Początkowy szok po zasadzce mijał. Teraz musiałem ocenić straty. Potrzebowałem planu. A przede wszystkim sojuszników.
Spojrzałem w stronę salonu, gdzie spał Victor. Zostaliśmy tylko we dwoje i nie mieliśmy nic do stracenia.
Wściekłość, którą czułem w kuchni, nie zniknęła. Po prostu przekuła się w coś twardszego, w coś użytecznego.
Przetarłam twarz grzbietem dłoni, wzięłam głęboki oddech, żeby uspokoić puls i wzięłam tacę z miską zupy.
Wróciłem do salonu. Jedynym światłem była mała lampka na stole i światło latarni ulicznych, sączące się przez żaluzje, rzucające na podłogę długie cienie niczym więzienne kraty.
„Obiad podany” – powiedziałem, starając się, aby mój głos brzmiał lekko.
Victor nie spał. Słyszał, że idę. Nie leżał tam po prostu. Ściskał podłokietniki fotela, aż pobielały mu kostki, podciągając się do góry. Samo patrzenie sprawiało ból. Każdy mięsień w jego ciele był zanikły, ale zmusił się do wyprostowania, nie dotykając kręgosłupem oparcia fotela.
To była pamięć mięśniowa. To była piechota morska. Semper Fidelis. Zawsze wierny. Nawet gdy twoje ciało odmawia posłuszeństwa, nie jesz leżąc jak inwalida.
Siedzisz na baczność.
Położyłem tacę na jego kolanach.
„Spokojnie, Marine” – szepnąłem.
Spojrzał na mnie, jego oczy zapadły się głęboko, ale była w nich iskra, której nie było godzinę temu.
„Dziękuję, sierżancie” – wychrypiał.
Usiadłem na otomanie naprzeciwko niego i patrzyłem, jak unosi łyżkę. Jego ręka drżała, tak gwałtownie, że rosół wylał się z powrotem do miski. Zatrzymał się, wziął oddech i spróbował ponownie.
Tym razem nie pozwolił mi się nakarmić. Potrzebował tej godności.
Przez kilka minut jedliśmy w milczeniu, jedynym dźwiękiem był brzęk łyżki o ceramiczną miskę. To była przyjazna cisza dwóch żołnierzy w okopach, przeczekujących ostrzał z moździerzy.
„Wiesz” – powiedział nagle cienkim, ale wyraźnym głosem. „Widziałem twoją minę, kiedy weszłaś. Ten zapach”.
„Już po sprawie, Victorze” – powiedziałem szybko. „Nie martw się o to”.
„Nie”. Pokręcił głową. „Nie chodzi tylko o zapach. Chodzi o sytuację”.
Z trudem przełknął łyżkę zupy.
„Ona czeka, aż umrę. Jenna. Elaine. Czeka już 6 miesięcy”.
Zesztywniałem.
„Dlatego odeszła?” – zapytałem.
Victor wydał z siebie suchy, piskliwy śmiech, który przeszedł w kaszel.
„Wyszła, bo za długo zwlekam” – wydyszał. „Nazywa mnie zepsutym bankomatem. Powiedziała, że patrzenie na mnie psuje jej apetyt”.
Drżącym palcem wskazał na ścianę nad kominkiem.
“Patrzeć.”
Odwróciłam się. Na kwiatowej tapecie widniał prostokątny fragment, o odcień jaśniejszy od reszty. Wystawał z niego gwóźdź. Pusty.
„Gdzie to jest?” zapytałem.
Wiedziałem, co tam wisiało. To była jego gablota – gablota z medalami za służbę w Wietnamie, Brązową Gwiazdą, Purpurowym Sercem. Wstążkami, które zdobył w dżungli delty Mekongu w 1968 roku.
„Zatoka” – wyszeptał Victor.
Słowo to zawisło w powietrzu niczym przekleństwo.
„Sprzedała je w zeszłym tygodniu” – powiedział. „Powiedziała, że dostała 500 dolców za całość. Powiedziała mi, że nikogo już nie interesują stare metale”.
Krew mi zamarła.
Sprzedaż medali weteranów to nie tylko chciwość. To profanacja. To odzieranie człowieka z jego historii, z jego poświęcenia.
„Odzyskam je” – obiecałam cichym, groźnym głosem.
„Daj spokój” – powiedział, krzywiąc się, gdy spazm bólu przeszył jego brzuch.
Upuścił łyżkę. Twarz mu zszarzała, a na czole natychmiast pojawiły się krople potu. Złapał się za brzuch, jęcząc przez zaciśnięte zęby.
„Ból?” zapytałem, natychmiast przełączając się w tryb medyczny.
Skinął głową, nie mogąc mówić.
„Gdzie są twoje leki?”
Rozejrzałem się po stoliku bocznym. Stał tam las pomarańczowych butelek z lekami na receptę. Znalazłem tę z napisem „Roztwór doustny siarczanu morfiny”.
„Proszę” – powiedziałem, chwytając kroplomierz. „Kiedy miałeś ostatnią dawkę?”
„Dziś rano” – wydyszał. „Zanim… zanim odeszła”.
Spojrzałem na butelkę. Była w połowie pełna. Odkręciłem nakrętkę, przygotowując się do pobrania dawki 20 mg przepisanej na etykiecie.
Ale gdy wyciągałem kroplomierz, zatrzymałem się.
Jestem certyfikowanym ratownikiem medycznym. Miałem styczność z morfiną, fentanylem i ketaminą. Wiem, jak wygląda płynna morfina. Powinna mieć określoną lepkość, lekką gęstość jak syrop i zazwyczaj delikatny kolor, w zależności od marki.
Płyn w kroplomierza był przezroczysty. Idealnie przezroczysty. I kapał za szybko.
Zmarszczyłem brwi. Przyłożyłem kroplomierz do nosa.
Nic.
Morfina ma gorzki, chemiczny zapach. Zapach przypominał wodę z kranu.
Nałożyłam malutką kroplę na czubek języka.
Było bez smaku.
To była woda.
Z przerażeniem patrzyłem na butelkę.
„Victorze” – powiedziałem powoli, a mój głos drżał od nowego rodzaju furii. „Czy ona to wypełniła?”
Skinął głową, zaciskając powieki z bólu.
„Powiedziała, że apteka podniosła cenę. Dopłata była za wysoka. Powiedziała, że musiała ją rozciągnąć.”
„Wyciągnij się!” – ryknąłem, ciskając butelką o stół. „To woda, Victor. Podaje ci wodę na ból w czwartym stadium raka trzustki”.
„Potrzebowała pieniędzy” – wyszeptał Victor, a w jego głosie słychać było gorycz, która była ostrzejsza niż ból. „Potrzebowała nowej torby. Torby Coach na rejs”.
Pokój wirował.
Torba trenerska.
Elaine torturowała umierającego mężczyznę, odmawiając mu uśmierzenia bólu w ostatnich, pełnych męki dniach, aby móc kupić torebkę wartą 300 dolarów i pochwalić się nią przed nieznajomymi na łodzi.
Nie było to zwykłe zaniedbanie.
To była tortura.
To było przestępstwo.
Wstałem i zacząłem chodzić po małym pokoju. Zacisnąłem dłonie jak pięści. Chciałem polecieć na Bahamy i wyciągnąć ją z tego statku za włosy.
„Jenna.”
Głos Victora przebił się przez moją czerwoną mgłę.
Zatrzymałem się i spojrzałem na niego. Otworzył oczy. Ból wciąż był obecny, wyryty w każdym zmarszczku jego twarzy. Ale coś innego przejęło kontrolę – stalowa, zimna determinacja.
Nie patrzył już na mnie jak na ofiarę. Patrzył jak na dowódcę.
„Usiądź” – rozkazał.


Yo Make również polubił
Pączki z frytkownicy powietrznej: przepis na szybkie pączki smażone bez oleju
Jak imbir skuteczniej niż chemioterapia oddziałuje na komórki macierzyste raka prostaty, jajników i jelita grubego
Przestań wyrzucać stare plastikowe butelki po wodzie. Oto 10 genialnych sposobów, jak wykorzystać je w domu
Smaczna sałaCo się dzieje z osobami, które regularnie jedzą słodkie ziemniaki przez dłuższy czas?tka z marynowanych pomidorów