Żadna pielęgniarka nie wytrzymała tygodnia z miliarderem szejkiem, dopóki amerykańska pielęgniarka nie złamała zasad: Piętnaście pielęgniarek ze łzami w oczach odeszło po zaledwie kilku dniach spędzonych z młodym miliarderem szejkiem… dopóki jedna uparta amerykańska pielęgniarka nie weszła do jego pałacu – Page 7 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Żadna pielęgniarka nie wytrzymała tygodnia z miliarderem szejkiem, dopóki amerykańska pielęgniarka nie złamała zasad: Piętnaście pielęgniarek ze łzami w oczach odeszło po zaledwie kilku dniach spędzonych z młodym miliarderem szejkiem… dopóki jedna uparta amerykańska pielęgniarka nie weszła do jego pałacu

„Oczywiście” – mruknęła Emily. „Bo gdybyś tak zrobił, wiedziałbyś, że zwolnienie pielęgniarki za wykonywanie jej obowiązków jest śmieszne”.

„Śmieszne?” powtórzył Rasheed lodowatym głosem. „Zobaczymy jutro rano”.

Zwrócił się do Samira.

„Porozmawiamy później” – powiedział. „O wszystkim”.

Wyszedł trzaskając drzwiami.

Fatima spojrzała na Emily ze smutkiem.

„Powinieneś być ostrożniejszy, kochanie” – powiedziała cicho.

Potem ona też odeszła.

Emily stała nieruchomo pośrodku apartamentu, jej ręce się trzęsły, a serce pękało.

Samir zrobił krok w jej stronę.

„Emily—”

„Nie” – powiedziała, unosząc rękę, żeby go powstrzymać. „Nic nie mów. Po prostu… nie.”

Wyszła, zostawiając go samego w ciemności.

O szóstej rano ktoś zapukał do drzwi pokoju gościnnego Emily.

Na zewnątrz stali dwaj strażnicy pałacowi.

„Panno Carter” – powiedział jeden z nich. „Rada królewska prosi o twoją obecność. Natychmiast”.

Wiedziała, że ​​to nastąpi.

Wiedza ta nie czyniła tego mniej przerażającym.

Drżącymi rękami ubrała się w mundur, związała włosy i poszła za strażnikami przez labirynt korytarzy do pokoju, którego nigdy wcześniej nie widziała.

Sala obrad rady.

Ciemne drewniane ściany. Ogromny stół w kształcie litery U. Siedmiu mężczyzn siedzących niczym sędziowie, wszyscy o surowych minach.

A na środkowym siedzeniu: Rasheed.

„Pani Carter” – powiedział, wskazując na pojedyncze krzesło pośrodku pokoju. „Proszę usiąść”.

Emily usiadła. Złożyła ręce na kolanach, żeby ukryć ich drżenie.

„Przejdę od razu do rzeczy” – zaczął Rasheed, przeglądając teczkę. „Zostaliśmy poinformowani o licznych naruszeniach protokołu zawodowego podczas twojego pobytu tutaj”.

„Naruszenia?” powtórzyła Emily. „Jakie naruszenia?”

Jeden ze starszych radnych odchrząknął.

„Niewłaściwa intymność z pacjentem” – powiedział. „Niedozwolone metody leczenia. A wczoraj wieczorem zachowanie, które ewidentnie przekroczyło granice relacji zawodowej”.

Emily poczuła, jak twarz oblewa jej się rumieńcem.

„Zachowanie?” powtórzyła. „Sprawdzałam jego parametry życiowe”.

„O północy” – powiedział Rasheed. „Sam. Z zamkniętymi drzwiami”.

„Zawsze zamykam drzwi” – ​​odpowiedziała. „To się nazywa prywatność pacjenta. HIPAA. Słyszałaś o tym? Nieważne”.

„Nie przestrzegamy tu amerykańskich przepisów” – powiedział inny radny. „I nie przyjmujemy pracowników zagranicznych, którzy nie potrafią uszanować naszych”.

„Twoje naruszenia protokołu” – powiedział Rasheed – „i twoje… powiązania z szejkiem sprawiają, że twoja obecność tutaj jest niemożliwa do utrzymania”.

„Mój związek?” – warknęła Emily. „On miał ataki paniki. Ja wykonywałam swoją pracę”.

„Twoja praca nie polega na spędzaniu nocy w jego apartamencie” – powiedział Rasheed. „Ani na siedzeniu przy jego łóżku. Ani na trzymaniu go za rękę”.

„Spędziłam jedną noc” – powiedziała Emily drżącym głosem. „Bo mnie o to poprosił. Bo był przerażony. Bo nikt inny nie był na tyle zainteresowany, żeby zostać”.

Cisza.

Rasheed zamknął teczkę.

„Zwolnienie wchodzi w życie ze skutkiem natychmiastowym” – powiedział. „Masz dwie godziny na spakowanie się. Lot powrotny do Stanów Zjednoczonych jest zaplanowany na dziś po południu”.

Emily wstała.

„Nie możesz tego zrobić” – powiedziała.

„Możemy” – odpowiedział Rasheed. „I tak robimy”.

„Czuje się coraz lepiej” – powiedziała Emily. „Liczby to potwierdzają. Chodzi. Śpi. Znów żyje”.

„Dzięki metodom, które nie zostały zatwierdzone przez oficjalny zespół medyczny” – powiedział dr Kamal, wchodząc do pokoju. „Niebezpiecznym, nienaukowym metodom”.

„Nienaukowe?” powtórzyła Emily. „Głębokie oddychanie, ćwiczenia, wsparcie emocjonalne – to wszystko można znaleźć w każdym współczesnym podręczniku medycznym”.

„Nie u nas” – powiedział radny.

Emily rozejrzała się po zamkniętych twarzach.

„Nie chodzi o protokół” – powiedziała cicho. „To dlatego, że zaczynał być szczęśliwy. A ty nie chcesz, żeby był szczęśliwy. Chcesz, żeby był posłuszny”.

„Przekroczyłeś wszelkie granice” – warknął Rasheed.

„Nie” – powiedziała Emily. „Mam rację. I ty o tym wiesz”.

Drzwi komnaty otworzyły się gwałtownie.

Samir wszedł.

Boso.

W piżamie.

Oddychał ciężko, jakby biegł całą drogę.

„Co tu się dzieje?” zapytał.

„Wasza Wysokość” – zaczął Rasheed – „ta sprawa nie dotyczy…”

„Odpowiedz na pytanie” – powiedział Samir.

„Zajmujemy się sprawą kadrową” – odpowiedział Rasheed.

„Zwalniasz ją” – powiedział Samir.

„Tak” – odpowiedział Rasheed. „Za naruszenie protokołu i niewłaściwe zachowanie”.

„Niewłaściwe zachowanie?” powtórzył Samir. „Uratowała mi życie. Zrobiła dla mnie więcej w sześć tygodni niż wy wszyscy przez trzy lata”.

„Przekroczyła granice” – powiedział dr Kamal. „To niezaprzeczalne”.

„Jedyne granice, które tu przekraczamy”, powiedział Samir, „to te dotyczące podstawowej przyzwoitości. Zwalniasz jedyną osobę, która naprawdę się o mnie troszczyła, bo… co? Traktowała mnie jak człowieka?”

„Ona jest emocjonalnie zaangażowana” – powiedział stanowczo Rasheed. „Ty też. I to nie może trwać wiecznie”.

„Nie akceptuję tego zwolnienia” – powiedział Samir.

„Nie masz wyboru” – odpowiedział Rasheed. „Rada głosowała cztery do trzech. Ona odchodzi dzisiaj”.

„W takim razie zwalniam radę” – powiedział Samir.

Radni wstrzymali oddech.

„Nie możesz tego zrobić” – powiedział Rasheed, blady.

„Tak, mogę” – odpowiedział chłodno Samir. „Jestem szejkiem”.

„Jesteś szejkiem, który ledwo stoi na nogach” – wybuchnął Rasheed. „Szejkiem manipulowanym przez obcą kobietę, która nic nie wie o naszej kulturze, naszych tradycjach”.

„Dość” – powiedział Samir, uderzając dłonią w stół.

Dźwięk rozbrzmiał w komnacie.

„Emily zostaje” – powiedział niebezpiecznie spokojnym głosem. „A jeśli ktoś spróbuje ją stamtąd wynieść siłą, odpowie bezpośrednio przede mną. Zrozumiano?”

Rasheed wpatrywał się w niego.

„Wybierasz ją ponad własną rodzinę” – powiedział cicho. „Ponad królestwo”.

„Wybieram kogoś, kto będzie mnie traktował jak człowieka, a nie jak figurę szachową” – odpowiedział Samir.

„Samir” – powiedziała cicho Emily. „Przestań”.

Spojrzał na nią.

„Nie pozwolę im tego zrobić” – powiedział.

„Nie masz wyboru” – powiedziała.

Wstała i wymusiła uśmiech.

„Oni mają władzę” – powiedziała. „Ja nie. A jeśli będziesz z nimi walczyć z mojego powodu, stracisz wszystko”.

„Nie obchodzi mnie to” – powiedział.

„Ale ja tak”, odpowiedziała Emily.

Szybko i dyskretnie wzięła go za rękę.

„Puść mnie, Samir” – wyszeptała.

„Nie” – powiedział. „Proszę.”

Ból w jego oczach był nie do zniesienia.

Do pokoju weszło dwóch strażników.

„Panno Carter” – powiedział jeden z nich. „Musimy odprowadzić panią do kwatery, żeby mogła pani zabrać swoje rzeczy”.

Emily puściła rękę Samira.

„Do widzenia, Wasza Wysokość” – powiedziała. „To był zaszczyt móc się tobą opiekować”.

Wyszła zanim zdążyły popłynąć łzy.

Samir próbował pójść za nim, ale Rasheed złapał go za ramię.

„Puść ją” – powiedział Rasheed.

„Puść mnie” – warknął Samir.

Dwóch radnych stanęło przed drzwiami.

„Wasza Wysokość, proszę” – powiedział jeden z nich. „To dla waszego dobra”.

„Dla mojego dobra?” powtórzył Samir. „Nic nie wiesz o moim dobru”.

Odwrócił się i wybiegł bocznymi drzwiami, trzaskając nimi tak mocno, że echo odbiło się od ścian sali.

Na korytarzu Emily oparła się o ścianę, wzięła głęboki oddech i w końcu pozwoliła łzom popłynąć.

Jej walizka ważyła zaledwie trzydzieści funtów.

Miałam wrażenie, że to cała masa.

Pociągnęła go korytarzem pałacu, eskortowana przez dwóch strażników, którzy wyglądali, jakby eskortowali przestępcę.

Fatima pojawiła się na rogu.

Zatrzymała się i spojrzała na Emily z wyrazem winy i obowiązku.

„Przyszłam się pożegnać” – powiedziała cicho Fatima.

„Nie musisz” – odpowiedziała Emily, wymuszając uśmiech. „Rozumiem. Po prostu wykonywałeś swoją pracę”.

„To nie wszystko”, powiedziała Fatima.

Podeszła o krok bliżej.

„Byłam dla ciebie wczoraj surowa” – powiedziała. „Może nawet za surowa. Widziałam, co dla niego zrobiłaś. Widziałam, jak się zmienił. I jakaś część mnie… jakaś część mnie ma nadzieję, że znajdziesz sposób, żeby wrócić”.

Emily zapiekły oczy.

„Fatima” – powiedziała.

„On cię potrzebuje” – powiedziała Fatima.

Włożyła coś do ręki Emily — złożoną kartkę papieru.

„Nie otwieraj tego teraz” – powiedziała Fatima. „Otwórz w samolocie”.

„O co chodzi?” zapytała Emily.

Fatima tylko uśmiechnęła się smutno i odeszła.

Emily wsunęła kartkę do kieszeni i poszła dalej.

Międzynarodowy port lotniczy w Rijadzie był przepełniony.

Rodziny żegnające się. Biznesmeni spieszący się. Turyści robiący zdjęcia. Gdzieś z głośników popłynęła amerykańska piosenka pop i przez sekundę Emily znów była w Targecie w Kansas, pchając wózek z tatą.

Siedziała przy bramce wejściowej, obok walizkę, w ręku paszport, pusta i odrętwiała.

„Lot 847 do Nowego Jorku, wejście na pokład przy bramce 12” – rozbrzmiewał komunikat.

Wstała, chwyciła walizkę i zrobiła trzy kroki w kierunku kolejki.

Wtedy to usłyszała.

Rozkrzyczany.

Hałas.

Ludzie biegną.

Emily się odwróciła.

Po drugiej stronie terminalu tłum rozstępował się niczym Morze Czerwone.

W środku, poruszając się z trudem, opierając się na lasce — i boso — stał Samir.

Boso.

Za nim sześciu ochroniarzy próbowało utorować mu drogę. Pasażerowie wyciągnęli telefony i filmowali.

„To szejk” – ktoś sapnął. „Co on tu robi?”

Walizka wypadła Emily z rąk.

„On nie może tu być” – wyszeptała. „Nie może”.

Ale tak było.

I szedł prosto w jej kierunku.

Ich oczy spotkały się przez zatłoczony terminal, a Samir nie odwrócił wzroku. Ani na sekundę.

Emily zaczęła chodzić.

Na początku powoli.

Więc szybciej.

Potem pobiegła.

Spotkali się na środku terminala, otoczeni dziesiątkami filmujących telefonów, a dziesiątki ludzi wpatrywało się w nich, jakby oglądali film.

„Zwariowałaś?” – wykrztusiła Emily. „Co ty tu robisz?”

Samir oddychał ciężko, był wyraźnie wyczerpany, ale uśmiechał się.

„Powstrzymujemy cię przed popełnieniem największego błędu w twoim życiu” – powiedział.

„Mój błąd?” – zapytała. „Nie powinieneś tu być. Ledwo możesz chodzić”.

„Więc mnie przytul” – powiedział.

Upuścił laskę.

Emily w panice złapała go za ramię.

„Upadniesz” – powiedziała.

„Nie, nie jestem” – powiedział. „Bo ty tu jesteś”.

„To szaleństwo” – mruknęła. „Wiesz o tym, prawda?”

„Tak”, powiedział. „I nie obchodzi mnie to”.

Wziął jej twarz w dłonie.

„Emily Carter” – powiedział na tyle głośno, by wszyscy mogli go usłyszeć – „nie wsiądziesz do tego samolotu”.

„Muszę” – powiedziała. „Zostałam zwolniona. Deportowana”.

„Wtedy to odwrócę” – powiedział.

„Nie można cofnąć decyzji rady” – odpowiedziała.

„Tak, mogę” – powiedział. „Bo jestem szejkiem. A co ważniejsze…” – zamilkł, a jego oczy zabłysły. „Bo cię kocham”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Najlepsza sałatka z makaronem i jajkiem faszerowanym

1/ Ugotuj makaron zgodnie z instrukcją podaną na opakowaniu. Podczas gotowania dodaj do wody sporą łyżkę soli koszernej. Gdy makaron ...

Ciasto sernikowe: ten przepis trzeba koniecznie wypróbować!

Z owocami: Dodaj do masy serowej świeże maliny, truskawki lub jagody przed pieczeniem. Z polewą czekoladową: Po upieczeniu polej ciasto ...

Naturalna ochrona na lato: zrób własny środek odstraszający komary, muchy i mrówki bez chemikaliów

Wlej wodę i ocet jabłkowy do opryskiwacza do roślin. Dodaj olejek eteryczny i cukier. Na koniec dodaj płyn do mycia ...

Dlaczego wstajemy w nocy, żeby oddać mocz?

U mężczyzn głównym podejrzanym jest często   łagodny rozrost gruczołu krokowego  , częsta przypadłość po 50. roku życia. To powiększenie gruczołu krokowego może ...

Leave a Comment