Kapitan marynarki wojennej zażartował na temat rangi młodej kobiety w prostej koszulce polo w obecności ponad czterdziestu oficerów, po czym zamilkł, gdy ta spokojnie wyciągnęła identyfikator ochrony z czerwoną obwódką i przedstawiła się: „Dowódca JSOC”. – Page 9 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Kapitan marynarki wojennej zażartował na temat rangi młodej kobiety w prostej koszulce polo w obecności ponad czterdziestu oficerów, po czym zamilkł, gdy ta spokojnie wyciągnęła identyfikator ochrony z czerwoną obwódką i przedstawiła się: „Dowódca JSOC”.

„Oczywiście” – zgodził się Webb z życzliwością. „Ale mówię o tym samym typie operacji – misjach akcji bezpośredniej przeciwko podobnym celom. Wasze dowództwo stale otrzymuje oceny zagrożenia, które zaniżają możliwości wroga w porównaniu z ocenami przekazywanymi innym jednostkom. To osobliwy schemat”.

Dłonie Daltona, które dotąd swobodnie spoczywały na stole, poruszyły się nieznacznie, palce napięły się — był to mikrowyraz stresu.

„Musiałbym zobaczyć konkretne przykłady” – powiedział. „Nie znam żadnych rozbieżności systematycznych”.

Webb wyciągnął tablet, na którym wyświetlane były porównania ocen inteligencji.

„Operacja Coral Strike” – powiedział. „Wasza ocena mówiła o dwudziestu wrogich bojownikach. Ocena SEAL Team Seven dotycząca operacji równoległych mówiła o trzydziestu. Rzeczywista liczba wyniosła trzydziestu sześciu”.

Przewinął do następnego porównania.

„Operacja Diamond Run” – kontynuował Webb. „Twoja ocena wskazywała na niskie prawdopodobieństwo obecności wrogiej obrony przeciwlotniczej. Dane wywiadowcze przekazane siłom powietrznym działającym w tym samym sektorze wskazywały na wysokie prawdopodobieństwo obecności MANPADS. Podczas ewakuacji dwa śmigłowce zostały ostrzelane pociskami ziemia-powietrze”.

Z każdym kolejnym przykładem wyraz twarzy Daltona stawał się coraz bardziej napięty, a jego oddech lekko przyspieszony. Webb rozpoznał fizjologiczne oznaki kogoś, kto jest uwięziony między przyznaniem się do winy a dalszym oszustwem.

„Skąd twoim zdaniem wzięły się te rozbieżności?” – zapytał Webb, wciąż mówiąc luźnym tonem, ale jego wzrok utkwiony był w twarzy Daltona.

„Nie wiem” – powiedział Dalton, ale w jego głosie słychać było teraz mniej przekonania. „Ocena inteligencji nie jest nauką ścisłą. Różni analitycy mogą interpretować te same dane inaczej”.

„Prawda” – zgodził się Webb. „Ale to nie są różne interpretacje. To różne liczby – obiektywne różnice w szacowanej sile wroga, obecności broni i poziomie zagrożenia. Ktoś zmienił dane, zanim dotarły do ​​waszych planistów operacyjnych”.

Dalton gwałtownie wstał.

„Nie podoba mi się ta sugestia” – powiedział. „Jeśli doszło do błędów wywiadowczych, to jest to problem systemowy, obejmujący wiele osób. Skupianie się na mnie jest…”

„Skupienie się na tobie jest logiczne” – przerwał spokojnie Webb – „ponieważ jesteś jedną z zaledwie trzech osób, które miały dostęp do danych wywiadowczych dotyczących wszystkich sześciu nieudanych operacji. Pozostała dwójka to młodsi pracownicy, którym brakuje wiedzy technicznej, aby modyfikować dane wywiadowcze bez pozostawiania widocznych śladów. Pan, Komandorze, ma zarówno dostęp, jak i wiedzę specjalistyczną”.

Oskarżenie zawisło w powietrzu między nimi.

Twarz Daltona przechodziła przez serię szybkich min – szok, gniew, kalkulacja. Webb obserwował, jak rozważa opcje, widział moment, w którym Dalton zdał sobie sprawę, że jego pozycja jest nie do utrzymania.

„Chcę prawnika” – powiedział w końcu Dalton.

Webb powoli skinął głową.

„Ma pan do tego prawo, Komandorze” – powiedział. „Ale zanim przybędzie obrońca, muszę panu coś wyjaśnić. W tej chwili u wybrzeży Somalii zaginął czwarty oddział SEAL. Pułkownik Burke dowodzi akcją ratunkową opartą na taktycznych informacjach wywiadowczych, które pan dostarczył. Jeśli te informacje zostaną ujawnione – jeśli ostrzegł pan kogokolwiek o działaniach sił ratowniczych – grozi panu nie tylko zniszczenie kariery. Grożą panu zarzuty współudziału w zabójstwie za każdego marynarza, który zginie”.

Twarz Daltona zbladła.

„Nie…” zaczął. „Zespół SEAL nie miał…”

Zatrzymał się, zdając sobie sprawę, że właśnie potwierdził swój udział.

„Nie miał czego?” – naciskał Webb. „Nie miał umrzeć, czy nie miał zostać uratowany?”

Zanim Dalton zdążył odpowiedzieć, do pokoju przesłuchań wpadł kapitan Barrett z twarzą zaczerwienioną ze złości i niedowierzania.

„Greg, powiedz mi, że tego nie zrobiłeś” – zażądał Barrett. „Powiedz mi, że nie narażałeś naszych operacji od miesięcy”.

Dalton spojrzał na swojego dowódcę, człowieka, pod którym służył przez trzy lata, i coś w nim pękło.

„Nie miało to zajść tak daleko” – powiedział cicho. „Miało to tylko osłabić wasze dowództwo i wywrzeć presję na zmiany w dowództwie. Nikt nie miał zginąć”.

To wyznanie okazało się strzałem w dziesiątkę.

Barrett zatoczył się do tyłu, jakby został uderzony.

„Czternastu marynarzy nie żyje, Greg” – powiedział. „Czternastu. Jak to możliwe, że to się nie stało?”

„Modyfikacje wywiadu były drobne” – zaprotestował Dalton, a w jego głosie słychać było obronną panikę. „Drobne zmiany, które nie powinny skutkować ofiarami, gdyby operacje były przeprowadzane prawidłowo. Ale ty ciągle ignorowałeś najlepsze praktyki, ciągle stosowałeś przestarzałą doktrynę, ciągle popełniałeś błędy taktyczne, które przekształcały drobne problemy w katastrofy”.

Pokrętna logika była porażająca.

Dalton sabotował operacje, a następnie obwinił kierownictwo Barretta, gdy sabotaż doprowadził do ofiar śmiertelnych.

Webb szybko sporządzał notatki, dokumentując każde słowo na potrzeby nieuchronnie zbliżającej się rozprawy sądowej.

„Z kim współpracujesz?” – zapytał Barrett. „Kto ci kazał sabotować moje dowództwo?”

Wyraz twarzy Daltona zniknął – rozsądek prawnika odzyskał kontrolę.

„Nie powiem nic więcej bez pomocy prawnej” – powiedział.

Wyglądało na to, że Barrett zamierza zaatakować fizycznie swojego oficera, ale Webb stanął im na drodze.

„Komandorze Dalton” – powiedział Webb – „marynarze są teraz w niebezpieczeństwie z powodu twoich działań. Jeśli masz jeszcze choć trochę honoru, lojalność wobec munduru, który nosisz, powiedz nam, z kim współpracujesz, żebyśmy mogli ostrzec pułkownika Burke’a, zanim akcja ratunkowa wpadnie w kolejną pułapkę”.

Przez dłuższą chwilę Dalton zdawał się zmagać z samym sobą. Potem cicho:

„Zwrócił się do mnie ktoś z prywatnej firmy wojskowej” – powiedział. „Powiedzieli, że mogą mi zaproponować stanowisko po przejściu na emeryturę – bardzo lukratywne – jeśli pomogę im udowodnić, że operacje specjalne Marynarki Wojennej wymagają wsparcia ze strony sił prywatnych. Plan polegał na tym, żeby wasze dowództwo wyglądało na nieskuteczne poprzez drobne niepowodzenia operacyjne. Nigdy nie chciałem, żeby ktokolwiek zginął”.

„Ale oni zginęli” – powiedział Barrett, a jego głos lekko się załamał. „Zginęli przez ciebie. A teraz zginie więcej, jeśli nie powiesz nam wszystkiego. Z kim współpracujesz, co wiedzą o trwającej akcji ratunkowej, jak się z nimi skontaktować”.

Dalton sięgnął po telefon i zamarł.

„Nie mogę” – powiedział. „Zabiją mnie, jeśli będę współpracował”.

„Właśnie teraz giną marynarze” – powiedział chłodno Webb. „Twój wybór: czy dodasz sobie więcej śmierci do sumienia, czy w końcu zrobisz to, co słuszne”.

U wybrzeży Somalii patrol Diany osiągnął pozycję z widokiem na statek-cel.

Przez lornetkę zobaczyła, że ​​sytuacja jest gorsza, niż sugerowały zdjęcia satelitarne.

Sygnatury termiczne nie wskazywały na sześciu przytomnych członków zespołu SEAL. To byli czterej ranni marynarze i dwóch, którzy wyglądali na nieprzytomnych – albo gorzej. Wokół nich kilkunastu uzbrojonych wrogów utrzymywało luźną ochronę, najwyraźniej na coś czekając.

„Używają naszych ludzi jako przynęty” – wyszeptał wódz Ross. „Czekają, aż spróbujemy przeprowadzić akcję ratunkową, żeby mogli zaskoczyć siły ewakuacyjne”.

Diana ponuro skinęła głową.

Jej problem taktyczny właśnie stał się wykładniczo bardziej złożony. Standardowa akcja ratunkowa wymagałaby użycia głośnych i szybkich helikopterów, które przytłoczyłyby siły wroga przytłaczającą siłą ognia. Jednak wrogowie byli rozmieszczeni zbyt blisko schwytanych żołnierzy SEAL. Każda agresywna próba ratunku groziła śmiercią ludzi, których próbowali ratować.

Jej tablet zawibrował, informując o nadchodzącej zaszyfrowanej wiadomości z Pearl Harbor. Diana przeczytała ją, a jej twarz twardniała z każdym kolejnym zdaniem.

Dalton przyznał się.

Podał nazwiska swoich przełożonych — prywatnej firmy świadczącej usługi wojskowe o nazwie Aegis Solutions International, tej samej, która po cichu rekrutowała starszych oficerów w całej Flocie Pacyfiku, obiecując im sześciocyfrowe pensje w szklanych wieżowcach w Północnej Wirginii i Houston.

Pułapka nie polegała tylko na zabiciu Czwartego Zespołu SEAL. Chodziło o ich schwytanie, zademonstrowanie błędów operacyjnych Marynarki Wojennej i wywarcie presji na prywatyzację operacji specjalnych.

Wiadomość ciągnęła się dalej:

Dalton ostrzegł swoich przełożonych o pierwotnym podejściu ratunkowym, ale nie wie o zmodyfikowanej taktyce. Jednak Aegis rozmieścił siły awaryjne w całym obszarze. Szacuje się, że w sumie jest od czterdziestu do sześćdziesięciu żołnierzy wroga. Zaleca się przerwanie operacji i wezwanie większych sił ratunkowych.

Diana rozważała rekomendację przez około trzy sekundy, zanim ją odrzuciła.

Zanim udałoby się zorganizować i rozmieścić większe siły, schwytani żołnierze SEAL zostaliby przeniesieni w miejsca, z których ratunek byłby praktycznie niemożliwy. Teraz albo nigdy.

Dała znak Rossowi, wskazując pozycje wroga i gestami dłoni nakreślając śmiały i niebezpieczny plan. Ross uniósł brwi, ale skinął głową na znak zrozumienia. Czasami jedyną drogą była prosta droga.

Diana wezwała Rescue Two, śmigłowiec obserwacyjny.

„Potrzebuję natychmiastowego wsparcia ogniowego na tych współrzędnych” – powiedziała.

Przekazywała dane docelowe.

„Niebezpieczeństwo w pobliżu sojuszniczych pozycji” – dodała. „Precyzyjne starcie, maksymalne tłumienie. Przerwać kontakt po dziewięćdziesięciu sekundach”.

Głos pilota helikoptera był napięty.

„Pułkowniku, te współrzędne oznaczają, że jesteśmy pięćdziesiąt metrów od twoich ludzi” – powiedział. „Moglibyśmy trafić na sojuszników”.

„Wiem” – odpowiedziała Diana. „Ale nie mamy innego wyjścia. SEAL-e są otoczeni. Czas jest na wagę złota i musimy przełamać defensywę wroga, zanim będziemy mogli ewakuować naszych ludzi”.

Zapadła cisza, po czym:

„Roger” – powiedział pilot. „Rozpoczęcie ataku za sześćdziesiąt sekund. Zalecam, żeby twój element znalazł twardą osłonę”.

Patrol Diany wdarł się do wąwozu, szukając schronienia, jakie oferował teren. Obserwowała przez lornetkę, jak śmigłowiec MH-60 nadlatuje od południa, strzelając już z działek w drzwiach. Pociski smugowe przemierzały plażę, tworząc wzory zniszczeń wśród pozycji wroga.

Wrogowie rozproszyli się, a ich formacja obronna rozpłynęła się w chaosie, gdy szukali schronienia przed atakiem z powietrza.

„Ruszaj się!” krzyknęła Diana.

Zespół Rossa był już w ruchu, pędząc z wąwozu w kierunku pojmanych żołnierzy SEAL. Pokonali dwieście metrów w niecałe trzydzieści sekund, z bronią w pogotowiu, skanując w poszukiwaniu zagrożeń, podczas gdy helikopter nadal tłumił siły wroga.

Diana pierwsza dotarła do pojmanych marynarzy.

Dwóch z nich było nieprzytomnych, a ich obrażenia były widoczne nawet przez krew i brud. Pozostali czterej byli ranni, ale przytomni, a w ich oczach malowało się rozpoznanie zmieszane z ulgą, gdy nadeszła pomoc.

„Sitrep” – Diana zażądała od starszego żołnierza SEAL, porucznika, na którego taśmie widniało nazwisko CALDWELL.

„Zasadzka dziewięćdziesiąt minut temu” – zameldował Caldwell przez zaciśnięte zęby, z prowizorycznym bandażem na udzie, ciemnym od krwi. „Podeszliśmy do statku-celu i weszliśmy w strefę śmierci. Wiele broni, skoordynowany ogień, profesjonalna egzekucja. Dwóch zginęło natychmiast. Reszta dotarła do osłony. Od tamtej pory jesteśmy tu uwięzieni. Czekają na siły ratunkowe”.

„Ilu wrogów?” zapytała Diana, podczas gdy sanitariusze Rossa zajmowali się nieprzytomnymi żołnierzami SEAL.

„Widziałem co najmniej trzydzieści” – powiedział Caldwell. „Może więcej. Mają tam rozlokowaną ciężką broń…”

Jego ostrzeżenie przerwał charakterystyczny trzask wystrzału z karabinu dużego kalibru.

Wirnik ogonowy śmigłowca eksplodował w deszczu iskier i metalu, a samolot gwałtownie zakołysał się, gdy pilot walczył o kontrolę. MH-60 obrócił się raz, drugi, a następnie uderzył w plażę trzysta metrów dalej z hukiem, wzbijając w powietrze tumany pyłu i odłamków.

„Ratunek Drugi nie żyje” – krzyknęła Diana do radia. „Ratunek Jeden, potrzebujemy natychmiastowej ewakuacji. Cały personel, wiele ofiar”.

Odpowiedź nadeszła od porucznika Hudsona.

„W drodze na twoją pozycję” – powiedział napiętym, ale opanowanym głosem. „Czas dotarcia za cztery minuty. Uwaga, jesteśmy ostrzeliwani z ziemi. Z wielu broni. Będzie ostro”.

Cztery minuty.

Diana miała cztery minuty na zabezpieczenie strefy lądowania, opatrzenie rannych i zapobiegnięcie przedostaniu się ponad trzydziestu wrogich żołnierzy do ich pozycji.

Równanie taktyczne było proste i straszne.

Byli w mniejszości, mieli słabszą broń i kończył im się czas.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Ciasto jogurtowo-jagodowe w 1 minutę! Będziesz to robić codziennie!

4. Połączyć składniki: – Delikatnie dodawać ubite białka do masy jogurtowej na zmianę z przesianą mąką, tak aby zachować objętość ...

Nigdy więcej tego nie rób: Błąd, który każdy popełnia w zmywarce 🚿🍽️

Jak dbać o zmywarkę? 🛠️✨ Aby Twoja zmywarka działała jak najlepiej, warto pamiętać o kilku prostych zasadach: Używaj odpowiedniej ilości ...

Szpinakowo-maślana rozkosz Borek

Przygotowanie nadzienia szpinakowego Krok 14: Podczas gdy stosy ciasta odpoczywają, rozgrzej oliwę z oliwek na dużej patelni lub rondlu na ...

Szarlotka Inaczej- ciasto z prażonymi jabłkami, delicjami i kremem mascarpone

Do miski dodaj białka. Ubij je na sztywno. Gdy białka będą ubite dodawaj stopniowo cukier. Całość ubij na puszystą pianę, ...

Leave a Comment