„Dwóch moich kolegów z zespołu zginęło, bo ktoś chciał udowodnić słuszność biznesplanu” – powiedział. „Jackson i Morrison – zginęli za prezentację i prognozę zysków. To właśnie mi mówisz”.
„Zginęli, ponieważ komandor Dalton podjął decyzje, które stawiały jego przyszłe zatrudnienie ponad wasze życie” – powiedziała Diana. „Ale ich śmierć będzie miała znaczenie. Cała ta struktura dowodzenia jest poddawana gruntownej przebudowie. Śledztwo wykracza poza Daltona, obejmuje Aegis Solutions International i każdego oficera, którego zwerbowali lub skompromitowali. To, co stało się z waszym zespołem, zapobiegnie temu, by stało się to samo z innymi”.
„Czy tak się stanie?” zapytał Caldwell.
Na jego młodej twarzy malowało się zmęczenie wykraczające poza jego wiek.
„Ile razy słyszeliśmy to, gdy coś pójdzie nie tak?” – kontynuował. „Dochodzenia. Reformy. Nowe protokoły. A potem, sześć miesięcy później, wszyscy zapominają i wracamy do tych samych starych systemów”.
To było słuszne pytanie, które Diana zadawała sobie przez całą swoją karierę. Pamięć instytucjonalna była krótka, a biurokratyczna inercja potężna. Reformy ogłaszane z wielkim rozgłosem często zamierały w trakcie wdrażania, udaremniane przez menedżerów średniego szczebla, którzy woleli znane porażki od niepewnych zmian.
„Dlatego nie odejdę, dopóki zmiany nie zostaną wprowadzone” – odpowiedziała Diana. „Niezalecane. Nieproponowane. Wdrożone. Wpisane do programów szkoleniowych, włączone do kryteriów awansu, stanowiące część definicji sukcesu w tym dowództwie”.
Spojrzała mu w oczy.
„To zajmie miesiące, może lata” – powiedziała. „Ale to się stanie”.
Major Holly Pierce pojawiła się w poczekalni z tabletem w ręku, a jej wyraz twarzy świadczył o tym, że od wielu godzin zajmowała się zarządzaniem logistyką kryzysową.
„Pułkowniku, admirał Montgomery wraca z Pearl Harbor” – powiedziała. „Chce pełnego raportu w ciągu dwóch godzin. Biuro Prokuratora Generalnego wszczęło również formalne postępowanie przed sądem wojskowym przeciwko komandorowi Daltonowi. Proszą o pańskie zeznania, a także o analizę dr Webba i oświadczenia wszystkich marynarzy zaangażowanych w zagrożone operacje”.
Diana wstała, jej ciało wyraziło protest przeciwko ruchowi, przypominając jej, że nie ma już dwudziestu pięciu lat i że rekonwalescencja po walkach z każdym rokiem trwa dłużej.
„Powiedz admirałowi Montgomery’emu, że będę gotowa” – powiedziała.
Zwróciła się do Caldwella.
„I, Pierce” – dodała – „dopilnuj, żeby porucznik Caldwell i jego zespół zrozumieli, że nie są tylko świadkami w sądzie wojskowym. Są uczestnikami reformy instytucji. Ich głos ma znaczenie dla naszej odbudowy”.
Caldwell spojrzał na nią, a część rozpaczy w jego oczach została zastąpiona czymś, co mogło być nadzieją, a może determinacją.
„Czego pan od nas potrzebuje, pułkowniku?” zapytał.
„Prawdę” – powiedziała Diana po prostu. „Za każdym razem, gdy widziałeś coś złego, ale milczałeś. Za każdym razem, gdy protokół zmniejszał twoje bezpieczeństwo zamiast je zwiększać. Za każdym razem, gdy ranga była wykorzystywana do uciszania uzasadnionych obaw. Potrzebuję, żebyś ty i marynarze tacy jak ty byli gotowi mówić niewygodną prawdę niewygodnej publiczności. Czy potrafisz to zrobić?”
„Tak, proszę pani” – odpowiedział Caldwell bez wahania. „Za Jacksona i Morrisona. Za każdego marynarza, który zginął, bo ktoś nie miał odwagi przeciwstawić się złemu systemowi – powiemy prawdę”.
Diana opuściła ośrodek medyczny i udała się do tymczasowego centrum dowodzenia, które utworzono w przebudowanym budynku administracyjnym, aby zarządzać rozwijającym się śledztwem. W ośrodku w Dżibuti panował ruch: śledczy Marynarki Wojennej przesłuchiwali personel, agenci FBI badali dokumenty finansowe łączące Daltona z Aegis Solutions, a także coraz liczniejsza grupa oficerów wzywanych do złożenia zeznań na temat ich interakcji z skorumpowanym dowódcą.
Kapitan Barrett siedział samotnie w małym biurze, wpatrując się w papiery rozłożone na biurku, ale tak naprawdę ich nie widząc. Przez okno za nim flaga USA powiewała na pustynnym wietrze nad bazą, a gwiazdy i pasy ostro odcinały się na bladym niebie.
Podniósł wzrok, gdy weszła Diana, a na jego twarzy malowały się ślady nagromadzonych obrażeń w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Postarzał się o dekadę od poranka, kiedy zadrwił z niej w sali odpraw – arogancja zastąpiona została czymś znacznie bardziej ludzkim i znacznie bardziej złamanym.
„Pułkowniku Burke” – powiedział, odruchowo wstając, zanim gestem wskazała mu, żeby usiadł. „Pisałem listy do rodzin czternastu marynarzy, którzy zginęli pod moim dowództwem, próbując wyjaśnić, jak zginęli ich synowie, córki i mężowie, bo mój oficer sabotował operacje, a ja byłem zbyt ślepy, żeby to zauważyć”.
Diana przysunęła sobie krzesło naprzeciwko niego.
„Co im mówisz?” zapytała.
„Prawdę” – odparł Barrett szorstkim głosem. „Że ich bliscy zginęli, służąc pod dowództwem, który ich zawiódł. Że przeoczyłem sygnały ostrzegawcze, zignorowałem obawy, przedłożyłem własne ego nad skuteczność operacyjną. Że mi przykro. I że to przeprosiny ich nie przywrócą, niczego nie naprawią, ledwie uwypuklają skalę mojej porażki”.
Po raz pierwszy spojrzał prosto na Dianę.
„Miałeś rację dziś rano” – powiedział. „Wszystko, co mówiłeś o moim dowództwie, o moim przywództwie, o tym, jak instytucjonalna arogancja zabija ludzi – miałeś absolutną rację. I czternaście rodzin zostało zniszczonych, bo nie mogłem tego dostrzec, dopóki mnie do tego nie zmusiłeś”.
Diana przyglądała mu się uważnie, szukając obronnego gniewu lub egoistycznego usprawiedliwienia. Nie dostrzegła niczego. Tylko autentyczną rozpacz i początek zrozumienia.
To było więcej, niż udało się osiągnąć wielu dowódcom. Ale to nie wystarczyło.
„Kapitanie, łatwo jest żałować” – powiedziała. „Najtrudniej jest zdecydować, co dalej. Możesz przejść na emeryturę, wziąć emeryturę i powiedzieć sobie, że wyciągnąłeś wnioski – nawet jeśli było za późno. Albo możesz zostać i podjąć się trudnej pracy odbudowy tego dowództwa w taki sposób, aby oddawało hołd tym czternastu marynarzom, dbając o to, by ich śmierć była ostatnią niepotrzebną ofiarą, jaką poniesie ta jednostka”.
Ręce Barretta lekko drżały.
„Jak mogę zostać?” – zapytał. „Jak mogę patrzeć na marynarzy pod moim dowództwem, wiedząc, ile kosztują moje porażki? Jak mogę prosić ich, żeby mi zaufali?”
„Bycie innym” – powiedziała Diana. „Dowodzenie czynami, a nie słowami, że się czegoś nauczyłeś. Awansując oficerów takich jak komandor porucznik Carson, który próbował ci powiedzieć prawdę. Słuchając szeregowych takich jak komendant Monroe, który dostrzegał problemy, które ty ignorowałeś. Sprawiając sobie dyskomfort każdego dnia, bo to wygodni liderzy pomogli nam tu dotrzeć”.
Pochyliła się do przodu.
„Barrett, masz wybór” – powiedziała. „Możesz być przestrogą – oficerem, który poniósł porażkę i uciekł. Albo możesz być historią odkupienia – przywódcą, który poniósł katastrofalną porażkę, ale miał odwagę stawić jej czoła i stać się lepszym. Marynarka wojenna potrzebuje tej drugiej wersji. Potrzebuje jej rozpaczliwie”.
„A co jeśli znowu mi się nie uda?” – zapytał cicho Barrett.
„W takim razie ponosisz porażkę” – odpowiedziała Diana z brutalną szczerością. „Ale ponosisz porażkę, próbując zrobić to, co słuszne, zamiast ponieść porażkę, bo byłeś zbyt arogancki, by przyznać, że nie znasz wszystkich odpowiedzi. To różnica”.
Zanim Barrett zdążył odpowiedzieć, do pokoju wkroczyła kontradmirał Diane Montgomery, obdarzona talentem, który wynikał z trzech dekad służby i pewności siebie osoby, która dowodziła w czasie dwóch wojen.
W wieku pięćdziesięciu pięciu lat poruszała się z oszczędnością ruchów, co sugerowało, że każdy jej ruch był przemyślany, a każde słowo starannie dobrane. Jej khaki mundur był nieskazitelny, mała flaga USA na rękawie i rzędy wstążek nad sercem dyskretnie przypominały wszystkim w pomieszczeniu, że Waszyngton ją obserwuje.
„Pułkownik Burke. Kapitan Barrett” – powiedziała, oficjalnie witając ich oboje. „Spędziłam ostatnie cztery godziny, informując Szefa Operacji Morskich o sytuacji. Nie jest zadowolony, delikatnie mówiąc. Kongresowe komisje nadzorcze już zadają pytania. Sekretarz Obrony chce pełnego śledztwa w sprawie tego, jak prywatni kontrahenci wojskowi zdołali naruszyć bezpieczeństwo operacyjne na tym poziomie”.
Usiadła, jej wyraz twarzy był poważny.
„Ale co ważniejsze” – kontynuowała – „rodziny czternastu zmarłych marynarzy chcą wiedzieć, dlaczego zginęli ich bliscy, a ja nie mam dla nich dobrej odpowiedzi. Stwierdzenie: „Twój marynarz zginął, ponieważ nasza kultura instytucjonalna ceniła hierarchię bardziej niż kompetencje” jest niedopuszczalne. Stwierdzenie: „Twoja córka zginęła, ponieważ awansowaliśmy oficerów, którzy lepiej wyglądali, niż byli skuteczni” nie przynosi nikomu pocieszenia”.
Montgomery spojrzał prosto na Barretta.
„Kapitanie” – powiedziała – „pułkownik Burke zalecił, aby pomimo pańskich porażek dać panu szansę na poprowadzenie reform, których potrzebuje to dowództwo. Jestem skłonna się zgodzić, ale pod pewnymi warunkami”.
Spojrzała mu w oczy.
„Przejdziesz intensywne przeszkolenie dowódcze” – powiedziała. „Będziesz co miesiąc raportować wskaźniki kulturowe – ile razy młodsi oficerowie kwestionowali twoje decyzje, ile zaleceń szeregowych zostało wdrożonych, jak często przyznawałeś się do niepewności zamiast udawać wszechwiedzę. I będziesz służył ze świadomością, że przy pierwszym sygnale powrotu do starych schematów – jesteś skończony. Czy ja to rozumiem?”
„Tak, proszę pani” – odpowiedział Barrett, a w jego głosie słychać było ciężar przyjęcia ciężaru, a nie otrzymania nagrody.
Montgomery zwrócił się do Diany.
„Pułkowniku, Szefostwo Połączonych Sztabów chce, aby rozszerzył pan tę ocenę na wszystkie dowództwa operacji specjalnych” – powiedziała. „Nie tylko na marynarkę wojenną – na Siły Specjalne Armii, Marine Raiders, Siły Specjalne Sił Powietrznych. Musimy się dowiedzieć, czy tego rodzaju instytucjonalne zaniedbania i zewnętrzne kompromisy nie mają miejsca gdzie indziej”.
Diana spodziewała się czegoś takiego, choć skala zdarzenia była większa, niż przypuszczała.
„To wieloletnie przedsięwzięcie, Admirale” – powiedziała. „Będzie wymagało znacznych zasobów i personelu”.
„Będziesz miał wszystko, czego potrzebujesz” – odpowiedział Montgomery. „Bo jeśli tego nie naprawimy – jeśli pozwolimy, by arogancja instytucji i manipulacje sektora prywatnego nadal osłabiały nasze najbardziej elitarne siły – zagrozimy bezpieczeństwu narodowemu na najwyższym szczeblu. Nie chodzi już tylko o czternastu marynarzy. Chodzi o to, czy armia Stanów Zjednoczonych będzie w stanie utrzymać skuteczność operacyjną w erze, w której prywatni kontrahenci postrzegają nasze porażki jako okazję do biznesu”.
Odprawa trwała jeszcze godzinę, przedstawiając harmonogram reform, strategie ścigania Daltona i jego kontaktów w Aegis Solutions oraz plany komunikacji w celu radzenia sobie z publicznymi konsekwencjami. Diana wnosiła tyle, ile mogła, ale zmęczenie dawało jej się we znaki. Adrenalina, która podtrzymywała ją podczas działań wojennych, w końcu opadała.
Po zakończeniu spotkania, starszy komendant Glenn Monroe zastał Dianę na korytarzu przed centrum dowodzenia. Starszy doradca podoficerski wyglądał na równie zmęczonego, co Diana, a jego zniszczona twarz zdradzała napięcie związane z zarządzaniem logistyką śledztwa, którego zakres stale się rozszerzał.
„Pułkowniku, chciałem panu podziękować” – powiedział cicho Monroe. „Za to, że nie tylko pan ujawnił problemy, ale i został, żeby je rozwiązać. Zbyt wielu śledczych rezygnuje ze swoich raportów i znika, pozostawiając bez wsparcia osoby, które muszą wdrażać zmiany. Pan tego nie robi”.
„Nie mogę” – odpowiedziała Diana. „Widziałam zbyt wiele prób reform, które zakończyły się fiaskiem, ponieważ śledczy traktowali swoją pracę jako ćwiczenia akademickie, a nie jako konieczność operacyjną. Jeśli mam rozmontować czyjąś strukturę dowodzenia, mam obowiązek pomóc zbudować coś lepszego w jej miejsce”.
Monroe powoli skinął głową.
„Kapitan Barrett pytał mnie wcześniej, czy mógłbym dla niego pracować po tym wszystkim, co się wydarzyło” – powiedział. „Powiedziałem mu, że mogę pracować dla oficera, którym chce zostać, ale nie dla oficera, którym był wczoraj”.
Uśmiechnął się słabo i zmęczono.
„Wydawało się, że to rozumiał”.
„Czy on naprawdę potrafi się zmienić?” – zapytała Diana. „Służyłeś z nim przez trzy lata. Czy jest coś, co można by odkupić za tę arogancję?”
„Jest porządny oficer, który przez dekady zmagał się z błędami” – powiedział Monroe po zastanowieniu. „Dba o swoich marynarzy, ale nauczono go, że troska oznacza ich ochronę poprzez dominację, a nie słuchanie ich poprzez pokorę. Chce być skuteczny, ale nauczył się, że skuteczność to pewność siebie, a nie zdolność adaptacji. Może się zmienić, jeśli tylko zechce oduczyć się wszystkiego, co doprowadziło go do zostania kapitanem”.
„To wielkie „jeśli” – zauważyła Diana.


Yo Make również polubił
Dodaj soli do skórek pomarańczowych i nie marnuj więcej pieniędzy: w domu są na wagę złota
Ciasto z Dzika – bez pieczenia i gotowe w zaledwie 15 minut
Nieoczekiwany efekt
Ryzykowny błąd, który możesz popełniać w przypadku żeliwa emaliowanego