Edwin wyszedł z kuchni, niosąc kieliszek czegoś, co wyglądało na drogie Chardonnay. „Colleen, cieszę się, że mogłaś przyjść. Bianca gotowała całe popołudnie. Jej słynny łosoś w ziołowej panierce”.
Krążyli wokół mnie jak uprzejmi gospodarze – częstowali drinkami, układali wędliny na marmurowej desce, pytali o moje „plany” głosem nastrojonym na odpowiednią nutę troski. To był mistrzowski występ. Gdybym nie przeczytał raportów w sejfie, może nawet bym w nie uwierzył.
Kolację podano w ich formalnej jadalni, z porcelaną, która wyglądała, jakby nigdy nie widziała zmywarki, i sztućcami na tyle ciężkimi, że mogły służyć za broń. Bianca rzeczywiście przeszła samą siebie. Posiłek wyglądał jak z magazynu kulinarnego.
„No więc” – powiedziała swobodnie Sydney, kiedy zajadaliśmy się daniem głównym – „Martin zadzwonił do mnie dziś po południu. Wspomniał, że jesteście gotowi do przeniesienia majątku”.
Pozwoliłem sobie na mały kęs łososia, żeby zyskać na czasie.
„Tak” – powiedziałem. „Zdecydowałem, że nie chcę spędzić reszty życia, kłócąc się o życzenia Floyda. Harmonia rodzinna jest ważniejsza niż pieniądze”.
Ulga, która przemknęła przez twarz Edwina, była niemal komiczna.
„To… to wspaniale, Colleen. Naprawdę wspaniale” – powiedział. „Tata byłby bardzo zadowolony, wiedząc, że wszyscy razem pracujemy”.
„Przygotowaliśmy trochę dokumentów” – dodała Bianca, sięgając po teczkę z manili leżącą na kredensie. „Żeby wszystko było oficjalne. Nasz prawnik je przygotował, żeby uzupełnić to, czym zajmuje się Martin”.
Ich prawnik. Oczywiście.
„Jak miło” – powiedziałem, nie dotykając teczki. „Ale muszę wspomnieć, że myślałem o rachunkach za leczenie”.
Temperatura w pomieszczeniu zdawała się spadać. Sydney odstawił kieliszek z winem odrobinę za mocno.
„Jakiego rodzaju myślenie?” zapytał Edwin, jego głos był starannie neutralny.
„Cóż” – powiedziałem, starając się zachować lekki ton – „sto osiemdziesiąt tysięcy dolarów to spora kwota. Zastanawiałem się, czy nie powinniśmy zlecić księgowemu przeglądu płynnych aktywów majątku, zanim osobiście zobowiążę się do zaciągnięcia tego długu”.
Sydney i Edwin wymienili między sobą spojrzenia, ale tym razem dostrzegłem panikę.
„Colleen” – powiedziała ostrożnie Sydney – „Myślałam, że wyjaśniliśmy, że majątek spadkowy jest zamrożony w postępowaniu spadkowym. Rachunki za leczenie są oddzielone od spadku”.
„Oczywiście” – zgodziłem się bez skrępowania. „Ale Floyd zawsze tak skrupulatnie dbał o swoją dokumentację. Jestem pewien, że musi istnieć dokumentacja dokładnie określająca, które długi należą do majątku, a które są uważane za odpowiedzialność osobistą”.
Śmiech Bianki był szybki i urywany. „Och, Edwin zajmuje się tymi wszystkimi nudnymi sprawami finansowymi, prawda, kochanie?”
„Oczywiście” – odparł szybko Edwin. „Wszystko zostało odpowiednio skategoryzowane. Koszty leczenia spadają na ciebie, ponieważ byłeś małżonkiem Floyda i brałeś udział w podejmowaniu decyzji dotyczących leczenia”.
„To ma sens” – odpowiedziałem. „Chociaż uważam za interesujące, że Floyd nigdy nie wspominał o obawach związanych z kosztami leczenia. Zawsze wydawał się tak pewny, że mamy dobre ubezpieczenie”.
Cisza trwała o uderzenie za długo.
„Ubezpieczenie nie pokrywa wszystkiego” – powiedziała Sydney. „Niestety, leczenie taty było bardzo skomplikowane”.
„Chyba powinnam skontaktować się bezpośrednio ze szpitalem” – powiedziałam łagodnie. „Zapytajcie o szczegółowe zestawienie należności i tego, co faktycznie pokryło ubezpieczenie”.
Widelec Edwina zagrzechotał o talerz. „To nie jest konieczne, Colleen. Już się tym zająłem. Bardzo dokładnie.”
„Jestem pewna, że tak” – powiedziałam. „Ale jako wdowa po Floydzie czuję się odpowiedzialna za dokładne zrozumienie tego, co się stało finansowo. To najmniej, co mogę zrobić dla jego pamięci”.
Bianca zerwała się na równe nogi. „Kto chce deser? Zrobiłam ten przepis na tort czekoladowy z Food & Wine”.
Ona praktycznie uciekła do kuchni.
„Colleen” – powiedziała Sydney, pochylając się do przodu z miną, którą uznałam za paternalistyczną – „mam nadzieję, że nie kwestionujesz naszej umowy z powodu czegoś, co ktoś inny powiedział. Czasami ludzie nieznający się na prawie spadkowym mogą udzielać mylących rad”.
„O nie” – zapewniłem go. „Niczego nie kwestionuję. Po prostu staram się być dokładny. Floyd zawsze powtarzał, że diabeł tkwi w szczegółach”.
„Tata naprawdę kochał papierkową robotę” – powiedział Edwin słabym głosem.
„Z pewnością tak” – zgodziłem się. „Prawdę mówiąc, przeszukałem jego biuro i ciągle znajduję dokumenty, których nie rozumiem. Wyciągi bankowe z kont, o których nigdy nie słyszałem. Dokumenty firm, z którymi nie wiedziałem, że jest związany”.
Twarz Edwina zbladła. „Jakie dokumenty?”
„Och, nic ważnego, jestem pewien” – powiedziałem. „Po prostu pomyliłem sprawozdania finansowe. Chociaż znalazłem klucz do skrytki depozytowej, którego nigdy wcześniej nie widziałem”.
Sydney znieruchomiała. „Skrytka depozytowa?”
„Tak” – powiedziałem, jakby nic się nie stało. „Czy to nie dziwne? Myślałem, że wiem o wszystkich ustaleniach finansowych Floyda. Najwyraźniej pewne sprawy trzymał osobno. Chyba powinienem się tym zająć, zanim cokolwiek sfinalizujemy”.
Spojrzenia, które tym razem wymienili bracia, były wyrazem czystej paniki.
„Mamo” – powiedział Sydney napiętym głosem – „nie powinnaś się przejmować tymi wszystkimi papierami. Dokumenty prawne mogą być mylące dla kogoś bez doświadczenia biznesowego. Może pozwolisz Edwinowi i mnie pomóc w przejrzeniu tego, co znalazłaś?”
„To bardzo miłe z twojej strony” – odpowiedziałem. „Ale myślę, że Floyd chciałby, żebym sam zrozumiał naszą sytuację finansową. W końcu od teraz będę sobie radził sam”.
Bianca wróciła z tortem, uśmiechając się krzywo niż wcześniej. Rozmowa zeszła na bezpieczniejsze tematy: pogodę, nową restaurację w centrum miasta, najnowszy „projekt” Edwina. Pod płaszczykiem grzecznej pogawędki napięcie brzęczało niczym prąd elektryczny.
Po kolacji, gdy szedłem do samochodu, Sydney poszła za mną.
„Colleen” – powiedział, lekko kładąc dłoń na drzwiach mojego samochodu – „jeśli chodzi o te dokumenty, o których wspominałaś…”
„Tak?” zapytałem.
„Prawdopodobnie najlepiej byłoby, gdybyś przyniósł je na nasze następne spotkanie” – powiedział. „Pozwól nam pomóc ci posegregować, co jest ważne, a co nie. System archiwizacji taty nie zawsze był logiczny”.
Uśmiechnęłam się. „Oczywiście, Sydney. Rodzina powinna pomagać rodzinie”.
Gdy wyjeżdżałam z podjazdu, dostrzegłam go w lusterku wstecznym, jak krąży w kółko pod kalifornijskim niebem, wpatrując się już w telefon.
Kiedy dotarłem do domu, mój telefon już dzwonił.
„Pani Whitaker?” – odezwał się męski głos. „Tu James Mitchell z Mitchell & Associates. Sądzę, że może pani mieć jakieś dokumenty należące do mojego biura”.
„Panie Mitchell” – powiedziałem, zatapiając się w skórzanym fotelu Floyda w gabinecie. „Skąd pan wiedział, że je znalazłem?”
„Twój mąż wydał bardzo szczegółowe instrukcje” – odpowiedział Mitchell. „Jeśli skorzystała pani z sejfu, miałem się z panią skontaktować w ciągu dwudziestu czterech godzin. Proszę pani, musimy się spotkać jak najszybciej. Są pewne kwestie dotyczące majątku pani męża, o których musi pani wiedzieć, zanim podpisze pani cokolwiek z Sydney i Edwinem”.
„Jakie rzeczy?” zapytałem.


Yo Make również polubił
Szarlotka z Musem Jabłkowym – Prosta i Smaczna
Ciasto ser, mak, jabłka, orzechy
Daj swojemu organizmowi prawdziwego zastrzyku energii o poranku dzięki naszemu przepisowi na zielony koktajl
Nasza wścibska sąsiadka kazała odholować nasze samochody z naszego podjazdu – zapłaciła za to wysoką cenę