Nadszedł czas powrotu na pole bitwy.
Zadbałam o to, żeby wrócić do domu późno, kiedy Zolani już wróci z pracy. Chciałam stworzyć wizerunek zmęczonej, kruchej żony po podróży.
Gdy tylko otworzyłem drzwi, zobaczyłem Zolaniego siedzącego na kanapie i oglądającego ESPN, z na wpół pustą butelką po piwie na stoliku kawowym. Nie wstał, żeby przytulić syna. Spojrzał tylko na nas i zapytał:
„Wróciłeś? Czujesz się lepiej?”
Podniosłem Jabariego, udając, że ledwo chodzę.
„Tak, czuję się już lepiej. Jabari tęsknił za tym miejscem i źle spał.”
Postawiłem Jabariego na ziemi, a on pobiegł do swojego ojca i poprosił, żeby go podniósł.
„Tato, Tato!”
Zolani niechętnie go podniósł, szybko pocałował w policzek i odstawił z powrotem.
„Idź się tam bawić, żeby tatuś mógł pooglądać telewizję.”
Spojrzałem na tę scenę z bólem serca, ale szybko opanowałem emocje. Cicho zaniosłem walizki do sypialni.
Zolani poszedł za mną i zamknął drzwi sypialni. Przestraszyłem się, myśląc, że chce coś zrobić, ale nie chciał. Stał ze skrzyżowanymi ramionami i patrzył na mnie z poważnym wyrazem twarzy.
„No to zaczynamy” – pomyślałem. „On zacznie”.
„Kemet” – powiedział poważnym głosem. „Usiądź. Muszę z tobą porozmawiać”.
Udawałem, że jestem zdezorientowany i zmartwiony.
„Co się stało, kochanie? Firma znowu ma problemy?”
Zolani westchnął głęboko, widziałem, że ćwiczył to wiele razy.
„To bardzo trudne, kochanie. Będę z tobą szczery. Najwięksi klienci zerwali kontrakty. Materiał, który właśnie sprowadziliśmy, został zatrzymany na odprawie celnej i nie mogę znaleźć pieniędzy. Zaraz zbankrutuję”.
Otworzyłem szeroko oczy i zakryłem usta dłońmi. Mój występ był tak przekonujący, że nawet ja byłem zaskoczony.
„Boże, jak to się stało? Co my teraz zrobimy, kochanie?”
Zolani spojrzał na mnie badawczo.
„Pożyczałem pieniądze wszędzie. Już poprosiłem wszystkich znajomych. Teraz został mi tylko bank, ale żądają zabezpieczenia, a nasz dom nadal jest obciążony hipoteką”.
Zatrzymał się, jakby mówienie kosztowało go wiele wysiłku.
„Słyszałam, że polisy na życie dla dzieci są bardzo dobre, kochanie. Chronią ich zdrowie w razie choroby, a także pozwalają gromadzić pieniądze na studia.”
Podniosłam na niego wzrok pełen łez i szlochałam.
Miałem ci powiedzieć, kiedy będziesz w lepszym humorze i praca będzie szła dobrze. Nie wiedziałem, że w firmie jest tak źle. Nic mi już nie zostało. Wydałem wszystko, kochanie.
„Co?” krzyknął Zolani. Złapał mnie za ramiona i mocno potrząsnął. „Co ty mówisz? Na co to wydałeś? To były tysiące dolarów. Mówiłem ci, żebyś zachował na czarną godzinę”.
Ból fizyczny był niczym w porównaniu z bólem serca. Płakałam, szlochałam i jąkałam się.
„To było dla Jabariego. Był chory. Tak mi go żal. Ja… zainwestowałam to w polisę na życie dla niego. Myślałam, że postępuję słusznie. Popełniłam błąd, prawda, kochanie? Przepraszam. Chciałam tylko zabezpieczyć przyszłość naszego syna”.
Wyraźnie dostrzegłem przez sekundę błysk ulgi w oczach Zolaniego, może nawet radości. Wierzył w to. Wierzył, że ja, jego głupia żona, właśnie odcięłam mu ostatnią drogę ucieczki. Te pieniądze, zainwestowane kiedyś w ubezpieczenie, praktycznie przepadły. Nie dało się ich tak łatwo wypłacić, żeby podzielić przy rozwodzie.
Wszystko szło dokładnie zgodnie z jego planem — przynajmniej tak mu się wydawało.
Puścił mnie i westchnął. Udawał, że przykłada dłoń do czoła, masując skronie z wyrazem bólu i rozczarowania.
„Boże, co ty zrobiłeś? Te pieniądze miały uratować firmę. Czemu mnie najpierw nie zapytałeś? Teraz naprawdę jesteśmy skończeni. Straciliśmy pieniądze, a firma jest bliska bankructwa” – mruknął, krążąc tam i z powrotem po pokoju.
Kończył swoją rolę oddanego męża, biednego reżysera.
Mogłam tylko siedzieć i płakać.
„Przepraszam. Nie wiedziałem. Co mam teraz zrobić? Co jeśli pojadę do rodzinnego miasta i poproszę rodziców o pieniądze?”
„Zapomnij o tym” – wtrącił natychmiast Zolani. „Twoi rodzice na wsi na Florydzie ledwo mają pieniądze. Nawet gdyby sprzedali całą ziemię, to i tak by nie wystarczyło. To już koniec. Nic nie da się zrobić”.
Usiadł na łóżku z wyrazem całkowitego zniechęcenia na twarzy.
„Umiesz tylko czuć się jak u siebie w domu. Nie masz pojęcia, jaki okrutny jest świat. Po prostu zostaw to. Ja się tym zajmę”.
Po tych słowach wstał, wziął kurtkę i wyszedł.
„Wychodzę zaczerpnąć świeżego powietrza. Siedzenie w domu mnie denerwuje.”
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem. Usłyszałem dźwięk odpalanego samochodu. Pewnie jechał do Zahary, żeby przekazać jej dobre wieści i świętować, że udało mu się mnie oszukać.
Natychmiast przestałam płakać. Otarłam łzy, a na moich ustach pojawił się zimny uśmiech.
„Zolani, jesteś świetnym aktorem” – wyszeptałem – „ale nie wiesz, że ja też właśnie odkryłem swój talent aktorski. Będziemy jeszcze długo grać w tej sztuce. Myślisz, że mnie zapędziłeś w kozi róg? Nie. Właśnie wpadłeś w pułapkę, którą na ciebie zastawiłem”.
W dniach, które nadeszły tej nocy, kiedy Zolani wychodził „na powietrze”, a wiedziałem doskonale, że chodziło o spotkanie z kochanką, atmosfera w domu stawała się ciężka jak na pogrzebie.
Zaczęłam gotować prostsze, tańsze posiłki. Ograniczałam wszystkie niepotrzebne wydatki, nosiłam najstarsze ubrania w domu i zawsze chodziłam smutna i zmartwiona. Patrzyłam na niego z mieszaniną współczucia i poczucia winy – z miną „wiem, że namieszałam”, co ucieszyło go jeszcze bardziej po tym incydencie z ubezpieczeniem.
Uważał, że całkowicie wpadłem w jego pułapkę.
Pewnej nocy, gdy poczułam, że nadszedł właściwy moment, po tym jak Jabari już spał, przyniosłam mu szklankę ciepłej wody.
„Kochanie, nie mogę już znieść widoku ciebie w takim stanie. Przepraszam za mój błąd. Wiem, że niewiele mogę zrobić, ale… a co, jeśli pomogę ci w firmie?”
Wiedział doskonale, że moja obecność w niczym mu nie pomoże. Ale sama myśl o tym, że pracuję za darmo i moja skromna postawa osoby pragnącej się zrehabilitować, prawdopodobnie go ucieszyły. Poza tym podejrzewałam, że jego zdaniem obecność w firmie tuż pod nosem – i pod nosem Zahary – była sposobem na kontrolowanie mnie. Chciał, żebym na własne oczy zobaczyła, jak źle radzi sobie firma, żebym bez wahania podpisała dokumenty rozwodowe, kiedy przedstawią mi pozew.
Chciał mnie poddać podwójnemu upokorzeniu.
Po dłuższej chwili cmoknął językiem.
„Dobrze. Jeśli tego chcesz, to ja nie mam nic przeciwko. Ale ostrzegam, biuro to nie nasz dom. Rób, co mówię, bez narzekania. I nie mów o problemach w domu ani o dzieciaku w firmie. Słyszysz?”
Szybko skinąłem głową, szczęśliwy, jakbym zdobył złoto.
„Tak, tak, wiem. Dziękuję, kochanie. Obiecuję, że cię nie zawiodę. Zrobię wszystko jak należy.”
„A Jabari?” zapytał.
Już o tym myślałem. Rano odwiozę go do prywatnego żłobka niedaleko firmy, a po południu go odbiorę. Postaram się wszystko zorganizować.
Zolani skinął głową.
„Dobra. Zaczynasz w poniedziałek. I nie ubieraj się jak niechluj, żeby nikogo nie zawstydzić.”
Po tych słowach wstał i poszedł do sypialni, zostawiając mnie samą w salonie.
Szybko otarłam łzy, ale nie były to łzy upokorzenia. Były to łzy pierwszego udanego kroku.
„Zolani, to ty otworzyłeś mi drzwi do klatki tygrysa” – pomyślałem. „Myślisz, że jestem potulną owieczką, ale nie wiesz, że wszedłem, żeby zdemaskować wilka w owczej skórze, którym jesteś”.
W następny poniedziałek odwiozłam Jabariego do prywatnego żłobka, dwa bloki od firmy. Serce mi pękło, gdy zobaczyłam, jak płacze, tuląc się do mnie. Obiecałam mu:
„Jabari, bądź grzeczny i czekaj na mamę. Mamusia idzie do pracy i wróci po ciebie. Mamusia obiecuje dać ci najlepsze życie na świecie”.
Celowo wybrałam swoje najstarsze ubrania: żółtobiałą koszulę i wyblakłe czarne spodnie. Włosy spięłam w kok i nie malowałam się. Patrząc na siebie w lustrze, byłam idealnym odbiciem wiejskiej wieśniaczki.
Musiałem podtrzymywać ten wizerunek.
Wchodząc do firmy, poczułem, jak moje serce wali jak oszalałe.
To była ta sama recepcjonistka, co ostatnio. Na mój widok była zaskoczona.
Zmusiłem się do uśmiechu.
„Cześć. Od dziś przychodzę tu do pracy. Pan Jones załatwił mi posadę sprzątaczki.”
Oczy dziewczyny rozszerzyły się, a jej wyraz twarzy zmienił się ze zdziwienia na współczucie. Było oczywiste, że już coś usłyszała. Oczywiście historia dyrektora na skraju bankructwa, którego żona musiała przyjść do pracy za darmo, żeby pomóc spłacić długi, musiała być wzruszającą opowieścią, którą Zolani wymyślił, żeby opowiedzieć pracownikom.
Zolani wyszedł z gabinetu i nie był sam. Obok niego stała Zahara.
Tego dnia miała na sobie obcisłą, bordową sukienkę od projektanta, która podkreślała jej krągłości, falowane włosy, perfekcyjny makijaż i drogie perfumy. Razem, obok siebie, wyglądali jak udana para prosto z kolorowego magazynu o Atlancie, a ja, w kącie biura, wyglądałam jak pokojówka.
Zolani odchrząknął i zaczął klaskać, aby zwrócić na siebie uwagę.
„Pracownicy, chciałbym wam przedstawić Kemet, moją żonę. Jak wszyscy wiecie, nasza firma przeżywa pewne trudności”.
Rozpoczął swoje dramatyczne przemówienie.
„Kemet, aby podzielić się ciężarem z mężem, zaoferowała się, że przyjdzie i nam pomoże. Zajmie się drobnymi zadaniami w biurze, takimi jak podawanie kawy, robienie kserokopii i sprzątanie. Jeśli czegoś potrzebujesz, możesz ją zapytać.”
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Była w nich ciekawość, litość i odrobina pogardy.
Spuściłem głowę.
„Liczę na twoją pomoc” – mruknąłem.
Następnie Zolani zwrócił się do swojej kochanki.
„Zahara, jesteś moją asystentką i najbardziej pomysłową osobą tutaj. Czy możesz udzielić pani Jones wstępnych instrukcji? Jeśli chodzi o miejsce do pracy, może skorzystać z tego małego stolika w kąciku archiwalnym”.
Zahara uśmiechnęła się krzywo, uśmiechem, którego znaczenie rozumiałem tylko ja. Uśmiechem zwycięzcy.
Podeszła do mnie, jej czerwona sukienka olśniewała. Wyciągnęła rękę z paznokciami pomalowanymi na jaskrawoczerwono.
„Cześć, jestem Zahara, asystentka reżysera. Od teraz to przyjemność z tobą pracować. Jeśli czegoś nie rozumiesz, możesz mnie zapytać. Nie krępuj się.”
Sposób, w jaki podkreślała słowa „z tobą”, sposób, w jaki mówiła „asystentka reżysera” — to wszystko było prowokacją.
Wziąłem głęboki oddech, wyciągnąłem szorstką dłoń i ścisnąłem jej miękką dłoń.
„Dziękuję. Postaram się zrobić, co w mojej mocy.”
Moja praca się zaczęła.
Jak powiedziała Zolani, byłam tylko pokojówką. Rano musiałam przyjść przed wszystkimi, żeby posprzątać biurka i napełnić dystrybutory wody. Kiedy wszyscy się pojawili, musiałam podać każdemu kawę i herbatę.
Jako pierwsi podano Zolani i Zaharę.
„Kemet” – zawołała Zahara, siedząc z nogami założonymi na nogę przy biurku. „Moja kawa dzisiaj musi być dobrym espresso. Nie piję byle czego”.
„Kemet, skseruj te dokumenty. Dwadzieścia kopii każdego. I pospiesz się, dyrektor Jones ma spotkanie za dziesięć minut”.
Zolani był jeszcze gorszy. Starał się być wobec mnie chłodny i zdystansowany w obecności wszystkich. Traktował mnie jak pracownika niższego szczebla. Bez wahania zawołał Zaharę do swojego biura i zatrzasnął drzwi. Czasami, gdy szedłem po wodę, słyszałem ich śmiech w środku.
Musiałem czekać przy drzwiach. W pewnym momencie Zahara wyszła z lekko opuchniętymi ustami i źle dopasowanym kołnierzykiem. Spojrzała na mnie wyzywająco.
Zacisnąłem zęby i wytrwałem. Każde upokorzenie, jakiego doznałem dzisiaj, zamieniło się w cios, który później im zadam.
Musiałem to znieść.
Pracowałam w milczeniu – sprzątałam, obsługiwałam. Celowo zachowywałam się niezdarnie i powoli, żeby jeszcze bardziej mnie znienawidzili.
Ale nie tylko sprzątałam. Moje oczy obserwowały wszystko. Moje uszy słuchały wszystkiego. Zwracałam uwagę na to, kto z kim się przyjaźni, kto o kim źle mówi, a moim głównym celem był dział księgowości, gdzie pracowała główna księgowa, pani Eleanor.
Biuro nie było duże. Zatrudniało około tuzina pracowników. Księgowość mieściła się w kącie, a zajmowały ją trzy osoby: świeżo upieczona absolwentka o imieniu Mia, księgowy o imieniu Dennis i główna kierowniczka, pani Eleanor. Miała około czterdziestki, była krzepką kobietą o wiecznie poważnym wyrazie twarzy i niewielu słowach. Była najstarszą pracownicą, pracowała tam od początku istnienia firmy.
Na początku byłem trochę zdezorientowany. Pamiętałem, jak Zolani powiedział Zaharze: „Kierownik ds. księgowości to osoba godna zaufania”. Gdyby pani Eleanor była powierniczką Zolaniego i pomagała mu fałszować księgi, nie miałbym szans. Ale postanowiłem, że muszę się do niej zbliżyć.
Zastosowałem swoją starą taktykę: szczerość i postawę biednego człowieka.
Każdego ranka, oprócz kawy dla Zolani i Zahary, przygotowywałam filiżankę herbaty ziołowej dla Pani Eleanor.
„Zauważyłem, że trochę kaszlesz. Wypij to, żeby ukoić gardło” – powiedziałem cicho.
Pani Eleanor spojrzała na mnie ze zdziwieniem, ale skinęła głową i przyjęła moje słowa.
“Dziękuję.”
W porze lunchu wszyscy wyszli na obiad do pobliskich kanapkarni i barów. Ja zostałem w biurze, przynosząc z domu pojemnik Tupperware – biały ryż, trochę gotowanych na parze warzyw i smażone jajko. Zrobiłem to celowo.
Pani Eleanor też zazwyczaj przynosiła pojemnik Tupperware. Spojrzałem na jej i zobaczyłem, że jest równie prosty.
Podszedłem, żeby pogadać.
„Pani Eleanor, smacznego. Moje jedzenie nie jest zbyt obfite, ale przywiozłam trochę marynowanej okry, którą mama przysłała mi z Florydy. Chciałaby pani spróbować?”
Zaoferowałem jej mały słoik.
Pani Eleanor spojrzała na mnie, a jej wzrok nieco złagodniał.
„Masz trudne życie, opiekując się synem, a do tego ostatnio przychodzisz tu do pracy w firmie…” Westchnęła.
Skorzystałam z okazji, a moje oczy napełniły się łzami.


Yo Make również polubił
OPONKI
Załóż gumkę recepturkę na klamkę – zaoszczędzisz sobie mnóstwa kłopotów
Mój mąż wypija 10 plastikowych butelek wody dziennie, ale moja mama twierdzi, że to szkodliwe ze względu na mikroplastik. Czy to prawda? Dlaczego jest na sprzedaż?
3 wskazówki dotyczące usuwania resztek jedzenia i zaschniętego tłuszczu z pieców i piekarników