, po prostu na nich obserwując. W całym pokoju zapadła głucha cisza. Potem uśmiechnął się lekko i powiedział: „Ciekawe… bo oficjalnie zniknęliście z pola widzenia. I tu już koniec”. – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

W noc Bożego Narodzenia moja siostra przedstawiła mnie swojemu chłopakowi z szyderczym uśmiechem: „To ten, który nigdy nie zaznał sukcesu w naszej rodzinie”. Moi rodzice roześmiali się i skinęli głowami. On milczał, po prostu na nich obserwując. W całym pokoju zapadła głucha cisza. Potem uśmiechnął się lekko i powiedział: „Ciekawe… bo oficjalnie zniknęliście z pola widzenia. I tu już koniec”.

Wiedziałem dokładnie gdzie.

Kiedy byłem mały, dziadek Artur pokazał mi oczywistą przegródkę zegara, jakby to był sekret, którego można nauczyć ciekawe dziecko.

Ale był zbyt sprytny, żeby na tym poprzestać.

Przez lata, podczas długich popołudniowych rozmów w jego warsztacie, dawał mi wskazówki – drobne tropy, szczegóły dotyczące swoich metod, sposobu myślenia, sposobu ukrywania rzeczy na widoku.

„Najbardziej oczywista kryjówka” – powiedział mi kiedyś – „jest często najlepsza. Ale druga najlepsza kryjówka znajduje się głęboko w tej oczywistej – ukryta w kryjówce. Warstwy, Vivian. Zawsze myśl warstwami”.

Miał na myśli sam zegar.

Nie tylko przedział.

Mechanizm.

Skomplikowane mechanizmy odmierzające czas.

Ostrożnie przeniosłem zegar do mojego mieszkania, mówiąc rodzicom (którzy ledwo zarejestrowali tę informację), że odnawiam go ku pamięci dziadka Artura.

Byli zbyt zajęci własnym życiem, żeby mnie dalej wypytywać.

Tej nocy, pracując przy świetle lampy przy stole w jadalni, rozpocząłem delikatny proces demontażu mechanizmu zegara.

Zajęło to kilka godzin.

Każde koło zębate zostało ustawione z matematyczną precyzją.

Każda sprężyna była pod obliczonym napięciem.

Sfotografowałem każdy krok, dokumentując konfigurację, dzięki czemu mogłem złożyć całość dokładnie tak, jak była złożona.

Moje palce, pewne i wyćwiczone dzięki latom obchodzenia się z delikatnymi historycznymi artefaktami, przesuwały się po każdym metalowym elemencie.

W każdym elemencie czułem kunszt wykonania.

Dotyk Artura.

Geniusz Artura.

A potem, pracując w głównej obudowie, poczułem to.

Niewielka nierówność metalu.

Słaba linia, tak subtelna, że ​​zauważy ją tylko ktoś, kto jej szuka i przygląda się szczegółom.

Fałszywy tył.

Nie były mocowane przy pomocy konwencjonalnych zamków czy mechanizmów, ale za pomocą specjalnego, starego kleju chemicznego — tego samego rodzaju kleju, który Arthur opracował jako pierwszy do delikatnych prac restauracyjnych.

Nigdy wcześniej nie robiłem takiego rozpuszczalnika.

To była teoria, coś, co Arthur opisał mi na kilka miesięcy przed swoją śmiercią.

Twierdził, że to rozpracował, ale nigdy tego nie udokumentował.

Willow bezlitośnie z tego drwiła, gdy wspomniałem, że chcę to sformułować.

„Bezsensowna nauka domowa” – tak to określiła.

Ale miałem jego notatki.

A ja miałem intuicję chemika.

Poświęciłem cztery godziny na opracowanie receptury rozpuszczalnika, mieszanie związków i testowanie roztworu na fragmentach starego drewna i metalu.

A na końcu, gdy już wszystko było gotowe, ostrożnie naniosłem klej na ukryty szew w obudowie zegara.

Klej osłabł i rozpuścił się w nicość.

Fałszywy tył uwolniony z wiązań chemicznych.

Otworzyły się z cichym kliknięciem.

I tak to się stało.

Zwinięte ciasno i zabezpieczone cienką warstwą wosku.

Prawdziwy rękopis.

Ten prawdziwy.

Idealny.

Papier był dokładnie taki, jaki być powinien — gruby, archiwalny, taki, jaki wytwarzano w określonych fabrykach w latach pięćdziesiątych, gdy Arthur znajdował się u szczytu swoich badań.

Pismo było niewątpliwie jego autorstwa — precyzyjne i piękne.

Wzór chemiczny był idealny.

Procent wanadu dokładnie taki, jaki powinien być, z drobnymi poprawkami na marginesach, w których Arthur doprecyzował swoje obliczenia.

To był oryginał.

Arcydzieło.

Ulga uderzyła mnie niczym fala.

Ale to nie trwało długo.

Szybko zastąpiono je czymś innym.

Strategiczna determinacja.

Ukradli wadliwy egzemplarz.

Miałem w ręku idealną, prawdziwą wersję wydarzeń.

I miałem zamiar użyć tego, żeby zniszczyć ich oboje.

Nie ruszyłem się od razu.

Przeanalizowałem.

Przeprowadziłem badania.

Musiałem dokładnie zrozumieć, co Willow i Silas zrobili ze skradzioną, wadliwą kopią manuskryptu.

Wykorzystując moje kontakty archiwalne i kilka starannie sformułowanych poszukiwań w Internecie, odkryłem prawdę.

Silas — mimo że był prawnikiem korporacyjnym — nie złożył wniosku patentowego pod własnym nazwiskiem.

Zamiast tego założył spółkę-wydmuszkę o nazwie ORM Innovations, w której on i Willow byli głównymi udziałowcami i członkami zarządu.

Zgodnie z dokumentami złożonymi w SEC, ORM Innovations miało jeden główny atut: wyłączną licencję na patent Vance Alloy.

I budowali na tym imperium.

Z dokumentów wynikało, że ORM Innovations planuje przeprowadzić pierwszą ofertę publiczną na początku marca — czyli za niecałe cztery miesiące.

Wartość przedsiębiorstwa oszacowano na sto dwadzieścia milionów dolarów.

Prospekt był już w fazie roboczej.

Materiały marketingowe były już przygotowywane.

Spotkania z inwestorami zostały już zaplanowane.

Willow i Silas nie próbowali po prostu ukraść mojego spadku.

Budowali firmę wartą miliardy dolarów na fundamencie oszustwa.

Zgodnie z harmonogramem IPO, będą oni mogli sprzedać większość swoich akcji i stać się milionerami z dnia na dzień po zakończeniu okresu blokady — dziewięćdziesiąt dni po debiucie IPO — co nastąpi na początku czerwca.

Miałem mniej niż cztery miesiące, żeby ich powstrzymać.

Natychmiast skontaktowałem się z Marcusem Thorne’em, dyskretnym i skrupulatnym prawnikiem specjalizującym się w prawie nieruchomości, który zajmował się majątkiem mojego dziadka Arthura.

Marcus był staromodny, prawnikiem, który wciąż wierzył w etykę i uczciwość. Willow też go wmówiła, że ​​przynajmniej częściowo jestem niestabilny.

Ale liczyłem na jedno.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Ojej, naprawdę nie wiedziałem o tym

Mity i nieporozumienia Powszechnym mitem jest to, że błyszcząca strona służy do gotowania, a matowa do pakowania lub przechowywania. Innym ...

Zapalenie chrząstek żebrowych: czym jest i jak leczyć schorzenie powodujące ból pleców

Chociaż zapalenie chrząstek żebrowych powoduje silny ból, jest to schorzenie niegroźne. W większości przypadków objawy ustępują po tygodniu lub dłużej ...

Ten przepis jest tak dobry, że przygotowywałam go już cztery razy w tym miesiącu i nigdy mi się nie znudzi!

1/2 szklanki niesolonego masła, roztopionego 1 szklanka cukru granulowanego 2 duże jajka 1 łyżeczka ekstraktu waniliowego 1/2 szklanki mąki uniwersalnej ...

8 subtelnych oznak, że ktoś nie sprząta swojego domu

5. Tłuszcz i okruszki W kuchni warto szukać nagromadzenia tłuszczu na szafkach, lepkich plam na blatach oraz okruszków w kątach ...

Leave a Comment