Zawahał się.
„To może być dobra lub zła wiadomość” – dodał. „Albo SEAL Team Four działa i zapewnia bezpieczeństwo, albo siły wroga koordynują zasadzkę z takim samym profesjonalizmem”.
Za pośrednictwem tabletu Diana utrzymywała łączność z centrum operacyjnym w Pearl Harbor. Twarz Barretta wypełniała róg ekranu, jego wcześniejsza arogancja całkowicie zniknęła. Wyglądał na wychudzonego, postarzałego od ciężaru marynarzy w niebezpieczeństwie z powodu informacji wywiadowczych, którym zaufał.
„Pułkowniku” – powiedział Barrett – „Dr Webb zawęził listę podejrzanych do trzech osób. Wszyscy trzej mieli dostęp do danych wywiadowczych dotyczących każdej skompromitowanej operacji. Teraz przeprowadza przesłuchania”.
„Imiona” – zażądała Diana.
„Porucznik Amy Foster, analityczka wywiadu” – powiedział Barrett. „Starszy sierżant Frank Walsh, specjalista ds. operacji. I komandor Greg Dalton”.
Nazwisko spadło jak pocisk artyleryjski.
Dalton był dyrektorem wykonawczym Barretta, jego zastępcą, osobą mającą pełny dostęp do każdego aspektu planowania operacyjnego.
„Jeśli Dalton manipuluje informacjami wywiadowczymi”, powiedziała Diana, „zdrada sięga głębiej, niż myśleliśmy”.
„Gdzie jest teraz Dalton?” zapytała.
„W centrum operacyjnym” – odpowiedział Barrett. „Koordynuję wsparcie dla waszej misji ratunkowej”.
Wyraz twarzy Barretta wskazywał, że zmaga się z tymi samymi strasznymi sugestiami, które Diana od razu dostrzegła.
„Pułkowniku” – powiedział cicho – „jeśli to Greg, to on dokładnie wie, co robisz i dokąd zmierzasz. Mógł przekazywać informacje każdemu, kto czeka na plaży”.
W głowie Diany krążyły rozważania nad implikacjami taktycznymi. Gdyby Dalton został zdemaskowany, mógłby modyfikować zasadzkę w czasie rzeczywistym, zależnie od podejścia jej sił ratowniczych. Mógł skierować siły wroga do przechwytywania helikopterów, ostrzec wrogów o punktach wejścia, zamienić trudną akcję ratunkową w masakrę.
Ale podejrzenie nie było dowodem. Oskarżenie oficera wykonawczego dowódcy bez dowodów wywołałoby chaos dokładnie w momencie, gdy jedność dowodzenia była niezbędna.
Musiała być mądra. Subtelna.
„Barrett, musisz uporządkować przepływ informacji” – powiedziała Diana. „Powiedz Daltonowi, że zbliżamy się z północnego wschodu na małej wysokości. Podaj mu fałszywe punkty wejścia. Potem każ helikopterom nadlecieć z południowego zachodu i utrzymywać dużą wysokość. Jeśli zostanie wykryty, ktokolwiek się z nim komunikuje, będzie mógł przechwycić niewłaściwe podejście”.
Na twarzy Barretta od razu było widać, że zrozumiał.
„Używasz mojego zastępcy dowódcy jako kanarka” – powiedział. „Jeśli siły wroga będą rozlokowane tam, gdzie mówiliśmy Daltonowi, będziemy wiedzieć, że to on jest źródłem przecieku”.
„Dokładnie” – powiedziała Diana. „I, Kapitanie, niech się czymś zajmie. Niech się nie zorientuje, że zawęziliśmy listę podejrzanych. Jeśli spanikuje i ucieknie, albo jeśli ostrzeże swoich przełożonych, stracimy szansę na zdemaskowanie całej siatki”.
„Zrozumiałem” – powiedział Barrett.
Jego ekran poruszył się, gdy odwrócił się, by wydać fałszywe rozkazy na tyle głośno, by Dalton mógł je podsłuchać. Diana nie widziała reakcji oficera wykonawczego, ale wyobrażała sobie, jak przetwarza informacje taktyczne, być może sięgając po telefon lub komputer, by przekazać informacje kontaktom, które uważał za bezpiecznie ukryte.
Helikopter przechylił się ostro w lewo, zmieniając wektor podejścia. Dianie żołądek podskoczył od tego manewru, ale komandosi SEALs wokół niej ledwo zareagowali. To byli ludzie, którzy przeskoczyli się z helikopterów na miejskie strefy walk, przeprowadzając nocne naloty na wrogie terytorium, gdzie każdy cień mógł kryć śmierć. Taktyczna korekta w trakcie lotu była rutyną.
Porucznik Tim Hudson, pilot helikoptera, odpowiedział przez zestaw słuchawkowy.
„Pułkowniku, odbieramy ruch na termice” – powiedział. „Wiele kontaktów około osiemset metrów na północ od statku-celu – dokładnie tam, gdzie byśmy byli, gdybyśmy podeszli nisko z północnego wschodu, jak pierwotnie nadawaliśmy”.
Diana poczuła zimną satysfakcję zmieszaną ze złością.
Dalton połknął przynętę.
Ostrzegł siły zasadzkowe o zbliżającym się ataku, który nie został zrealizowany, a teraz żołnierze wroga przebywali poza swoimi pozycjami, czekając na śmigłowce, które nigdy nie doleciały tam, gdzie się spodziewano.
„Ile kontaktów?” zapytała.
„Co najmniej piętnastu, może dwudziestu” – odpowiedział Hudson. „Są wyposażeni w coś, co wygląda na ciężką broń, sądząc po wielkości sygnatury termicznej. To nie była drobna operacja piracka, pułkowniku. To zorganizowana siła zbrojna”.
To odkrycie zmieniło ocenę zagrożenia przez Dianę.
Somalijscy piraci byli niebezpieczni, ale generalnie słabo wyszkoleni. Siły zbrojne sugerowały sponsoring ze strony państwa lub co najmniej zaangażowanie profesjonalnych najemników. W zasadzce nie chodziło tylko o zabicie 4. Oddziału SEAL. Chodziło o wysłanie wiadomości, zademonstrowanie możliwości, a może nawet pojmanie amerykańskich operatorów specjalnych w celach wywiadowczych lub propagandowych. Diana wiedziała, że gdzieś w Waszyngtonie są ludzie w garniturach, którzy potraktowaliby to jako punkt wyjścia do prezentacji.
„Ratownik Dwa, czy odbieracie te dane?” Diana zawołała do drugiego śmigłowca lecącego równoległym kursem dwa kilometry dalej.
„Potwierdzam, pułkowniku” – odpowiedział drugi pilot. „Dostosowujemy podejście, aby uniknąć koncentracji ciężkiego uzbrojenia. Zalecamy wprowadzenie tu elementu bezpieczeństwa”.
Na tablecie Diany pojawiły się współrzędne — około pięćset metrów na południe od statku-celu.
„Zjeżdżamy na linie, idziemy pieszo do miejsca pomiaru ciepła, sprawdzamy naszych ludzi, a następnie wzywamy ptaki ewakuacyjne” – zasugerował pilot.
To była rozsądna taktyka. Głośne wtargnięcie helikopterami zaalarmowałoby każdego wroga w promieniu kilku kilometrów. Ciche wtargnięcie, ruch naziemny, weryfikacja, a następnie szybkie wycofanie dawały im większe szanse. Ale oznaczało to również więcej czasu na ziemi, większe narażenie, więcej możliwości, że coś pójdzie nie tak.
Diana podjęła decyzję, której obawiał się każdy dowódca, szukając równowagi między szybkością a bezpieczeństwem, wiedząc, że każdy wybór może kosztować życie.
„Zatwierdzone” – powiedziała. „Ratownik Jeden wstawi pierwszy element bezpieczeństwa. Ratownik Dwa, ty utrzymasz pozycję obserwacyjną. Bądź gotowy do zapewnienia ognia osłonowego lub ewakuacji, jeśli sytuacja się pogorszy”.
Helikopter gwałtownie opadł, zniżając się z tysiąca stóp do wysokości tuż nad skalistym terenem w ciągu kilku sekund. Żołądek Diany buntował się przeciwko gwałtownej zmianie wysokości, ale skupiła się na misji, na marynarzach, którzy potrzebowali jej, by podejmować właściwe decyzje pod presją.
Rozkładanie na linie było idealne, jak z podręcznika. Osiem SEAL-ów zjechało po grubej linie w szybkim tempie, każdy z nich zniknął w rzadkiej roślinności w ciągu kilku sekund od zetknięcia z ziemią. Diana podążyła za nimi, jej zejście było mniej eleganckie niż młodych operatorów, ale skuteczne. Jej buty uderzyły w kamieniste podłoże, kolana amortyzowały uderzenie, a ona poruszała się, zanim helikopter odleciał. Wirnik wzbijał kurz, który zapewniał jej chwilowe ukrycie.
Dowódca oddziału SEAL, posiwiały Master Chief o imieniu Kevin Ross, zasygnalizował formację patrolową gestami. Diana zajęła pozycję w środku elementu – osłonięta, ale zdolna do obserwacji, zdolna do podejmowania decyzji dowodzenia, nie będąc jednocześnie najbardziej bezbronnym celem.
Poruszali się po terenie, który zdawał się być stworzony do łamania kostek. Luźne kamienie przesuwały się pod butami, kolczasta roślinność czepiała się mundurów, a popołudniowe słońce prażyło z siłą fizyczną. Ramię Diany, zranione zaledwie kilka tygodni temu podczas wypadku na strzelnicy w pobliżu Norfolk, pulsowało na nowo bólem.
Zignorowała to. Ból był chwilowy. Martwi marynarze byli nieodwracalni.
Ręka Rossa powędrowała w górę — sygnał STOP.
Patrol zamarł – ośmiu operatorów i jeden pułkownik stali się niewidoczni wśród skał i zarośli. Ross gestami wskazał ruch przed sobą. Około dwustu metrów. Diana wyciągnęła kompaktową lornetkę, skanując wskazany sektor.
Trzech mężczyzn uzbrojonych w karabiny AK poruszało się z nonszalancką czujnością personelu ochrony, a nie z wzmożoną czujnością żołnierzy oczekujących na kontakt. Zajmowali pozycje między patrolem a sygnałami cieplnymi, skutecznie blokując to, co działo się na statku-celu.
Ross spojrzał na Dianę, a pytanie kryło się w jego wyrazie twarzy. Starcie byłoby głośne i zaalarmowałoby wszystkich w okolicy. Ominięcie oznaczałoby pozostawienie sił wroga na ich tyłach. Obie opcje wiązały się z ryzykiem.
Diana dokonała trzeciego wyboru.
Wyciągnęła tablet, uzyskała dostęp do sygnału satelitarnego i szukała alternatywnych tras ominięcia elementu bezpieczeństwa. Teren oferował wąski wąwóz biegnący mniej więcej równolegle do ich pożądanej ścieżki – trudniejszy teren, ale ukryty przed obserwacją.
Wskazała na wąwóz na swoim tablecie.
Ross przyjrzał mu się uważnie, po czym niechętnie skinął głową. To wydłużyłoby ich podejście o piętnaście minut, ale w tej chwili skradanie się liczyło bardziej niż szybkość.
Patrol zmienił kurs i wkroczył do wąwozu z wyćwiczoną ciszą.
Po powrocie do Pearl Harbor dr Webb przeprowadzał najważniejszy wywiad w swojej karierze.
Komandor Greg Dalton siedział naprzeciwko niego w niepozornej sali konferencyjnej, z postawą defensywną i wzrokiem wyrachowanym. Webb spędził dwadzieścia lat analizując ludzkie zachowania, odczytując sygnały, które oddzielały prawdę od oszustwa.
„Dowódco, próbuję zrozumieć proces wywiadowczy w obecnej operacji SEAL Team Four” – powiedział Webb swobodnym tonem, sugerując raczej rutynową ocenę niż śledztwo. „Czy mógłby mi pan wyjaśnić, jak surowe dane wywiadowcze stają się planowaniem operacyjnym?”
Odpowiedź Daltona nadeszła gładko — było to wyćwiczone wyjaśnienie, sugerujące, że opowiadał tę historię wiele razy.
„Wywiad z teatru działań wojennych dostarcza surowych danych” – powiedział. „Nasi analitycy przetwarzają je, weryfikują źródła, porównują z innymi raportami i tworzą złożony obraz zagrożenia. Następnie personel operacyjny integruje te przetworzone dane z planowaniem misji”.
„I nadzorujesz cały ten proces?” – zapytał Webb.
„Tak, we współpracy z kapitanem Barrettem” – powiedział Dalton. „On ma ostateczną zgodę na wszystkie informacje wywiadowcze, ale ja zarządzam codziennym procesem”.
Webb skinął głową i zrobił notatki, które miały być widoczne dla Daltona.
„Zauważyłem pewne rozbieżności między informacjami wywiadowczymi przekazywanymi waszemu dowództwu a informacjami przekazywanymi innym jednostkom działającym na podobnych obszarach” – powiedział Webb. „Czy możesz to wyjaśnić?”
Po raz pierwszy gładka twarz Daltona lekko pękła. Jego oczy zwęziły się, a postawa uległa zmianie – subtelne sygnały sugerowały, że uznał pytanie za bardziej groźne, niż się początkowo wydawało.
„Różne jednostki mają różne wymagania operacyjne” – powiedział ostrożnie Dalton. „Wywiad jest dostosowywany do potrzeb konkretnej misji. To, co jest istotne dla zespołu SEAL, może nie być istotne dla niszczyciela zajmującego się przechwytywaniem na morzu”.


Yo Make również polubił
Szybki Dżem Morelowy w kilka Minut: Przepis na Smaczny i Trwały Przysmak Bez Lodziarki
Teraz to wiedziałem
Wegańskie ciasto z kremem bananowym
“Rozkwitnij z Anturium: Potężny Naturalny Nawóz, Który Zdziała Cuda w Twoim Ogrodzie”