Resztę wieczoru spędziłem na badaniu posiadłości, odkrywając, że zamek Raven’s Hollow rzeczywiście istniał – była to XVI-wieczna forteca w szkockich górach, przywrócona do pierwotnej świetności. Zdjęcia przedstawiały wspaniałą kamienną budowlę z wieżami, blankami i ogrodami, która wyglądała jak z bajki – miejsce, które mógłbym pokazywać moim uczniom na slajdach o architekturze europejskiej, podczas gdy za oknami mojej klasy w Madison w stanie Connecticut cicho padał śnieg.
Jednak według wszystkich stron internetowych, które udało mi się znaleźć, zamek był własnością prywatną i nie był dostępny dla zwiedzających. Nie było żadnych informacji o tym, kto był jego właścicielem, kiedy został zakupiony ani jak można umówić się na zwiedzanie.
Tego wieczoru, przygotowując się do snu, podjęłam decyzję, która rano wydawałaby się niemożliwa. Zamierzałam pojechać do Szkocji, aby odkryć, co Bart planował od czterdziestu lat, i zamierzałam zastosować się do jego wskazówek dotyczących utrzymania podróży w tajemnicy przed naszymi dziećmi. Niektórych obietnic najwyraźniej warto dotrzymywać, nawet gdy osoba, która je złożyła, nie żyje już, by doczekać ich spełnienia. A niektórzy mężowie, jak zaczynałam rozumieć, potrafią zaskakiwać, a ich spełnienie sięga daleko poza grób.
Jutro zarezerwuję lot do Szkocji i dowiem się, jaki niemożliwy prezent Bart przygotowywał przez niemal połowę naszego życia.
Lot do Edynburga trwał osiem godzin, podczas których miałam mnóstwo czasu, by zastanowić się nad sensem podróży na drugi koniec świata w oparciu o tajemniczy list i zabytkowy klucz. W wieku sześćdziesięciu ośmiu lat nigdy nie odbyłam samotnej podróży zagranicznej, nigdy nie podejmowałam impulsywnych decyzji dotyczących podróży i na pewno nigdy nie wyruszyłam w podróż, która coraz bardziej przypominała poszukiwanie skarbów, zorganizowaną przez mojego zmarłego męża.
Ale nie mogłam też zignorować narastającej pewności, że Bart od dziesięcioleci planował coś niezwykłego, coś tak ważnego, że czuł się zobowiązany zachować to w tajemnicy nawet przede mną aż do swojej śmierci.
Powiedziałam Perlowi i Olii, że biorę krótki urlop, żeby przepracować żałobę, co nie było do końca prawdą. Nie wspomniałam jednak o celu podróży ani o tajemniczych okolicznościach, które skłoniły mnie do nagłego pragnienia podróży zagranicznej.
„Mamo, jesteś pewna, że powinnaś podróżować sama tak szybko po śmierci taty?” – zapytał Perl, kiedy zadzwoniłam, żeby poinformować go o moich planach. „Może Olia albo ja powinnyśmy pojechać z tobą”.
„Kochanie, potrzebuję trochę czasu w samotności, żeby pomyśleć o przyszłości” – powiedziałam, wpatrując się w naszą cichą amerykańską ulicę, pełną klonów i minivanów. „Śmierć twojego ojca uświadomiła mi, jak niewiele świata tak naprawdę widziałam”.
„Ale Szkocja?” – naciskał Perl. „Szkocja wydaje się być takim przypadkowym wyborem. Kiedy zainteresowałeś się historią Szkocji?”
Zignorowałam jego pytania, niejasno odwołując się do chęci zgłębienia moich korzeni, co zaspokoiło ciekawość obojga dzieci, a jednocześnie pozwoliło zachować instrukcje Barta dotyczące zachowania tajemnicy.
Podróż wynajętym samochodem z Edynburga do Glen Nevice zajęła kolejne trzy godziny, wiodąc przez coraz bardziej malowniczą scenerię Highlands. Łagodne zielone wzgórza ustąpiły miejsca surowym górom. Cywilizowane pola uprawne przekształciły się w dzikie wrzosowiska, wyglądające dokładnie jak romantyczne szkockie krajobrazy, które oglądałem w filmach na amerykańskich kanałach telewizji kablowej późnym wieczorem.
W miarę jak zagłębiałem się w Highlands, zacząłem rozumieć, dlaczego Bart mógł wybrać Szkocję, by przygotować dla siebie niespodziankę, którą planował. Krajobraz wydawał się nieziemski, starożytny i tajemniczy – idealne tło dla dramatycznych gestów i misternych sekretów.
Zamek Raven’s Hollow pojawił się nagle za zakrętem wąskiej górskiej drogi i mój pierwszy widok całkowicie zaparł mi dech w piersiach. Zdjęcia, które znalazłem w internecie, nie oddały majestatu budowli wznoszącej się na zboczu wzgórza niczym coś ze średniowiecznej fantazji.
Zamek był ogromny – trzy piętra z szarego kamienia z czterema okrągłymi wieżami połączonymi wysokimi murami i blankami. Masywne dębowe wrota wbudowano w łukowate wejście, flankowane rzeźbionymi kamiennymi lwami. Ogrody otaczały budowlę starannie zaprojektowanymi tarasami, które kaskadami opadały po zboczu wzgórza, rojąc się od barw kwiatów, których nie mogłem rozpoznać z daleka.
Zaparkowałem w miejscu, które wyglądało na wyznaczone, niedaleko głównego wejścia i przez kilka minut siedziałem w wypożyczonym samochodzie, wpatrując się w zamek i próbując przetworzyć to, co widziałem. To nie był jakiś skromny domek ani domek myśliwski, który Bart mógłby kupić jako niespodziankę na emeryturę. To była forteca godna rodziny królewskiej.
Złoty klucz poczułem ciepło w dłoni, gdy zbliżyłem się do masywnych drzwi wejściowych, rzeźbionych w misterne celtyckie wzory, pasujące do splotu samego klucza. Nad wejściem w kamieniu wyryty był herb, którego nie rozpoznałem, otoczony łacińskimi słowami, których nie potrafiłem przetłumaczyć.
Klucz wsunął się do zamka z idealną precyzją, obracając się płynnie, pomimo ewidentnego wieku zarówno klucza, jak i mechanizmu. Drzwi otworzyły się bezszelestnie na dobrze naoliwionych zawiasach, odsłaniając hol wejściowy, który bardziej pasowałby do muzeum niż prywatnej rezydencji.
„Dzień dobry, pani Blackwood. Czekaliśmy na panią.”
Odwróciłam się i zobaczyłam starszego mężczyznę w oficjalnym stroju stojącego w holu wejściowym, który najwyraźniej pojawił się znikąd, podczas gdy ja rozglądałam się po okolicy.
„Spodziewałeś się mnie?” – zapytałem, a mój głos odbił się echem od kamiennych ścian. „Ale skąd wiedziałeś, że przyjdę?”
„Pani Blackwood, jestem Henderson, główny kamerdyner zamku” – powiedział z lekkim ukłonem. „Pan Blackwood zostawił bardzo szczegółowe instrukcje dotyczące pani przyjazdu i potrzeb podczas pobytu u nas”.
„Bart zostawił instrukcje” – powtórzyłem powoli. „Jak długo tu pracujesz?”
„Pracuję u pana Blackwooda od piętnastu lat, pani Blackwood” – odpowiedział. „Cały personel od dawna przygotowuje się na pani przybycie”.
Rozejrzałem się po holu wejściowym, chłonąc detale, które z bliższym przyjrzeniem się robiły coraz większe wrażenie. Kamienne ściany zdobiły gobeliny o autentycznym średniowiecznym charakterze, przeplatane portretami szlachty w strojach z epoki. Wielkie schody wiły się w górę, na galerię z widokiem na główną salę, której balustrada była wyrzeźbiona z czegoś, co wyglądało na pojedynczy kawałek dębu.
„Henderson, obawiam się, że nie rozumiem, co się tu dzieje” – przyznałam. „Mój mąż nigdy nie wspominał o posiadaniu nieruchomości w Szkocji. Nigdy nie wspominał o zatrudnianiu pracowników. Nigdy nic o tym nie wspominał”.
„Pani Blackwood, może zechciałaby pani zobaczyć swoje prywatne kwatery i odświeżyć się po podróży” – zasugerował Henderson z profesjonalnym spokojem. „Pan Blackwood zostawił szczegółowy list wyjaśniający wszystko, który miałem pani przekazać, gdy tylko zdąży się pani zadomowić”.
Henderson poprowadził mnie korytarzami, które zdawały się ciągnąć w nieskończoność przez zamek, mijając komnaty wypełnione antycznymi meblami, obrazami olejnymi i dekoracjami, które wyglądały, jakby pochodziły z najwspanialszych muzeów Nowego Jorku lub Waszyngtonu. Z każdego okna roztaczał się spektakularny widok na krajobraz Highlands otaczający zamek.
Moje prywatne kwatery okazały się apartamentem, który mógłby pomieścić rodzinę królewską. Salon z kamiennym kominkiem na tyle dużym, że można było w nim stać. Sypialnia z łóżkiem z baldachimem, zasłoniętym jedwabnymi zasłonami. Prywatna łazienka, która w jakiś sposób łączyła średniowieczną architekturę z nowoczesnym luksusem. I mała biblioteka pełna książek w skórzanych oprawach, z których niektóre rozpoznawałem z akademickich katalogów w domu.
„Pani Blackwood, dam pani czas na odpoczynek i rozejrzenie się po swoich komnatach” – powiedział Henderson. „Kiedy będzie pani gotowa, proszę zadzwonić dzwonkiem przy łóżku, a przyniosę pani list, który pan Blackwood przygotował na tę okazję”.
Po odejściu Hendersona stałam pośrodku mojej pałacowej sypialni, próbując pojąć beznadziejność mojej sytuacji. Niecałe dwadzieścia cztery godziny temu byłam wdową z klasy średniej, żyjącą spokojnie na przedmieściach Connecticut, jeżdżącą używanym Subaru i robiącą zakupy w lokalnym sklepie spożywczym. Teraz najwyraźniej byłam panią szkockiego zamku, której służba od lat przygotowywała się na moje przybycie.
Podszedłem do okna i spojrzałem na ogrody, które rozciągały się aż po horyzont, zagospodarowane z precyzją profesjonalistów i utrzymane z widoczną dbałością. W oddali widziałem inne budynki na terenie zamku – stajnie, coś, co wyglądało na kompleks szklarniowy, i kilka mniejszych budynków, które mogły pomieścić dodatkowy personel.
To nie była zwykła nieruchomość, którą kupił Bart. To była posiadłość. Czynny średniowieczny zamek, któremu ktoś poświęcił mnóstwo czasu i pieniędzy, by przywrócić go do pierwotnej świetności.
Ale jak mój mąż, historyk marynistyki, który nigdy nie wykazywał oznak nadzwyczajnego bogactwa, zdołał zdobyć i utrzymać coś takiego? I dlaczego utrzymywał to w tajemnicy przez, jak sugerował Henderson, co najmniej piętnaście lat?
Zadzwoniłam dzwonkiem przy łóżku, gotowa przeczytać wyjaśnienie, jakie Bart przygotował na temat najbardziej niezwykłej niespodzianki naszego czterdziestoletniego małżeństwa.
Henderson wrócił po kilku minutach, niosąc srebrną tacę z serwisem do herbaty i kopertę zapieczętowaną ciemnoniebieskim woskiem, na której widniał prawdopodobnie ten sam herb, który widziałem nad wejściem do zamku. Koperta była gruba, co sugerowało spory list, a moje imię widniało na niej wypisane charakterystycznym charakterem pisma Barta.
„Pani Blackwood, pan Blackwood bardzo wyraźnie zaznaczył, że powinna pani przeczytać ten list w spokoju i poświęcić tyle czasu, ile potrzebuje pani na przetworzenie zawartych w nim informacji” – powiedział Henderson, odstawiając tacę.
„Henderson, zanim to przeczytam, muszę cię o coś zapytać” – powiedziałam. „Jak długo znasz mojego męża?”
„Po raz pierwszy spotkałem pana Blackwooda siedemnaście lat temu, pani Blackwood, kiedy kupił zamek Raven’s Hollow” – odpowiedział. „Pracowałem dla poprzednich właścicieli i brałem udział w procesie przekształcania posiadłości”.
„Siedemnaście lat” – powtórzyłem oszołomiony. „Bart kupił ten zamek siedemnaście lat temu?”
„Zgadza się, pani Blackwood” – powiedział Henderson. „Poświęcił sporo czasu i środków na przywrócenie posiadłości do obecnego stanu, choć do niedawna odwiedzał ją może tylko dwa razy w roku”.
Poczułem zawroty głowy, przetwarzając tę informację. Siedemnaście lat temu byłby rok 2007, kiedy myślałem, że Bart po prostu odbywa swoje zwykłe podróże badawcze, aby studiować archeologię morską i wykładać na nadmorskich uniwersytetach. Najwyraźniej te podróże badawcze obejmowały zakup i renowację szkockiego zamku.
„Henderson, czy mój mąż kiedykolwiek wspominał, dlaczego ukrywał tę nieruchomość przed rodziną?”
„Pan Blackwood jasno dał do zrozumienia, że Raven’s Hollow jest przygotowywane jako specjalny prezent dla pani, pani Blackwood” – powiedział ostrożnie Henderson. „Do ujawnienia tylko w określonych okolicznościach. Uważał, że niespodzianka będzie bardziej znacząca, jeśli odkryje ją pani sama, zamiast czekać na wyjaśnienia, gdy on jeszcze żyje i będzie mógł zobaczyć pani reakcję”.
Po odejściu Hendersona, usadowiłem się w luksusowym salonie z herbatą i ostrożnie złamałem woskową pieczęć na liście Barta. Wewnątrz znalazłem kilka stron z jego odręcznym pismem oraz coś, co wyglądało na historyczne dokumenty i zdjęcia.
Moja kochana Rose,
Jeśli czytasz ten list w zamku Raven’s Hollow, oznacza to, że zrobiłeś pierwszy krok ku odkryciu najważniejszej tajemnicy, którą skrywałem przez całe nasze małżeństwo. Mam nadzieję, że wybaczysz mi rozbudowany charakter tego wyznania, ale niektóre historie są zbyt niezwykłe, by opowiedzieć je bez odpowiedniego tła i kontekstu.
Rose, wszystko, czego doświadczasz w Raven’s Hollow – zamek, personel, teren – należy do ciebie. Kupiłem tę posiadłość siedemnaście lat temu i przygotowywałem ją na twoją przyszłą rezydencję, choć miałem nadzieję spędzić tu wiele lat z tobą, zamiast zostawić cię, żebyś odkrywała ją sama.
Ale żeby zrozumieć, dlaczego wybrałem właśnie ten zamek i dlaczego poświęciłem prawie dwie dekady na jego przygotowanie dla ciebie, musisz wiedzieć o czymś, co odkryłem dwadzieścia pięć lat temu i co zmieniło naszą sytuację finansową w sposób, o którym nigdy ci nie powiedziałem.
Przerwałam lekturę, czując się coraz bardziej zdezorientowana tymi rewelacjami o potajemnych zakupach nieruchomości i ukrytych problemach finansowych. Zarządzałam naszym budżetem domowym przez czterdzieści lat i nigdy nie dostrzegłam żadnych nietypowych dochodów ani wydatków, które sugerowałyby, że Bart dysponuje środkami wystarczającymi na zakup szkockich zamków. Nasze życie w Connecticut było wygodne, ale zwyczajne – spotkania z wykładowcami, zebrania rodziców i nauczycieli, wyprzedaże garażowe i ciche niedzielne obiady.
Rose, w 1999 roku, podczas badań nad wrakami statków w szkockich górach, na potrzeby książki o katastrofach morskich, odkryłam coś, czego historycy poszukiwali od 1746 roku. Zaginiony skarb rodziny królewskiej Steuart.
Po bitwie pod Culloden, gdy zwolennicy księcia Bonniego Charliego zdali sobie sprawę, że ich sprawa jest przegrana, kilka klanów z Highlands połączyło siły, aby ukryć królewski skarb – klejnoty koronne, złoto, srebro i bezcenne artefakty – gdzieś w górach w pobliżu Glen Nevice. Skarb miał zostać przeznaczony na przyszłą odbudowę linii Steuartów, ale miejsce ukrycia zostało utracone, gdy ludzie, którzy go ukryli, zginęli w kolejnych bitwach z wojskami angielskimi.
Przez 253 lata poszukiwacze skarbów, historycy i archeolodzy przeszukiwali Highlands w poszukiwaniu czegoś, co stało się znane jako Zaginiona Korona Szkocji. Wartość skarbu szacowano na miliony, ale większość ekspertów zakładała, że został on odkryty dziesiątki lat temu i sprzedany prywatnie, albo że miejsce jego ukrycia przepadło na zawsze.
Odłożyłam list i wpatrywałam się przez okno w krajobraz Highlands, próbując przetworzyć to, co Bart mi mówił. Znalazł legendarny skarb, który zaginął ponad dwa stulecia temu. I najwyraźniej wykorzystał to odkrycie, żeby kupić ten zamek.
Rose, skarb znalazłem w 1999 roku, ukryty w jaskini około piętnastu mil od miejsca, w którym teraz siedzisz. Miejsce to zostało tak sprytnie ukryte, że zajęło mi trzy lata systematycznych poszukiwań, aby zlokalizować wejście i kolejny rok, aby bezpiecznie wykopać skrytkę.


Yo Make również polubił
Moi rodzice zerwali ze mną kontakt po tym, jak pomogłem starszemu mężczyźnie, który właśnie przeszedł poważną porażkę i nie miał gdzie się podziać. Nazwali moją decyzję „naiwną”. Dwa lata później jeden telefon zmusił mnie do zmierzenia się z prawdą, której nigdy sobie nie wyobrażałem – mężczyzna, któremu pomogłem, okazał się…
3 domowe sposoby na pozbycie się karaluchów, komarów i much
Dlaczego nigdy nie należy stawiać wolnowaru na kuchence
Zaskocz gości pysznie – Nadziewany bakłażan z piekarnika, który zrobi wrażenie!