Zbliżając się do samochodu, grzebałam w torebce, próbując jednocześnie wyjąć kluczyki, okulary do czytania i mandat parkingowy.
Dlatego damskie torebki są w zasadzie przenośnymi urządzeniami do przechowywania rzeczy.
Nigdy nie wiemy, w jakiej nagłej sytuacji będziemy potrzebować natychmiastowego dostępu do balsamu do ust, leków zobojętniających kwas żołądkowy, a w tym przypadku kluczyków do samochodu zakopanych pod paragonami z ostatniego tygodnia.
Portfel wypadł.
Nie dramatycznie.
Nie w sensie kinowym.
Zwykła kobieta w średnim wieku, która zgubiła torebkę, bo próbowała zajmować się zbyt wieloma rzeczami naraz.
Rozrzucone chusteczki.
Długopisy zwinięte.
Etui na moje okulary do czytania podskoczyło dwa razy, zanim wylądowało pod samochodem.
Schyliłem się, żeby wszystko pozbierać, mamrocząc słowa, za które w czasie nauczania dostałbym karę aresztu.
Wtedy to zobaczyłem.
Pod spodem mojego samochodu, tuż za przednim nadkolem, znajdowało się niewielkie, czarne urządzenie wielkości talii kart.
Był magnetyczny i najwyraźniej zaprojektowany tak, aby go ukryć.
I z pewnością nie było go tam dwa dni wcześniej, kiedy zostawiłem w tym samym garażu swój bilet parkingowy i musiałem się czołgać, żeby go znaleźć.
Przez chwilę po prostu się temu przyglądałem, a mój mózg próbował przetworzyć to, co widziałem.
Potem bardzo powoli wyciągnąłem rękę i ją uwolniłem.
Poszło łatwo.
I nie było wątpliwości, co to było.
Urządzenie śledzące GPS.
Ktoś — a miałem dość dobre pojęcie, kto — chciał wiedzieć, dokąd idę.
Przez dłuższą chwilę siedziałem w samochodzie, gapiąc się na ten lokalizator, jakby był wyjątkowo jadowitym pająkiem, który właśnie wypełzł z mojego kubka z kawą.
Część mnie chciała po prostu wrócić do budynku, zadzwonić do Davida i zażądać wyjaśnień.
Jednak 35 lat nauczania nastolatków nauczyło mnie, że bezpośrednie podejście nie zawsze jest najrozsądniejsze.
Zwłaszcza jeśli masz do czynienia z kimś, kto może grać dłużej, niż myślałeś.
Zamiast tego zrobiłam to, co zrobiłaby każda rozsądna kobieta.
Sprawdziłem to.
Nie chcę tego traktować jako samouczka — po prostu chcę potwierdzić swoje przeczucia.
Wystarczająco dużo, aby zrozumieć, co to za urządzenie, co potrafi i co oznaczało to, że utknęło pod moim samochodem niczym tajemnica.
Pytanie brzmiało, co z tym zrobić.
Moją pierwszą reakcją było zadzwonienie do Emmy, ale postawiłoby ją to w beznadziejnej sytuacji między matką i narzeczonym.
Moją drugą reakcją była chęć bezpośredniej konfrontacji z Davidem, ale zakładało to, że działał sam, co mogło być nieprawdą.
A mój trzeci instynkt — który zaczynał wydawać się najrozsądniejszym rozwiązaniem — polegał na odwróceniu tej małej szpiegowskiej gry i zwróceniu na nią uwagi osoby, która w nią grała.
Widzisz, jedną z zalet bycia bogatą wdową jest to, że ludzie mają tendencję do niedoceniania cię.
Zakładają, że skoro masz ponad 60 lat i jesteś kobietą, to automatycznie jesteś bezradna, zdezorientowana i podatna na manipulację.
Nie zdają sobie sprawy, że przez ostatnie 40 lat miałem do czynienia z nastolatkami, urzędnikami skarbowymi i firmami ubezpieczeniowymi.
Wiem, jak rozpoznać oszusta.
I wiem, jak ich przechytrzyć.
Pojechałem do RadioShack.
Tak, nadal istnieją.
Ledwie.
Następnie pojechałem na przystanek dla ciężarówek przy autostradzie nr 84, gdzie kierowcy ciężarówek na długich trasach kupowali kawę i paliwo przed wyruszeniem w trasę przez cały kraj.
Plan był prosty.
Przymocowałbym lokalizator Davida do ciężarówki jadącej gdzieś bardzo, bardzo daleko, a potem obserwowałbym, co się stanie, gdy moje domniemane położenie zacznie się przesuwać w kierunku, w którym nigdy nie zamierzałem jechać.
Gdyby David śledził mnie z niewinnych powodów — co wydawało się równie prawdopodobne jak to, że Emma rozwinęła w sobie prawdziwe umiejętności kulinarne — nic by się nie wydarzyło.
Ale jeśli śledził mnie z mniej niewinnych powodów…
Dobrze.
Wtedy sprawy mogą bardzo szybko stać się naprawdę interesujące.
Wybrałem ciężarówkę z kanadyjskimi tablicami rejestracyjnymi, takimi, które sprawiły, że mój wzrok bez zastanowienia powędrował ku liściowi klonu.
Kierowca wyglądał jak każdy kierowca dalekobieżny, jaki kiedykolwiek widziałeś na amerykańskim parkingu — czapka baseballowa, kubek termiczny, ramiona umięśnione od podnoszenia łańcuchów i życie w drodze.
Kierował się w stronę Vancouver.
Doskonały.
Przymocowałem lokalizator do spodu przyczepy, odmówiłem krótką modlitwę, żeby nie spowodować międzynarodowego incydentu, i pojechałem do domu, żeby zobaczyć, co będzie dalej.
Droga powrotna dała mi czas na przemyślenia, co niekoniecznie było błogosławieństwem.
Ponieważ im więcej myślałam o nagłym zainteresowaniu Davida konserwacją mojego samochodu, tym więcej innych drobnych szczegółów zaczęło się układać w całość.
Na przykład, jak zaczął zadawać mi pytania na temat mojego portfela inwestycyjnego podczas rodzinnych kolacji.
Nic oczywistego.
Po prostu luźne pytania o to, czy odpowiednio dywersyfikuję swoją działalność i czy rozważałem aktualizację planowania majątkowego.
W tamtym momencie zakładałam, że robił to zawodowo, ponieważ jego praca polegała na planowaniu finansowym.
Zastanawiałem się, czy prowadził rozpoznanie.
Albo jak zaoferował pomoc w uporządkowaniu papierów Richarda po pogrzebie i wydawał się szczególnie zainteresowany dokumentami ubezpieczenia na życie i wyciągami bankowymi.
Byłam wdzięczna za pomoc, bo żałoba sprawiła, że moje normalne umiejętności organizacyjne stały się czymś w rodzaju skrzynki z zabawkami dla malucha.
Jednak patrząc wstecz, David spędził mnóstwo czasu „fotografując dokumenty do dokumentacji” swoim telefonem.
Potem zachęcał Emmę, żeby po zaręczynach znowu do mnie zamieszkała, sugerując, że dobrze by było dla nas obojga, gdyby została przez kilka miesięcy w swoim pokoju z dzieciństwa, podczas gdy oni będą planować ślub.
Emma, która mieszkała samodzielnie od czasów studiów, wydawała się zaskoczona tą sugestią.
Ale zgodziła się na to, bo David był bardzo troskliwy w kwestii relacji rodzinnych.
Zastanawiałam się, czy obecność Emmy w moim domu nie była wyrazem troski, a raczej sposobem na zdobycie wewnętrznego źródła informacji o moich codziennych czynnościach, planach podróży i ogólnych słabościach.
Kiedy wjechałam na podjazd, byłam już tak zimna i wściekła, że inteligentne kobiety stają się niebezpieczne.
Ale podjęłam też decyzję.
Jeśli Dawid bawił się ze mną, to ja zamierzałam mu odpłacić pięknym za nadobne.
A ja miałem wygrać.
Bo oto czego Dawid o mnie nie wiedział.
Mogłam być 63-letnią wdową, ale byłam też kobietą, której udało się zamienić nauczycielską pensję w ośmiomilionową fortunę, a nikt tego nie zauważył.
Przechytrzyłem audytorów IRS.
Przechytrzeni oszuści inwestycyjni.
Negocjowałam umowy biznesowe z mężczyznami, którzy zakładali, że nie rozumiem podstawowej matematyki.
Jeśli Dawid myślał, że może mną manipulować, bo jestem stara, kobietą i niedawno owdowiałam, to wkrótce miał się przekonać, jak bardzo mądry człowiek może się mylić.
Wszedłem do domu, przytuliłem córkę, pochwaliłem ją za to, co przyrządziła w kuchni, i uśmiechnąłem się do zięcia, jakby nic się nie zmieniło.
Ale wszystko się zmieniło.
Po prostu nie byłam jeszcze gotowa, żeby mu to powiedzieć.
Niedzielny poranek przyniósł ze sobą złudny spokój, który powinien był mnie ostrzec, że wydarzy się coś spektakularnego.
Siedziałam przy kuchennym stole i piłam kawę z ulubionego kubka Richarda — tego z wizerunkiem Najbardziej Odpowiedniego Męża Świata, który Emma podarowała mu wiele lat temu — gdy zadzwonił telefon.
Identyfikator dzwoniącego pokazywał numer, którego nie rozpoznałem, z kodem kierunkowym 780.
Normalnie pozwoliłbym, żeby odezwała się poczta głosowa.
Ale coś w tym momencie kazało mi odpowiedzieć.


Yo Make również polubił
Rośnie wszędzie, ale większość ludzi nie ma pojęcia, że ten owoc to prawdziwy skarb
Magiczna woda do ożywiania orchidei: Sekret przywracania życia jednej liściu
Ciasto niebo w gębie
Kiedy moja córka właśnie wyszła, lekarz delikatnie odciągnął mnie na bok: „Najlepiej byłoby, gdyby pozwoliła pani córce trzymać się od niego z daleka”. Mój mąż zaczął mieć problemy z pamięcią jakieś cztery lata temu. W zeszłym tygodniu zabraliśmy go z córką do neurologa. Kiedy przeprosiła, żeby iść do toalety, lekarz – z wciąż lekko drżącymi rękami – pochylił się i wyszeptał z napięciem: „Ludzie u władzy… powinna pani z nimi wkrótce porozmawiać o swojej córce…”. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wróciła już do pokoju, ściskając coś mocno w torebce.